„Orzechowe. Miał orzechowe oczy. Nie, nie jak orzech włoski z cieniem goryczy w smaku…Raczej jak orzechy laskowe, przepełnione łagodnością, a zarazem przenikliwe. O ile pamiętam, od tamtej pory zasmakowałam w lodach właśnie o smaku orzechowym. Skoro już jestem przy jedzeniu, to nie mogę zapomnieć o śliwkowych slipach w tyranozaury, które raz po raz pojawiały się na jasnej skórze przy wstawaniu z krzesła i siadaniu, jak strzałka na sygnalizatorze przy wjeździe do centrum handlowego. Dość nietypowe preferencje bieliźniane, przyznaję, ale przecież mamy dwudziesty pierwszy wiek, prawda? Właśnie nietypowość to cecha ludzi, którzy ciągnął w mój mały świat, nietypowość, która z czasem przeistacza się w jakiś defekt umysłowy.”
Z wielką radością przeczytałam „Oh my god”. Mogłam dzięki niej przypomnieć sobie swoje lata w szkole ponadgimnazjalnej, jak wtedy wyglądało moje życie. Książka jest typową młodzieżówką, ale to nie znaczy, że i starsze osoby nie mogą ją przeczytać. Cała historia jest opisana na dwustu stronach. Na początku, kiedy otworzyłam przesyłkę i wzięłam do ręki powieść zdziwiłam się, że jest ona tak strasznie cienka i mniejsza niż pozostałe książki. Mimo mojej początkowej niechęci czym prędzej zabrałam się za lekturę.
Sara zaczęła niedawno naukę w liceum. Najpierw jak to w nowym nieznanym otoczeniu trzeba się przystosować. Każdy chyba pamięta, że w tym wieku nastolatkowie odczuwają świat, doznania z nim związane bardziej niż zwykle. Czy to porażki, pozytywne emocje, szczęście, miłość wszystko jest wtedy ważne i nie można niczego przeoczyć. To czas, kiedy musimy dowiedzieć się kim jesteśmy i tak naprawdę co oczekujemy od życia. Sara ma jedno hobby, którym jest śpiew. Dzięki temu udaje jej się dostać do zespołu i zaczyna swoją przygodę jako wokalistka. Może wtedy zapomnieć o otaczających ją problemach takich jak: rozwód rodziców, własne kompleksy, czy normalne problemy nastolatki. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się osoba, która sprawia, że każdy wykonany utwór staje się czymś o wiele więcej niż sposobem na oderwanie się od zmartwień. Dla Sary nie ma nawet znaczenia, że jej miłość jest od niej o dziesięć lat starszy. Miłość nie zna granic, trzeba spojrzeć na człowieka jaki jest, a nie na to ile ma lat. Niestety była dziewczyna chłopaka też nie da o sobie zapomnieć. Czy związek Sary i Mariusza przetrwa? Czy różnica wieku nie będzie problemem dla ich miłości? Czy Jagna da im, w końcu spokój?
Chociaż o autorce nie znalazłam za wiele informacji dowiedziałam się, że książka „Oh my god” jest jej debiutem na polskim rynku wydawniczym. Nakładem Wydawnictwa Novae Res powstała ciekawa powieść o nastolatce, która musi podjąć ważne decyzję w swoim życiu. Chociaż dla dorosłych mogłyby się one wydawać banalne dla Sary takie nie były. W książce podobał mi się humor autorki, to jak wplotła w całą historię dawkę dobrej energii dla swoich czytelników. Vera York poruszyła w swojej powieści bardzo ważne tematy takie jak: rozbita rodzina, kompleksy jakie mają nastolatkowie, zmiana szkoły i co za tym idzie również otoczenia, co dla niektórych osób nie jest łatwym i przyjemnym doświadczeniem.
Książkę czytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Styl pisarki był dobry i dzięki temu powieść nie dłużyła mi się. Za sprawą tego, że książka jest cieniutka przeczytałam ją w dwie godziny. Lekka, przyjemna powieść „Oh my God” to odpowiedni wybór lektury, który oderwie wasze myśli na chwilę od otaczającej was rzeczywistości. Do tego przeniesiecie się do czasu waszej młodości i powspominacie ją z główną bohaterką Sarą!