„Wiesz, że twoja prawda, ta, którą skrywasz przed światem, jest tym, czego najbardziej się boisz.”*
Każdemu z nas chociaż raz w życiu śnił się koszmar, który sprawił, że obudziło się zlanym potem, z przyspieszonym biciem serca, a może nawet i krzykiem na ustach. Ale czy zdarzyło się komuś zetknąć na jawie z potworem ze snów? Marą, na której widok powinno zacząć się uciekać z wrzaskiem, a która wzbudza jedynie rozczarowanie i jakby ulgę - bo przecież to nie jest racjonalne, ponieważ to nie może dziać się naprawdę - gdyż to coś innego budzi paraliżujący strach.
Conor O'Malley to trzynastoletni chłopiec, któremu ostatnio nie wiedzie się za dobrze. U jego mamy wykryto raka i chociaż od razu podejmuje leczenie poprawa zawsze jest chwilowa, na dodatek wszyscy dowiadują się o ich sytuacji i zaczynają traktować go wyjątkowo, wszystko jest mu pobłażane, nie ponosi kar, staje się niewidzialny. Najgorszy jest jednak koszmar, który nawiedza go noc w noc od momentu wykrycia choroby u najbliższej mu osoby. Pewnej nocy coś jednak się zmienia, nastolatek budzi się o 00:07 słyszy jak coś go nawołuje. Kiedy podchodzi do okna widzi… strasznego i mrocznego potwora o kształcie drzewa cisu. Wbrew pozorom Conor się nie boi i nie ucieka, to nie tego boi się najbardziej. Okazuje się, że potwór ma dla Conora niespotykaną propozycję, opowie mu trzy historie w zamian za jedną jego, ale nie byle jaką, zmyślaną lub zasłyszaną, musi być własna i prawdziwa…
„Niekiedy ludzie muszą najmocniej okłamywać właśnie samych siebie.”**
Już od momentu ukazania się zapowiedzi „Siedmiu minut po północy” książka wzbudziła ogromną ciekawość wśród czytelników. Intrygowała niesamowitą, wręcz mroczną okładką, burbem, który zapewniał, że o tej publikacji nie będzie można zapomnieć no sytuacji w której powstała. Tak naprawdę pomysł na tę historię był autorstwa Siobhan Dowd (autorki między innymi dwóch powieści dla młodzieży), która przegrała z chorobą i nie starczyło jej czasu by dokończyć to co zaczęła, zostawiła pomysł, bohaterów oraz początek. Patrick Ness, któremu zaproponowano dokończenie książki, początkowo nie chciał się tego podjąć, ale w ostatecznie zmienił zdanie i korzystając z tego co pozostawiła Dowd stworzył coś tak piorunującego.
Jak dużo można przekazać emocji, uczuć, wrażeń na zaledwie 216 stronach, do tego pełnych ilustracji zajmujących czasem nawet po dwie kartki? Krótkimi, prostymi, a nawet zwykłymi zdaniami? Okazuje się, że bardzo dużo. Patrick Ness stworzył powieść oszczędną w górnolotne słowa, ale za to bogatą w treść uderzającą w czytelnika jak taran, rozbrajającą i zmuszającą do refleksji, ciągłego analizowania tego, co się przeczytało. Autor pisze w sposób, który bez problemu trafia do odbiorcy jeśli ten będzie potrafił wyczytać to co chce pisarz przekazać, zarówno bezpośrednio, jak i między słowami. Fabuła „Siedmiu minut po północy” jest dokładnie przemyślana i dopracowana, dzięki czemu stopniowo zanurzałam się w świat głównego bohatera i wraz z nim, stopniowo odkrywałam prawdę, która nie jest może zaskoczeniem, ale trafia do serca i wywołuję burzę emocji. Ness porusza temat ogromnie trudny, ale bez wątpienia udaje mu się podołać trudnemu zadaniu przedstawienia go realistycznie i obrazowo.
„Nie zawsze musi istnieć jakiś dobry bohater. Tak jak i nie zawsze musi istnieć zły. Większość ludzi plasuje się gdzieś pośrodku.”***
Jeszcze zanim zanurzyłam się w historie zostałam oczarowana oprawą graficzną książki stworzoną przez Jima Kaya. Czarno białe ilustracje zachwycają swoją mrocznością, tak pasującą do utworu. Wzbudzają niepokój oraz grozę i niesamowicie współgrają z tekstem, tworząc jego dopełnienie. Osobiście nie mogłam się na nie napatrzeć, nie jestem znawcą, ale nawet taki laik jak ja potrafi dostrzec i docenić nakład pacy w nie włożony. Bez tego powieść nie byłaby już taka sama.
Jeśli chodzi o postacie to na szczególną uwagę zasługują Conor oraz sam potwór. Ten pierwszy to trzynastoletni chłopiec, który bardzo szybko musi dorosnąć i poradzić sobie z tym co ma nadejść. Jednocześnie jest świadomy nadchodzącej przyszłości, ale wypiera ją z umysłu i nie chce z nią pogodzić, nie potrafi okazać tego co czuje, czego się boi. Nastolatek dużo przeszedł i czeka go jeszcze więcej co spowodowało, że musiał dać temu jakieś ujście. I tak oto pojawia się potwór, który jest jak cały świat, który jest całym światem Ness po mistrzowsku wykreował tę najważniejszą dwójkę i nawet jeśli bym chciała nie miałabym do czego się przyczepić.
„Opowieści to dzikie bestie, które zawsze chodzą swoimi drogami.”****
Nie wiem jak bardzo bym się starała, to nie potrafię do końca opisać tego co czułam w trakcie czytania i co czuję teraz. Cokolwiek bym nie napisała to będzie za mało i zbyt banalne by odzwierciedliło burzę emocji we mnie. „Siedem minut po północy” jest książeczką małą objętościowo, ale jej zawartość nie pozwala przeczytać jej za jednym razem i w parę godzin. Treść oraz ładunek emocjonalny w niej zawarty przytłacza i sprawia, że trzeba sobie je dawkować. Ness pisze w sposób, który sprawił iż zżyłam się z Conorem i przeżywałam wszystko wraz z nim, jego ból, żal, gniew, rozczarowanie, strach. Spowodował potok łez oraz postawił przed pytaniem co ja bym zrobiła na miejscu chłopca. Tej publikacji nie da się przeczytać spokojnie, a potem odłożyć i zapomnieć. Ona pozostanie już na zawsze w moich myślach, nie mam słów by opisać, jak mocne wrażenie na mnie wywarła.
Powieść ta jest mroczna, ale zarazem piękna i poruszająca. Mówi o stracie, godzeniu się z nią, a nawet w jakiś sposób pocieszeniu. Niesamowita publikacja napisana bez zbędnego potasu, pełna metafor i niedomówień, których można się domyśleć jeśli zajrzy się w głąb siebie. Prawdziwa perełka na rynku wydawniczym, niezwykle mądra przypowieść o życiu, dorastaniu i przeżywaniu etapów godzenia się z tym co ma nadejść. „Siedem minut po północy” TRZEBA przeczytać.
„Nie piszesz swojego życia słowami - rzekł potwór - lecz działaniami. Nie jest ważne, co myślisz. Liczy się tylko to, co robisz.”*****
*str.46
**str.71
***str.74
****str. 144
*****str.202
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/06/opowiedz-mi-prawde.html