Waśnie dorosłych. Wielu rodziców bez skrupułów obarcza dzieci swoimi problemami. Chętni zrzucić ten balast, zamęczają je słowami lub krzykami. I jak w takich chwilach nie czuć do nich niechęci? Negatywnie nastawione, szukają pocieszenia u dalszej rodziny lub przyjaciół, byle tylko uciec od źródła bólu. Tylko co, jeśli dorośli nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że ich niedomówienia wpływają na pociechę?
CZASAMI UGRYŹ SIĘ W JĘZYK, ZANIM COKOLWIEK POWIESZ, BO MOŻESZ DOPROWADZIĆ DO CZEGOŚ ZŁEGO...
Bianca przyzwyczaiła się już do tego, że jej przebojowej mamy więcej nie ma w domu, jak jest. Jeżdżąca po całym świecie, dzieląca się swoją wiedzą o samoakceptacji kobieta na długie miesiące pozostawiała córkę pod opieką stroniącego od ludzi ojca. Dziewczynie to jednak nie przeszkadzało. Przecież miała jeszcze dwie przyjaciółki, które – choć drastycznie się od niej różniły – dogadywały się jak mało kto. Uwielbiały spędzać ze sobą czas, czując się wyśmienicie w swoim towarzystwie. I wszystko dobrze się układało, dopóki Bianca nie usłyszała z ust kobieciarza, Wesa, że stanowi jedynie tło dla swoich ślicznych koleżanek. Rzekł wprost, iż jest przy nich… DUFFem, czyli tą najgrubszą, najbrzydszą. Szok, gniew, niedowierzanie, rozpamiętywanie tych okrutnych słów… Widziałam, że choć starała się odseparować od siebie tę myśl, to jednak wracała ona niczym bumerang, raz za razem boleśniej raniąc wrażliwą nastolatkę. Jej pewność siebie powoli zanikała, a kiedy jeszcze rodzice postanowili zrobić siedemnastolatce przykrego psikusa…
Bianca starała się wymsknąć spod ciężkiej łapy rodzinnych problemów. Odizolować się od nich choćby na chwilę, aby przypomnieć sobie, jak się oddycha czystym powietrzem. Jednakże wybrany przez nią sposób nie mogę uznać za najmądrzejszy. Już sam seks z obcą osobą w wykonaniu dorosłych niezbyt pozytywnie wypada w moich oczach, a co miałam sobie myśleć, kiedy taki ruch poczyniła zagubiona nastolatka? I to jeszcze z jednym ze źródeł swoich problemów, czyli przeklętym Westleyem? Ciężko było mi to pojąć! Z czasem zrozumiałam, że… tego potrzebowała. Chciała choć przez chwilę pobyć egoistką, odczuwając niemałą przyjemność, a zarazem znaleźć schronienie przed wszelkim złem. Oczywiście nadal potępiałam jej zachowanie, bo wraz z pogłębianiem tej relacji powoli oddalała się od najbliższych sobie osób, to jednak – z bólem trzeba przyznać – miała ona jakieś pozytywne akcenty. Przede wszystkim Bianca naprawdę zapominała o ciężkich chwilach. W objęciach tego chłopaka czuła się wolna od wszystkiego. Tylko czy to było zdrowe na dłuższą metę? Przecież nie wystarczy zamknąć oczu, aby wszelkie zło po prostu odeszło. Ono rośnie z dnia na dzień i wystarczy moment nieuwagi, aby zaatakowało ze zdwojoną siłą. Bałam się, że tak się właśnie stanie, a wtedy dziewczyna całkowicie się załamie. Z nerwów cała chodziłam, błagając o to, aby cały ten koszmar wreszcie się zakończył i mogła na nowo przeistoczyć się w tą sypiącą sarkastycznymi uwagami nastolatkę. Ach, gdyby tylko dało się cofnąć czas i sprawić, by wybrała zupełnie inną ścieżkę…
SPRÓBUJ COKOLWIEK POWIEDZIEĆ, POMIJAJĄC PRZY TYM SARKASTYCZNE UWAGI. OCH, ZAPOMNIAŁAŚ JAK TO SIĘ ROBI?
Bianca dała mi się poznać jako ta najrozsądniejsza z całego trio. Kiedy Casey i Jessica, najlepsze przyjaciółki, bawiły się w najlepsze, zawsze pilnowała, aby jakieś podejrzane typy nie próbowały niczego głupiego. Wystarczyła chwila rozmowy z nią, aby adoratorzy uciekali z jej pola widzenia. W szkole również całkiem dobrze sobie radziła, dlatego gdy zaczęła zadawać się z Wesem, chłopakiem znanym z tego, że nie odpuści żadnej dziewczynie, poczułam się dość nieswojo. Nie poznawałam jej! Przecież stroiła od takich ludzi, z politowaniem spoglądała na nastolatki łaknące towarzystwa tego kobieciarza, a sama zamieniła się w jedną z nich! Jednakże ta relacja pozwoliła odkryć, że Westley… również ma uczucia. Zgrywający dupka raz za razem coraz śmielej mnie zaskakiwał. Co więcej, nawet zdołałam go polubić za jego szczerość. Może zdarzało mu się przeginać, to jednak wiedziałam, że za tą postawą skrywa się ktoś, kto potrzebuje czyjejś uwagi oraz akceptacji… Casey i Jess. Chociaż Bianca niezmiernie je irytowała swoją ciągłą nieobecnością i wykręcaniem się od spotkań, umiały – pomimo gniewu – rzucić wszystko, aby stanąć u jej boku i wyciągnąć pomocną dłoń. To pokazało, że choć ich przyjaźń powoli stawała pod znakiem zapytania, były gotowe wziąć igły i nici, aby móc zszyć poszerzające się dziury. Takie przyjaciółki to skarb!
Kody Keplinger nie uraczyła nas niczym nowym. Zbudowała swoją książkę na podstawie starych, rozchwytywanych przez wielu schematach, które znajdzie się w wielu powieściach tego typu. Ba, nawet dało się rozszyfrować, jak to wszystko się zakończy, zanim rozwinęły się poszczególne wątki. Autorkę ratuje jej lekkie pióro oraz umiejętność żonglowania żartami, gdzie te – choć nie zawsze grzeszyły wysokim poziomem – od czasu do czasu doprowadzały mnie do śmiechu. Również należą się brawa za to, że pokazała, iż wystarczy dosłownie niewiele, aby nasza samoocena została nadszarpnięta, przez co tracimy pewność siebie. Czujemy się okropnie we własnej skórze. A najczęściej atakują nas ci, którzy w ten sposób sami próbują ją sobie podbudować. Czy warto dawać im tę satysfakcję?
Rzadko kiedy to robię, ale w przypadku tej książki muszę przyczepić się do okładki. Wiem, że na podstawie tej książki powstał film, dzięki czemu zawdzięczamy taką, a nie inną szatę graficzną, ale nawet po zapoznaniu się ze zwiastunami można stwierdzić, iż są to dwie różne historie! Łączą je pewne imiona bohaterów, poszczególne elementy, ale nic poza tym! Dlatego – moim zdaniem – lepiej było odpuścić sobie dopasowywanie się do filmu i zostawić pierwotną okładkę. Tak dla świętego spokoju.
Podsumowując. „DUFF. Ta brzydka i gruba” nie jest dla wszystkich. Zapewne dopiero wkraczający w nastoletni wiek młodzi ludzie nie odnajdą w niej nic pouczające. Ba, nawet ci prawie żegnający magiczne -naście przy wieku mogą poczuć się nieco zniesmaczeni poczynaniami Blanki, skoro ja – osoba powoli zbliżająca się do -dzieści – nie zawsze tolerowałam takie wyjście z zaistniałej sytuacji. Przyznam jednak, że gdy przymknie się na to oko i skupi na reszcie, to można spodziewać się przyjemnej lektury dla zabicia czasu, gdzie nawet się nie spostrzeżemy, a już znajdziemy się na ostatniej stronie. Niewiele wymagająca, przepełniona nie zawsze inteligentnymi żartami. Doskonała na jedno posiedzenie, by móc ją później odstawić na półkę i powoli o niej zapomnieć.