Opis z grubsza przedstawia zarys historii i choć zdawać by się mogło, że nic odkrywczego nas w powieści nie czeka to jednak nie o odkrywczość rzecz się rozchodzi, a o przedstawienie bohaterów, tło i przede wszystkim emocje. Tych ostatnich z pewnością w "Ogniu i lodzie" nie brakuje.
Joanna Wtulich posiada ten dar lekkiego opowiadania, który niezwykle mi odpowiada, a przy tym potrafi tworzyć ciekawe i nieoczywiste postaci, których nie da się jednoznacznie darzyć sympatią lub nie lubić. Myślę, że to jest właśnie moc tej powieści.
Czyta się ją bardzo szybko, utrzymana w lekkim tonie, przy umiejętnie odmalowanym tle historycznym pochłania czytelnika. Zwroty akcji nie pozwalają na zbytnią nudę, a bohaterowie (doskonale wykreowani , ze swoimi wadami i zaletami, z bagażem doświadczeń determinującym ich zachowanie) i ich decyzje serwują emocjonalne zawirowania. Opisy nie nużą, no może za wyjątkiem tych dotyczących ubioru, ale w ich przypadku to moje dziwactwo, bo służą one do zobrazowanie odbiorcy ówczesnej garderoby (szczególnie pań).
***
Jak na pierwszy tom dzieje się całkiem sporo, nie tylko jeśli chodzi o akcję, ale także wewnętrzne przeżycia Anny i Michała. To właśnie na nich skupia się cała uwaga. Anna była tą postacią, która wzbudzała we mnie zdecydowanie mniejsze emocje niż Dukajski (i płeć nie ma tu nic do rzeczy;)) i chociaż rozumiałam jej charakter, motywy postępowania i cele nie potrafiłam jej polubić. Owszem kibicuję jej by uświadomiła sobie co nieco, trzymam kciuki, by w końcu poszła po rozum do głowy, wydoroślała, zapanowała nad swoim dość gwałtownym temperamentem, który przysparza jej dodatkowych kłopotów.
Na przykładzie Anny i pozostałych żeńskich postaci autorka pokazała los kobiet w tamtych czasach. Zdanych tylko na mężczyzn, stale podporządkowanych ich woli: najpierw ojca, potem męża, pozbawionych własnego zdania, możliwości decydowania o sobie i swojej przyszłości, chowanych niejako pod kloszem (w przypadku panien z dobrych domów). Widoczna jest także przerażająca przepaść między mniej lub bardziej bogatymi panienkami, a tymi bez pieniędzy, nawet jeśli są krewnymi (kuzynka Mania, przygarnięta przez hrabiego Lipińskiego) czy urodzonymi już w nędzy, jak np. Matylda).
Hrabianka Lipińska mogła sobie marzyć o prawdziwej miłości i równouprawnieniu, żyjąc w dostatku i nie martwiąc się o przyszłość, wygłaszać śmiałe zdania, które raczej wywoływały pobłażliwy uśmiech u mężczyzn niż brane były na serio. Żyła sobie w cieplutkiej i bezpiecznej bańce, chroniona przez złem i niegodziwościami, kompletnie pozbawiona świadomości tego jak naprawdę wygląda świat (a to jak on wygląda autorka również świetnie, choć dyskretnie pokazała). Skupiona na wzdychaniu do Małaszewskiego, odpychaniu od siebie Dukajskiego, strojach, balach, pierwszych miłosnych uniesieniach często zdawała mi się być rozkapryszoną, rozpieszczoną nastolatką, która widziała miłość tam gdzie jej nie było, nieświadomie bawiąca się uczuciami.
"- To się tylko tak mówi, że to jak niewola dla kobiety. Ale bez męża co nas czeka? Los starej panny bez środków do życia. Mąż jest jak opiekun, jak gwarancja, że nie zginiemy z nędzy."
Zgoła inaczej postrzegam surowego w obyciu Michała Dukajskiego. Męski, silny, wytrwały, zamknięty w sobie, z ciężkim worem bolesnych doświadczeń, które autorka ledwie musnęła i zrobiła mi ochotę na bardziej dokładne poznanie przeszłości pułkownika, odważny, momentami cyniczny, momentami pełen humoru, mądry. Naturalnie nie jest pozbawiony wad, bo któż ich nie ma, tym bardziej, że jest to naprawdę doskonale dopracowany bohater. Autorka sukcesywnie pozwala nam go poznać, a dzięki przenoszeniu akcji na te z udziałem Michała możemy przyjrzeć mu się nie tylko w salonowych sytuacjach.
***
Początek XX wieku był także dość burzliwym okresem dla Lwowa, a czyniąc główną męską postać wojskowym autorka szeroko otworzyła sobie furtkę do dość dokładnego ukazania ówczesnego tła politycznego i społecznego. Co w wiadomym stopniu przekładało się na różne sfery życia.
Wydarzenia z tym wątkiem związane skutecznie popychają akcję do przodu, dodają jej pewnego dramatyzmu, równoważą wątek romantyczny, dzięki czemu, choć jest on dominujący, nie jest aż tak dobitny.
***
Podsumowując "Ogień i lód" Joanny Wtulich to obowiązkowa pozycja dla miłośniczek romansów historycznych. Pełni życia, wzbudzający emocje bohaterowie, intrygi (bo i tych tu nie brakuje, ale nie będę Wam spojlerować co, kto i dlaczego), piękne stroje, świetnie odmalowana rzeczywistość Lwowa początku minionego wieku, nieoczywista i pełna ognia historia miłosna. A to wszystko napisane lekko, gdzie trzeba z humorem, gdzie to konieczne dramatycznie.
Oczekuję kolejnej części niecierpliwie, snując domysły jak też autorka namieszała w życiu swoich bohaterów. I wiecie co mi przyszło do głowy, gdy przeczytałam "Ogień i lód"? Że z wyjątkową radością przeczytałabym sagę rodzinną, której początki są w odległej historii, właśnie w wykonaniu Joanny Wtulich.
Czy polecam? Jeśli kochasz romanse nie możesz przejść obok tego tytułu obojętnie.