Dziękuję Autorowi za umożliwienie mi przeczytania Listów do Emilki. Przeczytałam z przyjemnością, jest to bowiem książka wzbudzająca gorące emocje. Napisana porządną polszczyzną, płynnie jak gawęda snuta wieczorem.
Pięknie wydana, rzadko spotykana, powieść epistolarna. Ja osobiście kojarzę jedynie dwie powieści w tej formie: „Niebezpieczne związki” de Laclosa i „Tajemniczy opiekun” J. Webster.
Książka jest doskonałym zapisem studium psychologicznego: Od zauroczenia do obsesji.
Bohaterem jest starszy pan, samotny i niedzisiejszy, ewidentnie szukający kontaktu z ludźmi. Często czyni to w sposób natrętny i irytujący, szczególnie gdy występuje w roli „wujka Dobra Rada”. Taki dziewiętnastowieczny dobry wujcio (kto dziś jeszcze używa słowa „mendel”?), całujący dziewczynki, szczypiący za policzki i przynoszący drobiazgi w prezencie. I ten to bohater zakochuje się w nastolatce. Dzielą ich dwa pokolenia i ogromna przepaść kulturowa. „Jeśli chce Pani przyozdobić swoje ciało, niech Pani założy bransoletkę, naszyjnik, kolczyki. (…) Takie ozdoby są typowe dla naszej kultury. Takie nosiły Pani prababcie”. Może prababcie nosiły, ale świat się nieco zmienił. Kiedyś inaczej nawiązywano znajomości i inaczej wyglądały relacje międzyludzkie, niż dziś.
Niewinne zauroczenie przekształca się w zakochanie, bohater wielokrotnie wspomina o miłości, nawet o ożenku. Nic więc dziwnego, że pozornie niewinny list z 14 lutego 2017, wywołał dość gwałtowną reakcję ze strony Emilki i jej rodziny.
Bohater, traktowany przez dwa lata jako miły, stały klient, źle zrozumiał zachowanie Ani, Emilki i Małgosi. Uprzejmość wobec klienta nadinterpretował jako zgodę na staranie się o dziewczynę. I czynił to, w staroświecki, uprzejmy sposób… przynosząc słodycze, drobne prezenty, książki, filmy. Dziewczyna i jej matka przyjmowały je, dopóki ów list nie uzmysłowił im, w jaki sposób Andrzej patrzy na Emilkę, jakie intencje przyświecają mu i jakich relacji pożąda. Dlatego zapadła decyzja o ochłodzeniu relacji z dobrym wujaszkiem, który chciał być czymś więcej.
Wbrew temu, co twierdzi bohater, jest różnica między lubieniem a kochaniem… i to ogromna. Sama jestem matką dorosłej już córki i nieufnie podeszłabym do kręcącego się wokół niej mężczyzny, mogącego być jej dziadkiem. Solidaryzuję się z matką Emilki, zareagowałabym podobnie, chroniąc moje nastoletnie dziecko przed dojrzałym mężczyzną próbującym ukształtować i wychować moje dziecko według swoich zapatrywań.
Mężczyzna nie przyjmuje do wiadomości odmowy i odprawienia. Nadal pisze listy do Emilki, potem do jej matki i siostry. Gdy nie odbierają listów, przechodzi na Facebooka, wchodzi na ich konta, wysyła zaproszenia, pisze komentarze. Doprowadza do tego, że jest przez nie wszystkie zablokowany. Te jego „serdeczne” listy są niepożądane. Próby „wychowywania” Emilki nieeleganckie, a bezustanne przeprosiny irytujące.
„Dlaczego moja bezinteresowna sympatia wyzwala w Pani tyle negatywnych emocji?” Otóż nasz bohater nie jest bezinteresowny, ma określone pragnienia i jego żądań jest coraz więcej i coraz bardziej przekraczają cienką linię nienaruszalnej przestrzeni osobistej. Począwszy od zakamuflowanych zarzutów wobec matki Emilki, że nie poinformowała go o zamieszkaniu córki z jej chłopakiem. A dlaczego matka ma opowiadać obcemu facetowi, znajomemu z bazarku, o życiu osobistym swojej córki. Do prób wymuszenia ponownego przywrócenia i pogłębienia relacji. „Pisałem je (listy), ponieważ chciałem, aby wszystko jak najszybciej wróciło do normalności. (…) Proszę się zatem przez chwilę zastanowić nad moim zachowaniem i wskazać, co w Pani ocenie było w nim naganne. Moim zdaniem nigdy nie zrobiłem nic złego. (…) Na koniec chcę powiedzieć, że zawsze z wielkim sentymentem wspominam przesympatyczną Emilkę, która tyle razy mile mnie obsługiwała i której z przyjemnością przynosiłem książki, płyty, lody czy owoce, i która ciepłym głosem mówiła mi dziękuję.”
„Tak to po prostu już jest, że dla zakochanej osoby nadzieja zawsze umiera ostatnia.” W ten sposób niewinne zauroczenie przekształciło się w obsesję. Bohater nie chce zobaczyć i zrozumieć, że jego atencja jest niechciana, a jego zaangażowanie stało się natrętną, chorobliwą aberracją.
„Kilka razy już to pisałem, ale chętnie jeszcze raz powtórzę, że wszystko Pani wybaczam.” Emilce niczego nie trzeba wybaczać, bo nic złego nie uczyniła.
Moim zdaniem bohater ogólnie ma wybujałe ego. Często podkreśla, że z racji wieku więcej wie i rozumie, a jego pojmowanie świata jest najlepsze. Nie twierdzę, że nie ma racji w swoich przemyśleniach i dygresjach na najrozmaitsze tematy. Chodzi bardziej o sposób, w jaki to czyni, uprzejmy, ale autorytarny. Najlepiej ilustruje to jego wiersz:
„Chcę koncertować nie dlatego,
że gra na instrumencie sprawia mi radość i daje satysfakcję,
lecz by zademonstrować ci sprawność moich palców
i wrażliwość mojego umysłu na piękno.”
Jako ciekawostkę – inaczej zinterpretowałam scenę, niż autor spuentował:
„Zrobiła pani sobie tatuaż? (…) Tak. (…) A pan nie lubi tatuaży? (…) Pokręciłem tylko głową, że nie lubię. (…) Z przekonaniem odpowiedziała: To głupota. Ta swego rodzaju samokrytyka mamy mile mnie zaskoczyła.”
Moim zdaniem słowa : To głupota, były odpowiedzią dla bohatera, na jego potwierdzenie nielubienia tatuaży, a nie samokrytyką mamy.
Polecam do przeczytania, ciekawa jestem opinii innych czytelników. To książka bardzo esencjonalna i wywołująca wiele sprzecznych uczuć.