Miałam wielką chrapkę na tę książkę i wielkie oczekiwania, bo napis na okładce, że jest to bestseller „The New York Times” podziałał na mnie tak kusząco, jak może tylko miód działać na głodnego niedźwiadka. Jak się jednak okazało ten miód okazał się… sztuczny.
„Ucieczka” jest z pewnością poprawną książką, która wciąga od pierwszych stron tajemniczym klimatem i mnoży w głowie czytelnika wiele pytań, domysłów oraz niepewności co do nakreślonej przez autorkę fabuły i to akurat jest świetne, ale jednak w trakcie rozwoju sytuacji pozostawiać może (przynajmniej we mnie) sporo niedosytu i poczucia, że strasznie dużo w tej książce naiwności i właśnie (zwłaszcza pod koniec historii) sztucznego lukru.
Szkoda, bo liczyłam, że zakończenie będzie trzymało tak samo mroczny i przerażający niemal poziom jaki zapowiadał się początkowo, ale do podsumowań jeszcze dojdziemy...
Główną postacią tej książki jest Rosemary Tulle, która w olbrzymiej desperacji i determinacji postanawia wyruszyć na ratunek swojej „siostrze” (celowo zaznaczam, bo jest to ważne, ale nie zdradzę dlaczego żeby nie wypaplać szczegółów) która znalazła się w bardzo dziwnym i tajemniczym miejscu jakim jest ośrodek Halcyon Hall i zagraża jej tam śmiertelne niebezpieczeństwo. Rosemary próbuje się ze wszystkich sił dostać do tej placówki i spotyka ją przez to wiele strasznych wydarzeń, a jednocześnie odkrywa, że Genevieve zaginęła…
Zrozpaczona kobieta znajduje jednak sposób, by odkryć co dzieje się w murach tego upiornego miejsca i już jako pracownik, decyduje się narażać własne życie w bardzo istotnej kwestii walcząc o poznanie prawdy. Jak możecie się domyślać, nie wróży to niczego dobrego... a jednak można zostać mocno zaskoczonym, bo tyle razy ile udaje się Rosmeary oszukać śmierć to aż niewiarygodne…
Autorka bardzo dobrze przedstawia nam historię całej rodziny Rosemary. Dowiadujemy się jakie panują w niej relacje, kto kim dla kogo jest i co tak naprawdę wydarzyło się wiele lat temu oraz jak to wszystko łączy się z obecną historią i tym strasznym miejscem. Jest wiele tajemnic, żalu, goryczy i okropieństw, ale też nadziei, że wszystko da się naprawić.
Nie jest to jedyny wątek rodzinny, bo akcja rozbudowana jest bardziej i pojawią się dodatkowe postacie związane już z samą wyspą i nowoczesnym ośrodkiem, które znały to miejsce za czasów kiedy był jeszcze zakładem zamkniętym.
Podobał mi się bardzo wątek sióstr u których Rosemary znalazła schronienie na wyspie, bo panowała w ich domu taka mroczna i niespotykana atmosfera chociaż na pozór wszystko wydawało się bardzo zwyczajne… Może nawet aż za dużo tych nazwisk i imion pada, bo w pewnym momencie można się nawet pogubić i zdezorientować kto tak naprawdę ma w tym wszystkim dobre intencje... Niech będzie, to jeszcze da się to przeżyć, ale wplatanie do tego wszystkiego wątku miłosnego świadczy już o tym, że to musiała pisać kobieta i to mi finalnie przeszkodziło i popsuło ostatecznie ten mroczny klimat, a także zasądziło taką- a nie wyższą ocenę.
Przy całej ciemności i tajemniczości jaka się zapowiadała jakoś tak łatwo i naiwnie właśnie jak wspomniałam na początku to wszystko się potoczyło i finalnie rozwiązało. Zbyt gładko i słodko, zabrakło mi mocnego nokautu po jakim ciężko miałabym się podnieść. Nie zniechęcam jednak nikogo, bo książka sama w sobie jest dobra, z tym jednym, moim małym "ale".
Tak czy siak był to dobrze spędzony czas. Kto lubi poczuć adrenalinę, ale w wersji soft czyli rekreacyjnej karuzeli zamontowanej w parku dla dzieci niż przygodzie w wersji hard na diabelskim młynie w lunaparku to „Ucieczka” jest dobrym pomysłem.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl