Kinematografia miała Mojego przyjaciela Hachiko, przedstawicielem łamiących psich historii literatury dwa lata temu została książka Był sobie pies. Po dużym sukcesie, który osiągnęła ta powieść – przeniesiona też na duży ekran, autor William Bruce Cameron zdecydował się opowiedzieć dalsze losy Baileya/Tobiego/Ellie/Koleżki.
Mogłoby się wydawać, że ta historia otrzymała już swoje zakończenie w pierwszej części i nie potrzebuje dopowiedzeń, okazuje się jednak, że Koleżka ma kolejną misję do wykonania. Po śmierci swojego ukochanego opiekuna Ethana musi zaopiekować się jego drogą wnuczką Clarity zwaną CJ. Dziewczynka nie ma szczęścia w początkowych fazach swojego życia. Jej ojciec ginie w wypadku, a matka interesuje się bardziej pieniędzmi i mężczyznami niż córką. Dlatego wsparcie czworonożnego towarzysza może okazać się nieocenione.
Był sobie pies to seria książek nieszablonowych, bo opowiadanych z perspektywy tego samego psa, ale w różnych wcieleniach. Dzięki temu można zbliżyć się do Koleżki, poznać jego myśli i uczucia. Przedstawienie zachowania tytułowego bohatera jest bardzo realistyczne i wydaje się być bliskie prawdzie. Pomimo, że człowiek nie jest w stanie dowiedzieć się co jego pies myśli w danym momencie, może się tego domyślać, na czym właśnie autor opiera narrację powieści. Przede wszystkim w publikacji spotykamy się z sytuacjami, które dzieją się w życiu niemal każdego właściciela psa. Pisarz postawił się w roli tytułowej postaci i pozwolił ponieść się tej historii. Ponadto na głównego protagonistę wybrał zwierzaka bardzo inteligentnego, świadomego, zabawnego i takiego, który opiekuna stawia na piedestale.
W powieści Bruce’a Camerona najważniejsze role odgrywają jednak emocje i uczucia. Te które wiążą człowieka z pupilem, matkę z córką, czy nawet same zwierzęta. Jest to bowiem lektura, która obnaża ludzkie słabości i pokazuje jak niewiele potrzeba by skrzywdzić drugą istotę. Przede wszystkim jednak wzrusza i posiada wartość dodatnią, bo edukacyjną. Może kształcić i młodszego czytelnika i zwracać uwagę dojrzalszych osób, które też często nie wiedzą, jak obchodzić się z tak zwanym zwierzęciem towarzyszącym.
Oczywiście jak i w poprzednim tomie nowy - stary psi bohater przeżywa mnóstwo przygód. Od stratowania przez konia, poprzez ucieczkę z CJ przez kilka stanów, na uczeniu się rozpoznawania chorób u ludzi. Dzięki temu jest to lektura, przy której nie sposób się nudzić. Akcja jest bardzo dynamiczna, dużo się dzieje i czytelnik daje się porwać nie tylko wątkom obyczajowym, ale także tym przygodowym.
Warto zwrócić uwagę jednak na fakt, że książka napisana jest w dosyć prostym, zwięzłym tonie. Nie wymaga nadmiernego skupienia, służy raczej ku rozrywce. Nie jest także odkrywcza, szczególnie przy znajomości pierwszej części, ale ma swój naturalny urok. Najlepiej będą bawić się przy niej osoby, które zwierzęta kochają lub takie, które mają z nimi kontakt. Jednocześnie jest to też opowieść, jaką można zabrać w długą podróż, albo przeczytać pod kocem w jeden jesienny wieczór.
Uniwersalna historia o psim przyjacielu, wierności, stracie i pomaganiu. Tym jest druga część przygód znanego z pierwszego tomu Baileya. Nie jest to też lektura skierowana tylko do najmłodszych. W dzisiejszych czasach, kiedy problem psich przybłęd i zapełnionych schronisk jest bardzo duży, taka powieść rozpromienia i daje nadzieję na to, że każdy czworonóg znajdzie w końcu swojego ludzkiego przyjaciela.
Moje wstępne porównanie do niemal legendarnego filmu reżysera Lasse Hallströma „Mój przyjaciel Hachiko” nie jest przypadkowe. Mimo, że są to dwie różne historie to opowiadają o wielkiej przyjaźni psa z człowiekiem. A okładkowy napis: „psia miłość jest wieczna” idealnie wpisuje się w tę historię.