Jeśli chodzi o niemiecki kryminał, to leży on u podstaw mojego zainteresowania tym gatunkiem. Doskonale pamiętam emocje, które wywołała we mnie Charlotte Link swoim “Oszukać przeznaczenie”. Nele Neuhaus dołącza do grona pisarzy, po których mogę sięgać bez zastanowienia, kiedy będę chciała razem z policją przeżyć poszukiwania morderców i innych przestępców. Jej najnowsza powieść pt. “Potwór” jest świetnie skonstruowanym kryminałem, w którym kilka wątków splata się ze sobą. A rozwiązanie zagadki jest zaskakujące.
“Potwór” jest jedenastym tomem cyklu o policjantach: Oliverze vin Bodensteinie i Pii Kirchhoff oraz pozostałych funkcjonariuszach wydziału W11, zajmującego się wykrywaniem zbrodniarzy. Tym razem muszą zmierzyć się z zagadką śmierci szesnastoletniej Lissy, której ciało zostało odnalezione przy kapliczce w śniegu. Pierwsze tropy prowadzą do afgańskiego uchodźcy, który miał już na koncie oskarżenie o gwałt. Młody mężczyzna jednak znika, zanim policjanci mają szansę z nim porozmawiać.
W międzyczasie pojawiają się kolejne ofiary. Są nimi osoby, które popełniły przestępstwo w przeszłości, jednak z jakiegoś powodu uniknęły kary albo okazała się ona rażąco krótka, niewspółmierna do winy.Wygląda na to, że gdzieś w pobliżu działa grupa, która dokonuje samosądów, a jednocześnie potrafi doskonale zacierać ślady. Pada nawet podejrzenie, że należy do niej ktoś z policji. Kiedy w lokalnym sądzie jeden z sędziów dokonuje samobójczego ataku terrorystycznego, okazuje się, że członkiem tej grupy jest jeden z pracowników W11. Kiedy śledztwo nabiera tempa, na jaw wychodzą fakty, które prowadzą funkcjonariuszy na właściwe tropy mordercy Lissie.
Oprócz samej intrygi kryminalnej, która została tutaj przedstawiona w efektowny, wciągający sposób, mamy też do czynienia z rozbudowanym obrazem problemów społecznych i psychologicznych. Na pierwsze miejsce wysuwa się kwestia straumatyzowanych jednostek, które są rozczarowane wymiarem sprawiedliwości w państwie i postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Okazuje się, że zemsta nie wszystkim przynosi spokój ducha i nie zawsze okazuje się dobrym rozwiązaniem.
“Potwór” zwraca również uwagę na kwestię tolerancji wobec uchodźców, na których podejrzenia padają z zaskakującą łatwością. Jednak dochodzenia w ich sprawach powinny uwzględniać uwarunkowania kulturowe i światopogląd. Zrozumienie ofiar i sprawców w kontekście kulturowym znacznie ułatwiłoby wiele śledztw i pozwoliło odkryć prawdziwe pobudki ich postępowania.
Innym ważnym zagadnieniem w powieści jest wpływ mediów społecznościowych na nasze życie. Zwłaszcza wszechobecny hejt może wyrządzić wiele niepotrzebnych i niesprawiedliwych krzywd. Przekonał się o tym nauczyciel Lissie, który już nie pierwszy raz został oskarżony o zbyt bliskie spoufalanie się z nastoletnimi uczennicami. Rzucać oskarżenia w Internecie jest łatwo, ale wyjaśnić nieporozumienia już trudniej.
Przyznam szczerze, że okładka trochę mnie zmyliła. Bardziej pasowałaby do opowieści dotyczącej magicznej opowieści z dreszczykiem. Jednak jest to zarzut dalej niż trzeciorzędny. Sama opowieść jest doskonała pod każdym względem. Ma dających się lubić, autentycznych bohaterów, którzy tworzą zgrany zespół i świetnie się uzupełniają i wspierają. Intryga jest zawiła, ale przedstawiona w jasny sposób. Co ważnie, nie czułam się prowadzona za rękę od podejrzanego do podejrzanego, nawet mylenie tropów autorka wykonała na tyle subtelnie, że nie odczuwałam tego jako typowego dla kryminału zabiegu fabularnego. Cieszę się, że zdecydowałam się ją przeczytać, bo gdybym oceniała po okładce, raczej nie wybrałabym jej jako najbliższej lektury.
Ksiązkę otrzymałam dzięki akcji recenzenckiej w serwisie lubimyczytac.pl.