Jakiś czas temu w moje ręce wpadła powieść Magdaleny Meldo, o intrygującym i obiecującym tytule Okruchy. Przyznam się szczerze, że do tej książki byłam nastawiona dość sceptycznie – moje wątpliwości budziła mała liczba stron, która mogła oznaczać brak odpowiedniego rozwinięcia całej historii. Czy rzeczywiście tak było? O tym opowiem w tej właśnie recenzji.
Agnieszka i Kaj byli najlepszymi przyjaciółmi i znają się tak naprawdę od zawsze. Z upływem lat oraz z nadejściem edukacji w szkole średniej, ich drogi zaczęły się coraz bardziej rozchodzić. On wdał się w nieciekawe towarzystwo i zaczął rozrabiać, ona musiała nauczyć się radzić z sytuacją w domu. Gdy Aga zapisuje się do liceum Kaja, zaczynają się schody. Teoretycznie ich relacja ma szansę się naprawić, jednak oboje będą musieli po drodze zmierzyć się z licznymi przeciwnościami.
Zacznę od plusów tej powieści, ponieważ ma ona ich całkiem dużo. Przede wszystkim stworzenie realistycznych bohaterów, którzy zmagają się z tym, z czym muszą radzić sobie niektórzy nastolatkowie - piszę to z pewną rezerwą, ponieważ sytuacji, jakie miały miejsce w książce Magdaleny Meldo nie powinno być nigdy, ale do tego przejdę za chwilę. Pozostając w wątku Agi i Kaja. Aga zaimponowała mi swoją odwagą, wewnętrzną siłą do przeciwstawiania się przeciwnościom oraz swoją niesłabnącą ambicją. Bardzo, ale to bardzo przyjemnie czytało mi się o tak silnej nastolatce.
Kaj z kolei nie wzbudził mojej wielkiej sympatii swoim zachowaniem i zawziętością, która mogła naprawdę doprowadzić go w końcu do zguby. W trakcie lektury zauważyłam jednak, że zaczęła zachodzić w nim pewna zmiana i przestał on patrzeć na otaczający go świat tylko i wyłącznie przez pryzmat złości i wiecznej niechęci do wszystkich i wszystkiego. Uważam, że autorka wykonała świetną robotę, jeśli chodzi o kreację tych postaci.
Styl pisania autorki również zasługuje na ogromnego plusa. Wprowadziła ona czytelnika w całą historię ze spokojem, powoli prowadząc go przez meandry kolejnych wydarzeń, które nie raz i nie dwa zaskoczyły mnie na tyle, że musiałam tę książkę odkładać na kilka minut. Wiecie, ja zazwyczaj bardzo się emocjonuję podczas czytania, więc tym razem nie było inaczej i musiałam po prostu chwilami odpocząć. Jednak tutaj uwaga: jeżeli lubicie książki, które wzbudzają wiele emocji, to ta pozycja właśnie taka jest.
Spodobały mi się również liczne odniesienie do królowej lodu, którą większość z nas kojarzy jako bajkę dzieciństwa. Pierwszym takim elementem odnoszącym się do tej historii jest imię głównego bohatera. Uważam to za ogromną zaletę tej powieści i zdecydowanie jest to ciekawe zjawisko, które przykuwa uwagę czytelnika już od pierwszej strony.
Autorka porusza tutaj też wątek nastoletnich problemów związanych z nową szkołą, brakiem akceptacji ze strony innych uczniów, zawiścią oraz zazdrością. Oprócz tego jednak pojawia się tutaj temat alkoholizmu oraz takich problemów rodzinnych, które nigdy nie powinny mieć miejsca, ale z pewnych powodów występują. Te momenty mnie naprawdę poruszały i wzbudzały takie poczucie bezradności.
Jedynym minusem, jaki zaobserwowałam w tej powieści, to brak rozwiązania wątku dotyczącego Leny, jednej z mniej lubianych bohaterek. Nie dowiedziałam się, jak skończyła ta dziewczyna, nad czym szczerze ubolewam, gdyż byłoby to bardzo dobre dopełnienie całości. Jednak, jeżeli komuś to nie przeszkadza, to absolutnie nie mam z tym problemu.
Okruchy to powieść, która mnie zaskoczyła bardzo pozytywnie i sprawiła, że nie mogłam o niej zapomnieć. Jeśli lubicie książki młodzieżowe, obyczajowe, poruszające trudne tematy – koniecznie sięgajcie po tę pozycję.