Po rozwodzie z mężem Olga wydaje książkę. Jest ona pewnego rodzaju próbą uporania się z przeszłością. Egzemplarz swojego debiutu wysyła również Ralfowi, pierwszemu partnerowi, który w powieści odgrywa znaczącą rolę. Wraz z momentem, gdy mężczyzna zaczyna lekturę, czytelnik przenosi się do książki bohaterki! Książka w książce mówi o Oli, młodej mamie, którą czeka ślub, ale niespodziewanie odzywa się do niej pierwsza miłość. Sporo starszy partner z dnia na dzień zerwał z nią kontakt, na skutek czego wciąż boi się ponownego odrzucenia oraz wciąż obawia się, że jakiś „błąd” może w niej siedzieć. Obie bohaterki próbują uporządkować swoją przeszłość, by móc ruszyć do przodu.
Początkowo uważałam, że książka ta jest przeciętna. Nie znalazłam w niej błędów ani nawet potknięć, ale jednocześnie nie wzbudzała we mnie większych uczuć. Styl autorki nie należy do tych, które zwykle lubię, ale tym razem miałam jednak ochotę czytać dalej i dalej. Zaczynałam pierwsze zdanie i nagle byłam kilkadziesiąt stron w przodzie! Tkwił w tym urok i zdecydowanie wyczułam w Katarzynie Kalistej potencjał. Miałam jednak wrażenie, że nie wykorzystała go w pełni. A potem akcja książki bohaterki zaczęła się domykać i z każdą kolejną stroną zmieniałam podejście do tego tytułu.
Dawno nie czytałam czegoś z tak ładną kompozycją. Autorce udało się zgrabnie domknąć klamerki, które otworzyła. O Oldze wiemy tak naprawdę głównie z jej książki, gdzie oczywiście nie wszystkie elementy były zgodne z jej życiem, ale zarówno ona jak i Ola musiały uporządkować wspomnienie o człowieku, który kiedyś był dla nich ważny, by ruszyć do przodu. Bez tego nie mogły odważnie stawić czoła temu, co je czekało. Podoba mi się ten zabieg.
Psychika bohaterów została dopieszczona i to wokół niej wszystko się kręci. W „Ostatnim rozdziale” nie znajdziemy porywającej akcji, ale za to dostajemy wyważoną opowieść o ranach na sercu, które bez zasklepienia wciąż potwornie bolą i utrudniają funkcjonowanie. W pewnym momencie fabuła robi się bardziej dynamiczna i dalsze uciekanie przed przeszłością nie jest już możliwe. Obie kobiety stają twarzą w twarz z osobą, przez którą dotąd obawa mieszkała w ich sercu.
Podobali mi się również chociażby bohaterowie. Byli to ludzie, których mogłam polubić. Niektórzy okropnie mnie irytowali, ale inni ogrzewali serce i cieszę się, że mogłam z nimi spędzić choć chwilę. W tak wyważonych historiach jest ważne, by zostali oni dopracowani. Mnie przekonali. Dialogi czy ich codzienność prezentowały się naturalnie.
Nie czułam, jakbym czytała debiut. Raczej jakbym miała w rękach pracę doświadczonej autorki. Nic nie zgrzytało, a drobne rzeczy wyłapuję często nawet u bardzo dobrych autorów! Nie jest to jednak książka dla każdego. Jeśli lubicie, gdy powieść otula was jak kocyk i smakuje jak ciepła herbata po godzinach na mrozie, to zdecydowanie polecam. Doświadczycie uczuć bohatera i to nie wyłącznie pozytywnych, ale zostały one podane w tak zgrabny sposób, że aż mam ochotę zabić brawa. Gdybym miała gwarancję, że Katarzyna Kalista je usłyszy, to bez wątpienia właśnie w tym momencie by wybrzmiały.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.