Wymazana granica. Śladami II Rzeczpospolitej recenzja

Wystarczy jeden gest, jeden uśmiech, by zobaczyć, co kryje się w drugim człowieku. W spracowanych dłoniach ukryte są trudy dnia codziennego. A za kilkoma zmarszczkami kryje się cały wachlarz emocji. Smutek, trwoga i radość. Całe życie skrywane w sercu, które tak boleśnie zostało naznaczone. Kiedyś Polska, znajome ziemie. Dziś obcy kraj. Niby swoje, obecnie nieznane. Tak jakby wymazane...

Po Wymazana granica. Śladami II Rzeczpospolitej sięgnęłam z nieskrywaną ciekawością. Choć zazwyczaj stronie od publikacji, w których kontekst II Rzeczpospolitej wysuwa się na pierwszy raz, to tym razem zrobiłam wyjątek. Liczyłam na porządną dawkę nie tylko wiedzy, ale przede wszystkim szerokie zaprezentowanie tematu. Który jak wiemy, jest, dosyć trudny. Na przestrzeni lat nasi przodkowie nie raz doświadczyli wojennej zawieruchy czy byli przesiedlani na obce ziemie. Dlatego tak ważne było dla mnie uchwycenie tego wątku. Pokazanie jak bardzo człowiek przywiązany może być do swojej ojcowizny, wbrew temu, co dzieje się za przysłowiowym płotem.

Nie przedłużając i bez zbędnego opisu mogę powiedzieć, że jest to pozycja nie tyle, ile ciekawa, co wybitna. Autor przejechał wzdłuż i wszerz i dał czytelnikowi, to co najważniejsze: serce i ogrom ciekawych historii zamkniętych na kartach książki. Miłośnicy historii znajdą tu szeroki kontekst, który nie raz pokaże, że nie wszystko jest takie oczywiste. Nie raz w mojej głowie kołatały różne refleksje, które co chwile ulegały zmianie. Sympatycy reportaży zaś otrzymają cały wachlarz ciekawych i często chwytających za serce opowieści.

Kaszuby, Polesie czy Wołyń to tylko niektóre granice, które zostały bezpowrotnie wymazane. Stając się, niemym świadkiem, tamtych dni. Wojna, wzajemne kłótnie czy zawiść pokazały, że nie łatwo jest odbudować stracone relacje. I choć lata lecą, to wciąż pielęgnowana jest pamięć i tradycja.

Jeśli szukacie książki, która ukaże szeroki kontekst danego zagadnienia, pokaże zarówno wątki społeczne, jak i polityczne, to trafiliście pod dobry adres. Z niecierpliwością czekam na kolejne pozycje Pana Grzywaczewskiego.