Zło drzemie w każdym z nas – to odwieczna prawda, którą ze starannością próbujemy ukryć. W końcu teoretycznie propagujemy czynienie dobra i bycia bliźnim dla wszystkich. Dla mnie te słowa zahaczają już o komizm, ponieważ według mojej opinii nasz świat nie jest ani dobry, ani zły. Istniejemy i posiadamy władzę, by go kreować. Wydaje nam się, że jest ona niczym nieograniczona. To złudna gra pozorów, za którą pewnego dnia zapłacimy. Jednak ten dzień jeszcze nie nadszedł dzisiaj, dlatego mimo swojego sceptycznego nastawienia, wierzę, że warto walczyć o dobro i pokonywać swoje mroczne oblicze na tyle, na ile jest to możliwe. Kto wie, może kiedyś uda nam się przechylić szalę w stronę dobra. A może już znajdujemy się nieodwołalnie po stronie zła.
Tomasz z wnikliwością obserwuje otaczający go świat. Tak jak większość ludzi codziennie chodzi do pracy, wykonuje machinalnie obowiązki i marzy, że pewnego dnia zmieni świat na lepsze. Jego pragnienia pozostają w sferze myśli, lecz często przejmują nad nim kontrolę i pozwalają błądzić w innych rzeczywistościach – tych o wiele lepszych. Lecz Tomek ma też swoje mniej przyjemne oblicze, które znajduje ujście w godzinach poświęconych na gry komputerowe i pornografię. Czy tak ma być już zawsze? Czy bohater jest w stanie przełamać schematy narzucone sobie przez niego samego? Na jakim świecie tak naprawdę żyjemy?
Gdy pierwszy raz zobaczyłam okładkę tej książki, zostałam zaczarowana i już wiedziałam, że muszę przynajmniej sprawdzić, o czym dokładnie jest. Moja fascynacja momentalnie pogłębiła się, kiedy w pierwszych trzech zdaniach odnalazłam Junga i Freuda, którzy w swoim czasie rozpoczęli szerzenie psychologii. Co prawda obecnie ich poglądy wydają się być momentami niedorzeczne, ale między innymi to im zawdzięczamy współczesne odkrycia nauki o duszy. I tak o to dwa pojęcia sprawiły, że postanowiłam sięgnąć po powieść, a moje oczekiwania zostały wygórowane. Czy "Pan Zło" to obiecana odpowiedź na niezadane pytania? Czy byłam w stanie stanąć razem z Tomaszem do walki o jego duszę?
Od pierwszych stron ujęcie tej opowieści wydawało mi się niesztampowe. Miałam wrażenie, że będzie na każdym kroku łamać schematy i obnaży to, co z taką pasją ukrywamy. Taki niekonwencjonalny pomysł kusi i daje nadzieję na niesamowitą ucztę literacką. To świeże spojrzenie na problem jednostki i zarazem całego świata intrygowało i popychało, by czytać dalej. Natomiast unikatowy styl autora pozwalał na jeszcze więcej. Choć w którymś momencie musiał pojawić się jakiś mankament, małe niedopatrzenie. W moim przypadku był to przyjemny odbiór. Pewnie teraz się dziwicie, o co mi konkretnie chodzi. Lekkie pióro ma olbrzymią zaletę w postaci szybkiego i miłego czytania, lecz przy tak poważnym temacie, który bez wątpienia zahacza o egzystencjalizm, kpi on z czytelnika i podkreśla każde najmniejsze niedopracowanie. Najchętniej "Pana Zło" widziałabym jako skomplikowaną w odbiorze metaforę ludzkiego życia. Zdaję sobie sprawę, że tutaj wiele z Was ze mną się nie zgodzi, bo jest to przesadne oczekiwanie. Mimo to nie jestem w stanie zaakceptować pewnego rodzaju ujmującej treści prostoty.
Fabuła w porównywaniu do języka pisarza trzyma poważniejsze tony i podkreśla całą metafizyczność historii. Dzięki temu czytelnik może pozwolić sobie na bardziej dogłębną analizę poruszanych treści i odnaleźć samego siebie wśród alegorii naszego własnego życia. Co prawda wymaga to nie lada zaangażowania, skupienia i pewnej dozy szczerości, ale efekty mogą okazać się naprawdę dojmujące i satysfakcjonujące.
Bo jakie tematy tak naprawdę porusza "Pan Zło"? Mam ochotę odpowiedzieć w najbardziej potoczny i w tym przypadku niedorzeczny sposób – bardzo mądre. To przedstawienie choroby systemu, w jakim żyje ludzkość. Ukazanie krok po kroku mechanizmów zepsutych i roznoszących truciznę w człowieczeństwie. Wizja dehumanizacji powstającej z ulegania pokusom i wierzenia w złudne i całkowicie niepotrzebne wartości. Tak się tworzy zło i tak rozpoczyna odwieczna walka między dobrem i właśnie tym złem. Walka, która się toczy na płaszczyźnie pojedynczych istnień, jak i całych państw, by dojść ostatecznie do ogółu istnienia gatunku ludzkiego.
Tak jak na początku zwróciłam uwagę na pomysł, tak podtrzymuję swoje zdanie, że jest on fascynujący i pozwalający na wejrzenie w głąb siebie. Jest też zarazem największą zaletą całej powieści. Niestety na innych poziomach powstaje zbyt dużo luk i niedopracowania, których nie da się zatuszować wyłącznie intrygującą ideą. Szkoda, że pisarz jeszcze bardziej nie rozwinął tematu i nie dopracował całości. Mimo to powieść dała mi wiele tematów do przemyśleń.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl