Z powyższym cytatem trudno się nie zgodzić, gdyż miłość nie jedno ma imię i pojawia się w naszym życiu w różnych okolicznościach, często tam, gdzie nie spodziewamy się jej spotkać. Czy jednak można nauczyć się przyjmować ją, gdy stanie na progu naszego życia. Autorka powieści „Szkoła uczuć” uważa, że można, gdyż poddała swoją bohaterkę takiej właśnie możliwości.
Trzydziestoośmioletnia Zola jest atrakcyjną kobietą odnoszącą sukces, skupioną na karierze i teoretycznie nie potrzebuje nic więcej. Świadomie wybrała samotność, gdyż wie, że nie potrafi utrzymać przy sobie mężczyzny. Dotychczasowe, nieliczne związki skończyły się fiaskiem, więc na razie nie spieszy się z kolejnym zaangażowaniem, by znowu nie być rozczarowaną.
Tak naprawdę pragnie miłości, ale trudno jej się na nią otworzyć, co bardzo przeżywa jej mama, która wciąż szuka dla córki kandydata na męża. To z jej inicjatywy Zola zaczyna uczęszczać na terapię do Tamary, w czasie, których uświadamia sobie jak bardzo pragnie bliskości kogoś, kto będzie ją kochał bezwarunkowo. Niestety, mimo że te sesje mają miejsce regularnie od trzech lat, Zola nadal nie jest gotowa na związek.
To wydało mi się dziwne w tej historii, bo albo psycholog był kiepski, albo pacjentka oporna na zmiany. W końcu Tamara proponuje Zoli udział w pewnym projekcie pod nazwą „Szkoła uczuć”, który został stworzony przez zespół terapeutów dla kobiet po przejściach. Turnus ma odbyć się w pensjonacie "Olimpia" w Sopocie i składać się z cyklu warsztatów w czasie, których kluczowym elementem jest praca z partnerem zastępczym. To tam Zola poznaje Mateusza, z którym zaczyna tworzyć szczególna więź, ale oboje wiedzą, że zapisy zawarte w umowie projektu nie pozwalają na kontynuację znajomości po zakończeniu terapii.
„Szkoła uczuć” to powieść obyczajowa z elementami psychologiczno-refleksyjnymi. Większość fabuły zdominowana jest przez przemyślenia głównej bohaterki, która analizuje swoje życie, wraca pamięcią do przeszłości opowiadając nam o sobie i tym, co przeżyła w dzieciństwie oraz w latach szkolnych, ale też dorosłym życiu. Wraz z jej narracją dowiadujemy się też o innych osobach zarówno w dotychczasowych wydarzeniach, jak i tych, które biorą udział w terapii nad morzem.
Przyznam, że czytało mi się ją dosyć ciężko, a to ze względu na ogrom partii tekstu, w których praktycznie nie ma żadnych dialogów, a jedynie snuje się opowieść o wydarzeniach w życiu bohaterki. Przez kilka pierwszych rozdziałów trudno mówić o jakiekolwiek akcji, gdyż mają one charakter opisowy, przypominający wspomnieniowe rozważania Zoli, która przybliża swoje obecne życie, problemy z którymi się mierzy, opowiada o sesjach, ich przebiegu, powodach, dla których zdecydowała się na skorzystanie z pomocy psychoterapeutki, ale też swoim nieudanym małżeństwie, przyjaźniach, relacjach z rodziną podejmowanych decyzjach. Miałam wrażenie, że kobieta wciąż krąży wokół do wciąż tych samych tematów, chociażby nieudanych związków.
Nie mam zastrzeżeń do stylistyki, poprawności układania zdań, ale zabrakło mi nieco romantyzmu, lekkości, rozbudowania niektórych wątków, a przede wszystkim bardziej plastycznego wyeksponowania emocji, gdyż wbrew pozorom dzieje się dosyć sporo, ale nie mogłam jakość wniknąć w to, co przeżywa bohaterka. Poza tym miałam nie raz wrażenie, że Zola zachowuje się i myśli jak nastolatka, a nie jak kobieta dojrzała z bagażem przeszłości. Swoimi teoriami i podejściem była irytująca, co uwidoczniło się w kontaktach z Mateuszem i jej początkowym nastawieniem do ich relacji.
Z pewnością powieść zadowoli tych, którzy lubią psychologiczne rozważania dotyczące wewnętrznych dylematów. Dla mnie było ich za dużo, i zbyt zdominowały główny motyw, na który czekałam, czyli wkroczenie w życie Zoli mężczyzny jej życia. Następuje to dopiero w drugiej połowie powieści i wówczas zaczyna się bardziej dynamiczna akcja, ale trudno tu mówić o emocjonalnym wybuchu. W momencie, gdy pojawia się kwestia udziału w projekcie psychologicznym, pojawiają się różne rozmowy, ale i tak opisy przytłaczają swoją ciągłą formą. Dialogów jest wówczas trochę więcej, ale czasami sprawiają wrażenie zbyt suchych, pozbawionych emocji, przynajmniej w moim odczuciu.
Nie do końca odpowiadało mi sposób, w jaki potraktowała autorka swoich bohaterów w ostatnich rozdziałach, więc w efekcie nie jestem usatysfakcjonowana tą lekturą. Podążając za kolejnymi wydarzeniami w życiu Zoli miałam nadzieję, na zupełnie inne rozwiązanie jej sytuacji. Nie potrafiłam wczuć się w jej sytuację, mimo że nie brakuje wydarzeń o różnym zabarwieniu.
Pani Tatiana Żak debiutuje na polskim rynku tą powieścią i z pewnością dysponuje dobrym warsztatem pisarskim, więc mam nadzieję, że kolejne jej powieści będą coraz lepsze i barwniejsze, a przez to bardziej wciągające.
Książkę przeczytałam, dzięki portalowi Czytajmy Polskich Autorów
https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2022/03/1022-szkoa-uczuc.html