Tą książkę z pewnością większość naszych stałych czytelników pamięta. Pierwszy tom "Ostatniej spowiedzi" już Wam polecałam jakiś czas temu.
A dziś chciałabym napisać co nieco o dalszych losach tej nietypowej pary i ich przyjaciół. Muszę przyznać, że autorka tej serii długo trzymała nas z niepewności więc z ogromną niecierpliwością przystąpiłam do lektury. Byłam strasznie ciekawa, co wydarzyło się później.
No i teraz mam problem, bo opisując tom pierwszy nie chciałam Wam zdradzać zakończenia. Jak więc mam opisać Wam kontynuacje tej historii nie nawiązując do tego co się stało na końcu poprzedniej części? Osoby, które już czytały tom I z pewnością wiedzą co mam na myśli, ale ci którzy do niej jeszcze nie dotarli po dzisiejszej recenzji mogą dowiedzieć się ciut za dużo :) Ale wiecie co? Sadzę, że uchylenie tego rąbka tajemnicy nie popsuje nikomu dobrej zabawy, bo tak czy inaczej te książki bardzo wciągają i znajomość zakończenia którejkolwiek z nich na pewno nie zniechęci nikogo do lektury. Nawet sądzę, że może zachęcić. Czego więc dowiemy się czytając kolejny tom "Ostatniej spowiedzi"?
A więc tak. Bradin trafia do szpitala. Postrzał na szczęście nie jest śmiertelny, ale niestety i tak sytuacja nie wygląda za ciekawie. Chłopak jest w bardzo ciężkim stanie, a Ally i Tom odchodzą od zmysłów. Jego brat zadręcza się, że przez wydarzenia, które miały miejsce w pierwszym tomie (nie powiem jakich) i które chłopak mylnie zinterpretował - będzie mu znacznie trudniej dojść do zdrowia o ile w ogóle przeżyje ten wypadek. A Ally zapomina o wszystkim czuwając przy łóżku ukochanego. Na szczęście nasza gwiazda po pewnym czasie odzyskuje przytomność, lecz.... to wydarzenie a pewnością nie jest tak cudowną chwilą, której się spodziewamy. Dlaczego? Hm... może znów Was potrzymam troszkę w niepewności? Jestem pewna, że chętnie dowiecie się tego sami.
Podczas recenzji pierwszej części "Ostatniej spowiedzi" pisałam, że to przepiękny romans dla młodzieży. Ale wiecie co? Myliłam się. Faktycznie książka jest śliczna, a i miłości na pewno nam w niej nie zabraknie. Ale to nie tylko lektura dla młodzieży. Ja sama czytałam ją z zapartym tchem i nie potrafiłam się od niej oderwać, a do tej kategorii wiekowej już dawno się nie zaliczam. Wydarzenia w tej powieści wciągają i sprawiają, że wszystko dookoła przestaje mieć znaczenie. A miłość, o której czytamy powoduje, że cieplutko nam się robi w serduszku. Bradin i Ally są cudowną parą. Co prawda w ich związku nie jest tak znowu różowo. Czasem przechodzą kryzys. Niekiedy górę bierze zranione ego czy upór. Ale ich uczucie jest tak silne, że przezwycięży wszystko bez względu na okoliczności. I pewnie dziwicie się, że tym razem nie narzekam na nadmiar cukru w tej powieści. Że nie śmieje się z tego, że autorka przesłodziła znacznie tę historię. Bo nie ukrywam, że tak właśnie jest. Ale tym razem zupełnie mi to nie przeszkadzało. Czytałam tę książkę z ogromną przyjemnością. Kibicowałam ich bohaterom i cieszyłam się, gdy wszystko układało się jak należy.
I wicie co? Czeka nas jeszcze jedna część tej serii. A co tym razem wydarzy się w życiu Badina i Ally? Hm... trudno powiedzieć. Ja już nie mogę się doczekać, aż się dowiem i mam nadzieję, że tym razem autorka tych książek nie będzie nas tak długo trzymała w niepewności.