„Czy była to żywa niegdyś istota, którą coś zmiażdżyło z potworną siłą, wysysając krew przez tysiąc otworów, jakie ziało w tej groteskowo niekształtnej bryle? (...) Ro-dzaj tortur, jakim poddano zwierzę, by osiągnąć ów efekt był nie do wyobrażenia.”
Jest coś urzekającego w opowiadaniach Lovecrafta, tak przecież schematycznych, tak niedoskonałych i tak wpadających zarazem w pamięć, czasem irytujących z za-wartymi w sobie, powtarzanymi do znudzenia motywami i zwrotami, z powracającymi co chwila: „eonami” i „groteskowymi bluźnierstwami”. Nie da się ukryć, że autor nie był mistrzem formy, zamknął samego siebie w schematyczności i monotematyczno-ści, nie wspominając już o klatce utartych słów i sprawdzonych określeń, wyrażeń, identycznych przymiotników i powracających co rusz, znajomych opisów i podtrzymu-jących nasze zawierzenie szczegółów. A jednak potrafił swymi fantazyjnymi, acz pro-stymi, pozbawionymi zniżania się do wulgarności, czy obcesowości zdaniami tworzyć klimat przekonujący i wciągający niepostrzeżenie, niczym zdradliwa, ciemna toń wód. Jest coś urzekającego w tych krótkich, uderzająco podobnych do siebie utworach. Jakiś autentyczny posmak strachu, dreszcz mile łechcący wyobraźnię i fantazyjna obsesja kusząca ku zwróceniu się w stronę pustej, mrocznej przestrzeni wszechświa-ta.
Cieszę się, że po tak długiej nieobecności Lovecraft powraca do łask naszych wy-dawców. W tym oto tomiku zamieszczono następujące opowiadania:
• Horror w muzeum
• Old bugs (to raczej satyra na temat przyjaciela niż typowy utwór Samotnika z Providence)
• Głuchy, niemy i ślepy
• Pożeracz duchów
• Skrzydlata śmierć (mylnie przemianowana przeze mnie na „Muchę” w recenzji „Koloru z przestworzy”, za co przepraszam zainteresowanych)
• Dziennik Alonzo Typera
• Ostatnia próba
A skoro jesteśmy przy wydawcach - wiem, że tej recenzji nie przeczyta, ale ja to muszę napisać - czy Lovecraft nie może się doczekać choć jednej porządnej grafiki? Drogi Panie, wezmę połowę tego, co zarobiła ilustratorka na tych bohomazach i choć może nie namaluję nic lepszego (bo talentu nie mam), to jednak zaręczam Panu, że moje malunki NA PEWNO nie będą gorsze. A i okładkę zaprojektuję za darmo. Słowo. Na resztę przymknę oko, choć 26 złotych za taką książeczkę może budzić nie-smak, zwłaszcza, że noty znów (tak jak w „Nadnaturalnym horrorze”) pozostawiają wiele do życzenia, a korektor zapomniał o kilku przecinkach na ten przykład.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Lovecrafta albo się lubi albo nie. Ja go uwielbiam i mogę Wam tylko życzyć równie miłego czytania, jakiego ja zażywam dzięki mitologii Cthulhu i jego pobratymców. Dla fanów pozycja obowiązkowa. Dla innych...być może miła odskocznia od bardziej zwartych, złożonych fabularnie horro-rów.