Królowa fabularyzowanych biografii tym razem postawiła na więcej fikcji literackiej niż historycznych faktów. Stworzyła świat oparty na średniowiecznych realiach pozostawiając resztę swojej wyobraźni, a ta niestety nie spisała się najlepiej.
Pomysł na fabułę "Odmieńca" nie został w pełni wykorzystany i pozostawia wiele do życzenia. Zawarta na samym początku zagadka szybko zostaje rozwiązana, a wszystkie wątpliwości rozwiane. I tak Luca Vero, tytułowy odmieniec, już nie musi się zastanawiać kto lub co burzy porządek pewnego klasztoru, którego nowa ksieni została zmuszona przez swojego brata do złożenia ślubów. Izoldzie towarzyszy jej służka Iszrak, muzułmanka, której zarzuca się konszachty z samym diabłem. Od ich przybycia siostry zakonne zaczynają lunatykować, miewają obłąkańcze wizje i przejawiają oznaki szaleństwa. Tajemnica okazuje się być znacznie mniej mroczna i o wiele bardziej błaha niż mogłoby się wydawać. Luca jest papieskim wysłannikiem, którego zadaniem jest osądzać i rozstrzygać spory, a w jego wędrówce towarzyszy mu wierny giermek Freize. Obaj szybko rozwiązują tajemnicę opactwa (choć czytelnik zrobi to jeszcze szybciej) i wyruszają w drogę z kolejną misją. Znajdzie się tu sporo miejsca dla czarnej magii, wilkołaków i wielu innych nadprzyrodzonych zjawisk, które składały się na obawy średniowiecznego świata.
Choć fabuła niewątpliwie ma potencjał (szczególnie wątek wilkołaków w średniowieczu jest arcyciekawy), to niestety Philippa Gregory nie poradziła sobie z oddaniem klimatu epoki, co jest dziwne zważywszy na jej wykształcenie. Akcja właściwie mogłaby się rozgrywać w każdym innym czasie i nie byłoby to specjalnie odczuwalne dla czytelnika, zwłaszcza dla takiego, który na temat średniowiecza wie niewiele. Niestety Philippa Gregory potraktowała ten aspekt swojej powieści po macoszemu. Brak opisów świata przedstawionego i życia codziennego charakterystycznych dla danej epoki to wada, która przy powieściach historycznych najbardziej boli, ale często jest nadrabiana charyzmatycznymi, dobrze nakreślonymi bohaterami, którzy trzymają książkę na jakimś poziomie. Tutaj niestety także tego zabrakło. Główne postacie, a więc Luca i Izolda to całkowicie nijacy bohaterowie, bez wyrazu, nie budzący absolutnie żadnych uczuć w czytelniku. Znacznie lepiej nakreśleni są ci drugoplanowi, zarówno Freize jak i Iszrak podsycają ciekawość i budzą sympatię. Młody giermek to postać bardzo zabawna, nie bierze życia na poważnie i trochę kpi sobie z zasad, jakim hołduje Luca. Iszrak natomiast, jako kobieta z dalekiego kraju, owiana jest tajemnicą, budzi strach, ale jednocześnie trudno jej nie podziwiać. Jest to kobieta z charakterem, potrafiąca walczyć o swoje mimo wszystko. I to właśnie ta oryginalna dwójka to największe atuty "Odmieńca".
Miałkość i bylejakość rozczarowują, jednak całość pisana jest bardzo lekkim i niewymagającym stylem, co sprawia, że książkę czyta się lekko i dosyć przyjemnie, mimo nużącej i przewidywalnej akcji. Ciężko polecić "Odmieńca", ale nie chcę go również odradzać, jako że pisarka ma już wyrobioną pewną markę w literackim światku i przez wzgląd na pozostałe jej książki, nie warto skreślać całości jej twórczości ze względu na jedno potknięcie. We mnie książka nie wzbudziła większych emocji i pewnie szybko o niej zapomnę, ale wierzę, że znajdą się osoby, które pokochają "Odmieńca" i "Zakon Ciemności", równie mocno jak osławione Kochanice króla. No, może odrobinę mniej.