„Bo potwory nie istnieją, Cornelu, ale ludzie tak. Są jacy są. I to właśnie jest najbardziej przerażające”. O prawdziwości tych słów pewnie przekonaliście się już nie jeden raz w swoim życiu. Jednak bohaterowie książki „Krąg. Nieproszeni goście”, z której pochodzi ten cytat, musieli się zmierzyć zarówno z tymi pierwszymi potworami, czyli pozornie nieistniejącymi, jak i tymi drugimi najbardziej niebezpiecznymi i wreszcie tymi najgorszymi, czyli demonami przeszłości. Sierociniec na odludziu miał stać się azylem dla poranionych i doświadczonych przez los chłopców, a okazał się miejscem ze straszną historią owianą tajemnicą i polem walki, którą każdy z nich musiał stoczyć przede wszystkim z samym sobą i własną traumą. To opowieść przepełniona zarówno mrokiem, jak i światłem nadziei, opowiadająca o blaskach i cieniach dorastania, czyli: pierwszej miłości, zawiązywaniu przyjaźni, poszukiwaniu własnej tożsamości płciowej, próbach zaakceptowania odmienności zarówno u innych, jak i u siebie, wreszcie radzeniu sobie z traumą związaną z wykluczeniem, porzuceniem, molestowaniem czy żałobą. Ogromny bagaż doświadczeń jaki zebrali bohaterowie tej książki wydaje się wręcz nie do udźwignięcia i poczujecie to, kiedy wraz z nimi będziecie musieli go nieść na swoich barkach, bo wierzę, że tak jak ja zapragniecie z całego serca ich wesprzeć.
Nie potrafię pisać o tej książce bez emocji, bo ona sama wręcz nimi buzuje i kipi. Silencio jest prawdziwym wirtuozem, jeśli chodzi o kreację bohaterów. Każda postać jest dopracowana w najdrobniejszym aspekcie psychologicznym. Nie ma tutaj płaskich i nic nie wnoszących do historii bohaterów. Tutaj każdy jest jakiś, nieustannie się rozwija, a właściwie odsłania nowe warstwy osobowości. Nie sposób nie kibicować tym chłopakom, którzy rozbici i poranieni przez los próbują się posklejać na nowo. Jednak aby móc przykleić plaster na ranę, najpierw trzeba ją przemyć, a to początkowo zaboli, bo przywoła trudne wspomnienia. I wiecie co, ja nie tylko musiałam razem z nimi przez to wszystko przejść, ale chciałam i to wielka zasługa autorki.
Przepadłam podczas lektury i broniłam się z całych sił przed powrotem do rzeczywistości. Wskoczyłam w odmęty mrocznego klimatu i nie mogłam się wydostać… Było intrygująco, niepokojąco, a ja z napięciem śledziłam rozwój wypadków. Finał okazał spektakularny i pozostawił mnie z wielkim wow! Czekam z niecierpliwością na kolejną część! Czytajcie, naprawdę warto!
PS Zaznaczyłam sobie wiele fragmentów w tej książce, ale szczególnie jeden bardzo do mnie przemówił: „Próbuję ci powiedzieć, że kiedy na siłę szukasz potworów, zaczynasz je dostrzegać tam, gdzie tak naprawdę ich nie ma. I sam zaczynasz przypominać jednego z nich”. Refleksje pozostawiam Wam...