Pamiętam, że byłem na wakacyjnym urlopie, gdy w mediach pojawiła się informacja, że w końcu wyliczono kwotę reparacji jakich będziemy domagać się od Niemiec za zniszczenia i straty spowodowane podczas II Wojny Światowej. Niebagatelne i niewyobrażalne 6 bilionów 200 miliardów złotych. Kwota, którą ciężko sobie wyobrazić, podobnie jak okrucieństwa jakich dopuszczali się naziści przez lata wojny. Ludzkie życie nie ma ceny, ale jednak reparacje są próbą choć częściowego zadośćuczynienia.
To nie tak, że można wyrównać krzywdy. Jednak reparacje wojenne są normalną praktyką, stosowaną w różnej formie od tysięcy lat. Kwota 6 bilionów wydaje się być niemożliwa, ale z założenia reparacje mają zaboleć tych, którzy zmuszeni są je płacić. To troszkę - choć wiem, że to marny przykład - jak z mandatem karnym. Jeśli ktoś jest bardzo bogaty, to śmieje się z tego gdy policjant nakłada na niego karę 50 złotych. Są jednak państwa gdzie mandaty za pewne wykroczenia zależne są od majętności podlegającego karze. Nie jest to głupie rozwiązanie. Nie wypowiadam się w tym miejscu na temat tego czy uważam, że Niemcy powinni zapłacić Polsce 6 200 000 000 000 złotych. Gdyby się tak stało, Polska stała by się bogatym państwem i moglibyśmy sobie nawet odpuścić fundusze z KPO... Jednak nie liczyłbym na te pieniądze.
Znamy narrację, która dominowała polskie media w ostatnim czasie. Książka Karla Heinza Rotha i Hartmut Rubnera pozwala nam spojrzeć na temat reparacji z perspektywy niemieckiej. Choćby z tego powodu jest to dość unikatowe dzieło jeśli chodzi o nasz rynek wydawniczy. Raczej dominują u nas tytuły, które krzyczą: "Oddajcie nam pieniądze!". Jak zapatruje się na to naród niemiecki? Czy wypierają się swojej winy? Pojawiają się ostatnio głosy jakoby odcinali się od nazizmu i sami uważali za ofiarę tego systemu. Jeśli chcecie rzetelnej wiedzy, bardzo solidnie umocowanej w faktach i dokumentach - koniecznie sięgnijcie po "Wyparte. Odroczone. Odrzucone".
Nie jest to lekka lektura. Są dłuższe partie tekstu bardzo ciężkostrawne, które czytać będą w stanie tylko najwięksi pasjonaci historii. Ale nie jest to zarzut - są potrzebne książki, które "wchodzą w detal". Sam tytuł książki jest dobrym podsumowaniem jej treści. W historii powojennej były różne etapy zapatrywania się Niemców na kwestie reparacji. Zresztą i do dziś to podejście nie jest jednolite. Zazwyczaj pierwszą reakcją na złe wieści jest wyparcie. Tego wśród Niemców było dużo. Przez długi czas temat ten był odkładany na później - do tego nawiązuje tytułowe odroczenie. W końcu - takich głosów zdaje się, że jest coraz więcej - po tym jak minęło już tak wiele lat, wielu chciałoby zapomnieć o sprawie i odrzuca żądania reparacyjne.
Książka opowiada w dużej mierze o tym jak Niemcy zapatrują się na polskie roszczenia, jednak nie tylko. To znacznie szersze ujęcie tematu, dotyczące rozliczania się Niemiec z całą Europą. Karl Heinz Roth jest historykiem urodzonym jeszcze w trakcie trwania II Wojny Światowej. Blisko dwie dekady młodszy od niego Hatmut Rubner jest doktorem filozofii i politologiem, który od lat zajmuje się historią nowych ruchów społecznych. Stanowią dobry tandem autorski. Pierwszy z nich dostarcza nam cały szereg rozdziałów zawierających jego subiektywny komentarz. Drugi dostarcza nam najważniejsze dokumenty dotyczące kwestii reparacji jakich domaga się Polska.
Naprawdę dobra i potrzebna książka, świetnie "spięta" przez Elżbietę Marszałek. Zdecydowanie polecam!
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.