Do powieści Margaret Atwood podchodziłam niczym pies do jeża. Nie dlatego, że uważam ją za coś złego i niegodnego mojej uwagi. Bardziej chodziło tutaj o ładunek emocjonalny, jaki niesie za sobą ta historia. Niedawno dotarła do mnie jednak jedna z najnowszych premiery wydawnictwa Jaguar, czyli Opowieść podręcznej w formie opowieści graficznej. Uznałam więc, że to świetna okazja do poznania tej historii, chociażby w takiej lżejszej odsłonie. Czy przypadła mi ona do gustu? O tym opowiem za chwilę.
Kiedy zaczęłam czytanie tej powieści, nie miałam żadnego pojęcia o tym, czego mogę się tutaj spodziewać. Już pierwsze sceny jednak pokazały mi, że poznawanie historii Fredy i innych podręcznych nie będzie prostą i przyjemną lekturą. Mimo tego, że jest to przedstawienie tej ciężkiej i niesamowicie przerażającej powieści w formie graficznej, to i tak czuć tutaj ten ogromny ładunek emocjonalny - zwłaszcza patrząc na ostatnie wydarzenia, które wydarzyły się w naszym kraju.
Warto w tym miejscu wspomnieć, o czym właściwie jest to powieść. Otóż autorka ukazuje dystopijną wizję świata i społeczeństwa, gdzie kobiety nie mają żadnego prawa głosu i służą za narzędzie rozrodu - są zapładniane, nie mogę się temu sprzeciwić, a po urodzeniu dzieci są im odbierane. Ich kolor to czerwień, która często kontrastuje z ich bladą, zniszczoną cerą. Podręczne nie mają dostępu do środków pieniężnych i są całkowicie zależne od mężczyzn.
Główna bohaterka została ciekawie wykreowana i muszę przyznać, że udało jej się wzbudzić we mnie nie tylko moją sympatię, ale też i pewnego rodzaju współczucie. To, co musiała przechodzić ta kobieta (oraz inne podręczne) było okropne, straszne i absolutnie nie chcę sobie wyobrażać, jak ja bym postępowała w takiej sytuacji.
Powiem szczerze, że pisanie tej opinii jest dla mnie dość ciężkie. Opowieść podręcznej wzbudziła we mnie mnóstwo emocji i sprawiła, że zaczęłam realnie obawiać się o naszą przyszłość. Nie chcę też zabrzmieć jak stara ciotka, która panikuje na myśl o każdym, nawet najmniejszym zagrożeniu, jednak tak to wygląda z mojej strony – i wiem, że nie tylko, bo kilka innych czytelniczek tej pozycji wyraziło podobne stanowisko.
Powieść graficzna ma świetną kreskę, a kolory, które dobrano do przedstawienia całej historii, zostały idealnie wręcz dopasowane, potęgując jeszcze odbierane bodźce emocjonalne ze strony tej książki. Jestem zachwycona talentem Renée Nault, ponieważ ilustratorka wykonała genialną robotę, jeśli chodzi o rysunki i dopełniła tym samym całą historię, nadając jej smaczku. Jakby tego było mało, co nie?
Po skończeniu tej pozycji jestem przekonana, że sięgnę w przyszłości po pełen egzemplarz Opowieści podręcznej oraz drugiego tomu tej historii. Poczułam się nie tylko zachęcona do tego, ale również zaintrygowana tym, co jeszcze autorka zawarła na kartach swojej powieści. Jeśli chodzi natomiast o tę książkę, to uważam, że ona bezsprzecznie zasługuje na uwagę każdego czytelnika, bez względu na jego płeć, wyznanie, kolor skóry czy sposób patrzenia na świat. Ta książka poraża, uczy, przestrzega i pokazuje, jak będzie wyglądać nasze społeczeństwo, gdy dopuścimy do tak okropnych czynów.
Zdecydowanie nie jest to książka dla czytelników o słabych nerwach - jeżeli należycie do tej grupy, zalecałam na ten moment odłożyć tę lekturę w czasie. Jednak, jeśli czujecie się na siłach, to koniecznie przeczytajcie tę historię i przekonajcie się o jej genialności.