Powieść Katarzyny Kalisty dość długo czekała na mojej półce, jednak w obecnej chwili uznaję to po prostu za czas “dojrzewania” do tej lektury. Niedawno naszła mnie ochota na przeczytanie dobrej powieści obyczajowej, więc mój wybór padł właśnie na Ostatni rozdział. Czy była to tak dobra powieść, jak mówią/mówiły recenzje? No cóż, na to pytanie odpowiem poniżej.
Olga przeżyła w swoim życiu prawdziwą miłość. Jednak to, co miało być trwałe, okazało się złudne. Teraz kobieta pragnie rozliczyć się z przeszłością i mężczyzną, który złamał jej serce. Postanawia napisać książkę, która pomoże jej zrozumieć, dlaczego nie potrafi zbudować trwałego i dobrego związku. W taki oto sposób na światło dzienne wychodzi Germanicus – historia Oli, właścicielki małej księgarni/kawiarni i tłumaczki. Kiedy kobieta godzi się wyjść za swojego partnera, jej spokojne życie zostaje zburzone przez telefon byłego kochanka. Chce on wyjaśnić, dlaczego zostawił Olę i zerwał wszelki kontakt. Ola postanawia wysłuchać jego tłumaczeń. Zarówno Ola i Olga postanawiają stanąć oko w oko z przeszłością - jaki wpływ będzie to miało na ich życie?
Pierwsze strony tej historii nie napawały mnie zbyt dużym optymizmem - przyznaję to szczerze. Choć bardzo chciałam poznać losy Olgi i Oli, to jakoś nie potrafiłam się wciągnąć w tę powieść. Z czasem jednak, gdy wyłączyłam myślenie i skupiłam swoją uwagę całkowicie na tej książce, zaczęłam zauważać, jak bardzo ta historia jest złożona i jak jednocześnie sprawia, że nie potrafię się od niej odciągnąć.
Główna bohaterka Ostatniego rozdziału, czyli Olga, została wykreowana naprawdę ciekawie. Jest to kobieta, która znalazła w sobie na tyle siły i odwagi, by nie tylko stawić czoła swojej dawnej miłości, ale i by rozwikłać zagadkę, dlaczego nie potrafi zbudować zdrowego związku. Już sama ta kwestia wydała mi się szalenie ciekawa, no bo umówmy się - nie każdy byłby w stanie stwierdzić coś takiego i raczej zrzucałby całą winę na drugą stronę. Olga tak nie zrobiła i za to jestem autorce wdzięczna.
Ola, która odegrała główną rolę w Germanicusie, wzbudziła we mnie z kolei bardzo sprzeczne uczucia. Z jednej strony irytowała mnie swoim brakiem zdecydowania i taką przesadną niezależnością i pragnieniem pokazania, jaka to ona nie jest silna. Oczywiście, byłam w stanie zrozumieć jej postępowanie, ale nie zmieniło to faktu, że bywało to denerwujące. Z drugiej jednak strony postać ta wzbudziła we mnie coś na kształt podziwu – bo nie każdy byłby w stanie wysłuchać osoby, która dosłownie złamała temu komuś serce.
Katarzyna Kalista zastosowała tutaj bardzo ciekawy zabieg. Umieściła w książce drugą książkę, gdzie nie zostało to rozmieszczone na wszystkie strony, a umieszczone w konkretnym odcinku – historia Oli zajęła jakieś dwieście trzydzieści stron całej książki, co myślę, że stanowi naprawdę ciekawą informację. Jednym może ten zabieg przypaść do gustu, drudzy stwierdzą, że to marnowanie miejsca. Co kto woli – mnie taki stan rzeczy bardzo przypadł do gustu. Germanicus, który zajął właśnie te ponad dwieście stron, otrzymał dość specyficzne zakończenie. Niby wyjaśniające wszystko, a jednak niezamykające tej historii do końca. Czy kiedyś dowiem się, jak skończyła się historia Oli? Mam nadzieję, że tak.
Ostatni rozdział to pozycja, która zdecydowanie nie spodoba się wszystkim. Ci, którzy nie są fanami umieszczania w jednej historii drugiej, opowiadającej o kimś zupełnie innym, mogą czuć rozczarowani. Jednak ci, którym nie przeszkadza coś takiego, z pewnością z ciekawością zagłębią się w historie Olgi i Oli - dwóch kobiet, które teoretycznie dzieli wszystko, ale łączy naprawdę dużo. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem i na pewno będę sięgać po inne powieści Katarzyny Kalisty.