Relacja z kim najsilniej odziałuje na nasze życie? O czyjej obecności lub kogo braku nigdy nie zapomnimy? Spod czyjego wpływu jest najtrudniej się uwolnić?
Jael wyjeżdża studiować do Paryża, gdzie pragnie zacząć od nowa. Bez okrutnego ojca i bez matki, która uwielbiała zadawać bólu. Będąc tak wiele kilometrów od znęcających się nad nią psychicznie oraz fizycznie rodziców ma nadzieję stać się wolna, ale nawet tam nie może wyrwać się spod ich wpływu. W głowie wciąż słyszy komentarze, których by jej nie oszczędzili, a nawet jeśli oni siedzieliby cicho, to zawsze znalazłby się ktoś inny. Przyjaciółka, babcie i ich znajome, koledzy ze szkoły... Paryż znajduje się bardzo daleko nich, a jednak zdają się być tuż obok, by strofować Jael swoimi uszczypliwymi komentarzami.
Problemy z wchodzeniem w relacje, potrzeba bycia zauważoną, niepewność co do swoich działań czy spora dawka autokrytycyzmu. Pragnienie miłości i lęk przed nią. A obok tego sztuka. Piękne stroje, obrazy i inne wytwory ludzkich serc. W „Garderobie" znajdziemy to wszystko. Bohaterka przebiera się w kolejne ubrania i zakłada do nich inną twarz, a wszystko ma na celu udowodnienie, że krzywdzące komentarze z przeszłości nie były prawdą. Momentami wodzi ludzi za nos, a momentami to oni robią to jej. W ich oczach może przejrzeć się niczym w lustrze, więc stroi miny i robi pozy.
Jagna Ambroziak wykorzystała swoją wiedzę psychologiczną, by jak najstaranniej pokazać czytelnikowi, jak zawiła bywa ludzka psychika. Powiedziała: „Pisząc, poszukuję języka do opowiadania o naszej psychice bez używania niezrozumiałych pojęć psychologicznych" i to zdanie chyba najlepiej oddaje, czym jej debiut tak właściwie jest. Zgrabny język, staranna kreacja bohaterów i spora uwaga przy kreśleniu wpływu przeszłości na człowieka. Zdecydowanie ma to urok i zdecydowanie chociażby przez wzgląd na tak dobre ukazanie psychiki ma mój szacunek. Nie zawsze lubiłam język, jakim posługiwała się autorka (momentami rozmowy bohaterów zdawały mi się napisane zbyt niedbale, jakby coś w nich zgrzytało) i nie jestem pewna, czy powieść bardziej mi się podobała, czy bardziej była dla mnie neutralna, ale mało spotykam tytułów, które z taką uwagą mówią o człowieku. Nie ma tutaj porywającej akcji, a raczej garść wspomnień, kilka kolejnych wydarzeń i dużo uczuć. Nic nie jest nazwane po imieniu, ale pokazane zostaje na tyle wyraźne, że nie da się nie zauważyć, co tak naprawdę Jael ma w sercu.
„Garderobę" można lubić lub nie, ale na pewno stanowi wartą uwagi powieść i zdecydowanie każe czytelnikowi mieć nadzieję, że Jagna Ambroziak wyda jeszcze niejedną historię. Jestem ciekawa, czym następnym razem nas zaskoczy i czy drobne elementy, które zdawały się mnie uwierać, zostaną w przyszłości wygładzone.
„Mężczyzna gestykuluje zamaszyście. Odskakuję, by uniknąć ciosu. Zapach wody kolońskiej, zapach mojego ojca. Chowam głowę w ramiona. Myślę, że to najobrzydliwszy i najstraszniejszy swąd, jaki istnieje. Wydaje mi się, że się zmieniłam, wyrosłam z tamtego czasu, ale wystarczy powiew wiatru, który przynosi stary zapach, bym poczuła lęk i rosnący we mnie ciężar. Groza starych dni, ponure, nikomu nieopowiedziane przerażenie."
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.