„Jakbyś kamień jadła” Wojciecha Tochmana nie jest kolejną książką o wojnie i umieraniu. To zbiór reporterzy o tym co zostaje po śmierci tutaj na ziemi. A więc o kościach i rozpaczy. O bezsilności i nienawiści. O tym, że ludzkość nie potrafi uczyć się na błędach. Tochman rozmawia z pojedynczymi ludźmi. Na podstawie ich przeżyć tworzy obraz powojennego bośniackiego społeczeństwa. To trudna, przejmująca i przygnębiająca opowieść. Ale w takich to właśnie specjalizuje się autor. Mariusz Szczygieł uważa Wojciecha Tochmana za najlepszego polskiego reportera obecnych czasów. I choć moje uwielbienie dla Szczygła nie pozwala mi uznać kogokolwiek, za lepszego, to jednak niewątpliwe Tochman należy do trójki najlepszych z najlepszych w naszym kraju (obok Szczygła i Hugo-Badera).
Doktor Ewa Kolnowski, antropolog, zostawiła nudną pracę, rodzinę i przyjaciół w Rejkiawiku. Skorzystała z okazji, jaką dała jej historia, aby pracować zgodnie ze swoją pasją i wykształceniem. Wojna domowa w Bośni i Hercegowinie (1992-1995) przyniosła ze sobą śmierć i zniszczenie. Na zgliszczach dawnego szczęścia dr Ewa stanęła w 1996 r. i rozpoczęła swoją pracę. Jest jak dobry anioł, który pomaga rodzinom odnaleźć swoich bliskich. Rozkopuje masowe mogiły i własnymi rękami przeprowadza ekshumacje. Pracuje w ciężkich warunkach, bez specjalistycznego sprzętu, bez odpowiedniej pomocy. Cierpliwie, kość po kości, składa całego człowieka. Identyfikuje. Pobiera materiał do testów DNA, wysyła go do laboratorium. Nie płacze. Już nie. Taka praca. Daje nadzieję tym, którzy zostali. Dla większości Bośniaków to najważniejszy cel w życiu. Dowiedzieć się co stało się z najbliższymi, odnaleźć to, co z nich zostało i pochować ich z należytym szacunkiem i honorami. Wtedy dopiero można odzyskać spokój.
Żeńska forma w tytule została zastosowana nie przez przypadek. Bo jest to opowieść przede wszystkim o kobietach. One. Przerażone osamotnione, zrezygnowane, silne, nieustępliwe. To one ocalały. Ich ojcowie, mężowie, synowie, bracia zginęli. Zostali rozstrzelani, pochowani byle gdzie, byle jak, bez należnego respektu. Ginęli nie jako bohaterowie, ale jako śmieci, które trzeba było posprzątać. Razem z nimi, w masowych grobach, zakopane zostało całe poprzednie życie ich kobiet. Teraz zostały same i same muszą sobie poradzić. Te z nich, które miały córki okazały się szczęściarami. Mają kogoś, dla kogo warto żyć. Jednak dla dziewcząt nie widzą przyszłości. Bo za kogo dziewczyny maja wyjść za maż, z kim mają mieć dzieci skoro wszyscy chłopcy zginęli na wojnie? A ci, którzy przeżyli? Oni nie potrafią sobie poradzić z koszmarem, którego doświadczyli. Są bezradni i bezbronni. Żyją, ale jakby i tak byli martwi.
Obok Bośniaków są też Serbowie. Kaci, mordercy. Istnieją blisko tych, których wcześniej prześladowali. Ich życie naznaczone jest strachem. Nie chcą rozmawiać, nie zgadzają się na zdjęcia. Boją się, że ktoś ich rozpozna, a wtedy świat dowiesię co robili podczas wojny. Oczywiście nie wszyscy byli źli, bo „wszyscy przecież nie zabijali, każda zbrodnia ma swoje imię i nazwisko.”
To wszystko działo się tak niedawno... Gdzie były te wszystkie pokojowe organizacje do których należymy? Dlaczego nikt ich nie ochronił? Jak w nowoczesnym świecie można było dopuścić to masowego ludobójstwa? No jak?