“Tu nie ma nic” Krystiana Janika to opowieść o polskiej prowincji, ludziach tam mieszkających, opowieść trudna i przygnębiająca, ukazująca życie w całej jego bolesno-brutalnej odsłonie.
Otóż mamy fikcyjną miejscowość, Odchylice, położoną gdzieś w okolicach Tarnowa. Odchylice, w których, jak mówi tytuł, nie ma nic. Czy naprawdę nic? To zależy od punktu widzenia, bo niektórym z jej mieszkańców przecież niczego nie brakuje. W końcu jest wódka, wino, piwo, są imprezki, popijawy przy grillu, kiełbasa, kaszanka, papieroski, no akurat zaczyna się mundial. Czegóż chcieć więcej? Chyba niczego. Przekonujemy się o tym, poznając zapewne typową rodzinę z Odchylic, rodzinę Gorzałków.
Na pierwszy plan wysuwa się narratorka, Jadwiga Gorzałka, żona i matka dzieciom. Jadwiga prowadzi dom, tkwiąc przy agresywnym mężu. Przygotowuje mu obiady-koniecznie z dwóch dań, bo inaczej będzie kara, bicie pasem. Zresztą przemoc jest w tej rodzinie na porządku dziennym, a za bicie Jadwigi bierze się jej syn, Dominik, od maleńkości przyuczany przecież przez ojca i do tego, i do picia. Są córki, bierne wobec sytuacji w rodzinie, w dodatku jedna z nich pójdzie chyba “na zmarnowanie”, bo wybiera się na studia. No i najważniejsza osoba w domu Wiesław, agresywny awanturnik, wulgarny prostak, który życia bez alkoholu sobie nie wyobraża, więc wódka leje się strumieniem, bo każda okazja jest dobra: nowy samochód, mecz, mundial, wizyta sąsiada. Zastaw się a postaw. Zobaczcie, ile mam butelek, można pić do upadłego. Piją starzy, piją młodzi, starzy z przyzwyczajenia, młodzi z braku zajęcia, przecież “tu nie ma nic”. Pije Dominik, piją jego koledzy-Jacek, drugi obok Jadwigi, narrator w powieści, pije Wróbel, którego losy splotą się z losami rodziny Gorzałków. Właściwie nikt nie wychodzi z alkoholowego ciągu, gdy kończy się jedno pijaństwo, zaczyna się drugie…
Owszem, książka Janika w dość drastyczny sposób porusza problem alkoholizmu, przemocy, nie została jednak napisana tylko po to, by wywołać nasze współczucie dla bohaterów ani też, by ich krytykować. Autor nie zamierza naprawiać świata, nie pokazuje drogi wyjścia z sytuacji, nie wywyższa się, nie uznaje się za lepszego, bo pochodzącego z innego świata. Nic z tych rzeczy. Janik bez koloryzowania, upiększania, oceniania, w obojętny, neutralny sposób przedstawia Odchylice, które w swej codzienności są rzeczywiście mocno odchylone od normy. Wnioski, oceny pozostawia czytelnikowi. W moim przypadku były to refleksje bardzo smutne, bo książka jest przytłaczająca, ciężka, bolesna, przenikająca człowieka dogłębnie, pozostawiająca bardzo smutne wrażenie. Wiem przecież, że życie bohaterów, tych młodszych czy starszych się nie zmieni, dalej będzie się toczyć rytmem wyznaczanym przez kolejne wypite butelki, w końcu “tu nie ma nic”.
Choć to alkohol jest jednym z “bohaterów” powieści, to nie przysłonił on jednak całej książki, opowieści bogatej przecież w szczegóły z życia odchylickiej codzienności, monotonnej szarzyzny wypełnionej rutynowymi czynnościami. Codzienności pełnej dusznej, małomiasteczkowej atmosfery, aż ciężkiej od plotek, pomówień, uprzedzeń, zazdrości, sąsiedzkiej zawiści. Dodatkowo nie zabrakło tu wyrazistych, świetnie skrojonych bohaterów i języka, często niecenzuralnego, wulgarnego, za to kapitalnie wpisujacego się w klimat powieści. Sporadycznie pojawiają się elementy humorystyczne, takie trochę z komedii pomyłek, ale jeśli przy czytaniu towarzyszy nam śmiech, to taki przez łzy. Tak naprawdę “Tu nie ma nic” to poruszająca lektura, o której się szybko nie zapomni, wstrząsająca w swej wymowie!