Po raz kolejny zanurzyłam się we wschodnim klimacie. Egzotycznym, innym niż typowo średniowieczne fantasy, jakby delikatniejszym. I znów opowieść zaczyna się od dziewczyny, która na podobieństwo Mulan ścina włosy, opuszcza rodzinę i zaciąga się do wojska. Jednak na tym podobieństwa się kończą - "Historie szeptane przez wiatr" są bowiem oryginalne, świeże i... poetyckie i zwiewne niczym haiku napisane ręką samej Murasaki Shikibu.
Świat, w którym żyje Maylea jest zbudowany na japońskiej kulturze i legendach. I gdy mówię, że jest na nich zbudowany, to jest to stwierdzenie prawie że dosłowne. Życie May oplatają historie: te o wiedźmach z pustyni, o nieśmiertelnym ptaku Feniksie, o demonach takich jak oni i kappa... są one tak realne jak sama Maylea - i wszystkie stoją na jej drodze do normalnego życia. Gdy May dowiaduje się, że będzie zmuszona wyjść za mąż za nieznanego mężczyznę, ucieka z domu - nie wiedząc, że jej linia życia od tego czasu będzie cały czas napięta, a przeciwko sobie będzie miała nie tylko potwory z legend, ale i samego cesarza i jego dwór.
Muszę przyznać, że ujęła mnie ta wietrzna historia. Autorka splata piękne, barwne i poetyckie opisy, które w drodze do mojej głowy malowały obrazy godne dawnych wschodnich mistrzów. Było coś w stylu autorki, coś nieuchwytnego, co sprawiało, że naprawdę czułam magię tej książki. Magię kimon, włosów upiętych patyczkami, mocy Feniksa odradzającego się raz na trzysta lat. Czułam grozę wiedźmiej mocy, piękno lasów - w których lęgły się najstraszliwsze z koszmarów. Styl ten nie włamał się do mojego serca - on delikatnie jej muskał, by zyskać zgodę na wejście. Eteryczny i malowniczy, zaczarował mnie niczym letni wiatr.
Prawdopodobnie jedyne, co mnie uwierało, to dość niewiarygodny trójkąt miłosny. Jeden z obiektów zainteresowań Maylei jest może odważny, muskularny i tajemniczy, ale na tym kończą się jego zalety. Przez prawie całą powieść dokuczał dziewczynie, wyśmiewał, bywał uparty aż do granic ludzkiej wytrzymałości. Rzuciłabym w niego butem i skarpetą, a nie wzdychała do niego. Niestety sama powierzchowność i odwaga nie sprawiają, że mężczyzna jest godny uwagi, zwłaszcza, że wydawało mi się, że właśnie te jego wady sprawiały, że nasza bohaterka się nim w ogóle zainteresowała. Naprawienie złego chłopca, rozumiecie.
W powieści cały czas coś się dzieje, nie ma długich momentów zastoju - ale pomimo ciągłej akcji, nie leci ona na łeb na szyję. Książka jest pod tym względem bardzo wyważona. Już raz, jeśli czytacie moje recenzje, doznałam szybkiej jak ogon komety akcji w azjatyckim fantasy - całe szczęcie "Historie szeptane przez wiatr" nie są przeklęte przez Ciocię Pęd.
Jeśli zamierzacie przeczytać tę uroczą książkę, nie zniechęcajcie się podobieństwem do Mulan - wiem, że sporo już zostało na ten temat napisane, ale powieść Angeliki Grajek łączy z Mulan jedynie początek i sam fakt wstąpienia do wojska. Pomysły autorki są naprawdę intrygujące i bardzo często sięgają poza fantastykę, ku prawdziwym japońskim legendom.
Ach, i książka po raz pierwszy została opublikowana na wattpadzie. Nie ma jak dobra literatura, która sprawia, że rewidujemy własne - pozornie niezmienne - opinie.