Po południu postanowiłam odpocząć i po prostu miło spędzić czas z książką. Co prawda, tytuł ten jeszcze przedwczoraj miał spokojnie czekać na swoją kolej, bo terminy mnie gonią, ale niestety tematyka tak bardzo mnie zainteresowała, że musiałam chociaż zacząć wczoraj ową powieść. Skończyć mi się nie udało, więc dzisiaj sięgnęłam ponownie po historię niewiernej żony.
Wielokrotnie w swoim życiu zastanawiałam się nad tym, co myślą, co czują takie osoby, te zdradzające, te, które ranią, krzywdzą, niszczą związek, oszukują. Tu moja ciekawość została zaspokojona, lecz nie będę ukrywać, że po przeczytaniu kilku pierwszych stron miałam zamiar książkę odłożyć. Autorka nie ocenia, ja niestety jestem bardzo krytyczna w tym temacie, dla mnie zdrada to zdrada, nie ma odcieni szarości, jest tylko biel i czerń. Nigdy nie mogłam pojąć, po co ktoś świadomie pakuje się w chory układ? Lepiej rozwieść się i wtedy spotykać z kimś innym, nie oszukując, nie mając wyrzutów sumienia...
Magdalena Witkiewicz przekonała mnie do "Opowieści niewiernej", tak doskonale oddała myśli, uczucia, emocje bohaterki, że nawet momentami było mi jej żal. Nie umiałam się jednak postawić w jej sytuacji, wczuć w jej postać, od początku bowiem denerwowało mnie jej zaślepienie, ale wiem, że takie kobiety istnieją. Ja osobiście nie rozumiem ich, nie pochwalam ich postępowania, ale do pewnego stopnia zaczynam widzieć to trochę inaczej. Trochę. Nie do końca.
Ewa po prostu świadomie wplątała się w chory, zupełnie niepotrzebny układ, na własne życzenie, przez nikogo nie zachęcana. Stojąc z boku możemy pozwolić sobie na krytykę, na "gdybanie", bo to nie my, nie nasze życie, bo my byśmy tak nie postąpili, bo jesteśmy tacy mądrzy...Ta kobieta również nigdy nie pomyślałaby, że zdradzi, że będzie w stanie to zrobić, a jednak... Autorka pozostaje w tym wszystkim neutralna, nie ocenia, nie zmusza nas do przyznania jej racji, bo tu nikt nie ma racji, do polubienia swojej bohaterki, czy znienawidzenia jej osoby. Przedstawia nam po prostu opowieść niewiernej, a co z tym zrobimy zależy od nas samych.
Dla mnie najbardziej sympatyczna postać w tej książce to Małgosia, polubiłam ją od samego początku. Jest przyjaciółką Ewy, pomaga jej w wielu sytuacjach, potrząsa wtedy, gdy trzeba, przytula, gdy łzy cisną się do oczu naszej zdradzającej. Bardzo jej zazdroszczę takiej przyjaźni.
Pisarka po raz kolejny stworzyła historię prawdopodobną, niebywale szczerą i prawdziwą, wyraziste postaci, życiowe, pełne prawdy zdarzenia, wszystko to, co mamy w naszej rzeczywistości, a nawet więcej. Możemy przy tej książce coś poczuć, nad czymś się zastanowić, choć nie będzie tylko łatwo i przyjemnie. Wszystko kończy się tak, jak powinno było się zacząć, gdybyśmy tylko byli zawsze tacy mądrzy "przed", a nie "po", bylibyśmy szczęśliwi i wszystko byłoby cały czas idealnie. Niestety, uczymy się tylko na własnych błędach, wyciągamy z nich wnioski, i lekcje życia są nam niebywale potrzebne, dzięki nim uczymy się pokory, bycia szczęśliwymi, szczerymi, żyjemy tak, by i nam, i innym było dobrze. I najważniejsze, zawsze warto rozmawiać, od początku związku mówić, co myślimy, co czujemy, co nas boli, z czym nam jest źle, niewygodnie, co nas razi, co nam się nie podoba, bez tego możemy zabłądzić, skręcić w ciemną uliczkę.