Warszawianka. Gdy zgasną światłazaczyna się jakiś czas po wydarzeniach opisanych w Warszawiance. Bohaterowie opisani w tamtej książce znajdują się w nieco innych momentach życiowych, trochę się u nich pozmieniało. Znów jednak mają do czynienia ze sprawą kryminalną, tym razem to zabójstwo pewnej baletnicy, o które została oskarżona osoba znana z pierwszego tomu. Jednak – jak to zwykle w życiu bywa – nic nie jest takie, jak się wydaje…
Autorka kolejny raz zaprasza czytelników do Warszawy drugiej połowy XIX wieku, do miasta rozdartego między patriotyzmem a spokojnym życiem, pogodzeniem się z rzeczywistością pod zaborami. Znowu mamy do czynienia ze świetnie odmalowanym tłem, z porywającym klimatem retro i całą plejadą ciekawych, niejednoznacznych bohaterów. Na czele tej grupy znajduje się Leontyna Rapacka, która i w tej historii angażuje się w śledztwo w sprawie zabójstwa, chociaż z nieco innych pobudek niż poprzednio. Podoba mi się ta postać, bo autorka wykreowała ją na interesującą młodą kobietę, buntowniczą, ale zarazem nieprzekraczającą pewnych zasad, skromną, a przy tym zdeterminowaną, by odkryć prawdę i pomóc osobie, na której jej zależy.
Akcja jest dynamiczna, rozwija się w odpowiednim tempie, intryga jest tu gęsta, wielowątkowa, a sieć zależności między bohaterami wyjątkowo skomplikowana. Na końcu wszystko się wyjaśnia, ale oczywiście pojawiają się kolejne trudności i intrygi, a całość znowu całość szokujący cliffhanger. Pani Żmijewska potrafi naprawdę wzbudzić emocje zagmatwanymi losami swoich bohaterów, zamotać odpowiednio wątki kryminalne, a następnie je wiarygodnie rozwiązać, a to wszystko okrasić miłością, która może doprowadzić do różnych perturbacji.
Wątek miłosny, pojawiający się zresztą i w pierwszej książce, został naprawdę dobrze wprowadzony i rozwijany. Nie jest to łatwa historia, nie tylko z uwagi na okoliczności, w jakich bohaterowie się spotkali, ale też dlatego, że pochodzą z dwóch różnych światów, a przede wszystkim z wrogich sobie narodów. Chociaż połączyło ich silne uczucie, przeszkody na ich drodze wydają się nie do przeskoczenia, wszyscy wydają się być przeciwko nim, ale nie czytelnik – kibicuję tym bohaterom, chociaż wiem, że gdybym żyła w tamtych czasach, to zapewne robiłabym to, co większość…
Jak wspomniałam, podoba mi się klimat i tło historyczno-społeczne tej książki – Warszawa pod zaborami, skomplikowane zależności między śledczymi, a policją, nieufność, czy może wręcz pogarda Polaków-patriotów do służb mundurowych, intrygi i konwenanse wyższych sfer, ale też świat aktorek teatralnych i tancerek. Nie ma tu słodyczy, jest prawdziwe życie, pełne szarości i trudności, zwłaszcza, że toczy się w tak trudnych czasach.
Co mogę powiedzieć więcej? Czytajcie Warszawiankę i Warszawiankę. Gdy zgasną światła! To nie tylko fascynujące, wciągające i odpowiednio skomplikowane kryminały, ale też po prostu nastrojowe powieści, w których zależności historyczne i społeczne są pokazane po mistrzowsku. Bardzo dobrze czytało mi się tę i poprzednią książkę, obie mnie zaskoczyły, przeniosły do innych czasów i wzbudziły całą masę emocji. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu!
Recenzja we współpracy z Wydawnictwem.
Pierwotnie pojawiła się na blogu.