Książka w której uczucia grają główną rolę, to zazwyczaj wspaniała książka. Jeśli dodamy do tego plastyczny język oraz umiejętne opisanie tego, co nieopisywalne, powstaje arcydzieło. „Ostatnia spowiedź” ujęła moje serce. Dla krytyków być może nie będzie to dzieło genialne, lecz dla mnie owszem, bo czytając je, serce szybciej mi zabiło, a emocje były tak prawdziwe… jakby ta historia toczyła się obok mnie.
Tym razem mamy do czynienia z tomem drugim „Ostatniej spowiedzi”. W poprzednim Nina Reichter zdążyła mnie oczarować i sprawić, że przez długi czas wprost nie mogłam zapomnieć o bohaterach tej książki – szczególnie po tak dramatycznym zakończeniu. Znów mogłam ujrzeć oczami wyobraźni, jak rozwija się wielka miłość między ludźmi, którym według niektórych się ona nie należy . Po raz kolejny odkrywałam krok po kroku historię romansu w najokrutniejszym świecie show-biznesu. W ostatnim tomie przekonałam się jak los się nami zabawia i stawia na naszej drodze ludzi, których może lepiej byłoby nie poznać. Teraz miłość Ally i Bradina przechodzi przez wiele trudów i prób. Rockman próbując zapomnieć o ogromnej zdradzie najbliższych mu osób, pragnie umrzeć, wyłączyć emocje, jednak gdy pewne sytuacje znajdują choć cień wytłumaczenia, Bradin będzie pragnął ponownie znaleźć się w ramionach swojej ukochanej. Pytanie tylko czy Tom pozostanie fair wobec brata i jego dziewczyny. Czy osoba bez zahamowań będzie potrafiła zwyczajnie odstąpić komuś to, na czym mu zależy?
Szczerze mówiąc obawiałam się, że po ochłonięciu z emocji po tomie pierwszym i tak długiej przerwie, drugi tom już mnie nie zachwyci, nie porwie mnie ta historia miłości. Jak dobrze, że moje obiekcje były tak mylne. Już od pierwszych stron poczułam tę świeżą atmosferę gorącego romansu. Znacie to uczucie, gdy czytacie np. swój pamiętnik i nagle wiele wspomnień wraca z taką samą siłą, jak kiedyś? W ten właśnie sposób czułam się, gdy powróciłam do tej jakże romantycznej opowieści. Bohaterzy jak zwykle bardzo realistyczni, to było jak czytanie prawdziwej historii, a nie jakiejś tam zmyślonej. Jeśli czytaliście już tom pierwszy, to wiecie jak autorka potrafi opisać wygląd prawdziwej miłości. Nie spodziewałam się, aż tak dobrych opisów uczuć w książce młodzieżowej. Tu nie ma miejsca na banały, są same konkrety. Między bohaterami wybucha ogień, albo nadchodzi epoka lodowcowa.
Co natomiast jest w tej książce tak piękne, że urzekła ona serca setek ludzi? Moim zdaniem słowa. Nie zwykłe, tylko magiczne. Znalazłam tu dziesiątki pięknych słów i sentencji, które trafiały dokładnie w środek mojego serca. Ninie Reichter należą się ogromne gratulację, ponieważ jest niesamowita w przenoszeniu emocji na papier. Słowami z tej książki mogłabym się rozkoszować każdego dnia, aż do znudzenia i wiem, że w tym odczuciu nie jestem sama. Dlatego polecam Wam „Ostatnią spowiedź”, przekonajcie się sami, dlaczego ma ona tak wielu fanów.
„Co to znaczy, że należymy do siebie? To znaczy, że jesteśmy połączeni funkcją odwrotnych emocji. Ktoś dotyka ciebie... a to ja czuję ból.”