Kilka dni temu pisałam Wam o Nocturnie Mai Motayne, która okazała się moim małym odkryciem stycznia. Po jej zakończeniu nie mogłam przestać myśleć o tej historii i z tego też powodu postanowiłam od razu sięgnąć po drugi tom. Oculta wciągnęła mnie od samego początku, jednak czy była lepsza od swojej poprzedniczki? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej opinii.
Od momentu, gdy Finn i Alfie widzieli się po raz ostatni, minęło sporo czasu. Ona podróżuje po całym kraju i cieszy się nowo nabytą wolnością; on przygotowuje się do wielkiego wydarzenia: Międzynarodowego Szczytu Pokoju. Co, jednak jeśli Finn zostanie okrzyknięta przywódczynią jednej z przestępczych grup, a plany Alfiego pójdą w las? No cóż, wówczas zrobi się prawdziwy problem. Zwłaszcza że organizacja, która pozbawiła życia brata Alfiego, powraca ze zdwojoną siłą... Czy ta dwójka po raz kolejny będzie w stanie zawalczyć o bezpieczeństwo całego Królestwa?
Powiem Wam tak: zaczynając Ocultę, z jednej strony oczekiwałam czegoś naprawdę WOW - zwłaszcza po tym, co działo się na koniec pierwszej części. Jednak to, co dostałam w rzeczywistości przeszło chyba moje najśmielsze oczekiwania. Już teraz mogę napisać, że autorka stworzyła niesamowity świat, w którym można zatracić się na długie godziny i to bez mrugnięcia okiem – jestem zakochana.
O Finn i Alfiem nie będę się rozpisywać po raz kolejny. Nadal uwielbiam tę dwójkę, a już, gdy połączą swoje siły, wychodzi prawdziwa petarda. Nie skłamię, jeśli napiszę, że jestem całkowicie #teamFinnAlfie (Finnfie? AlFinn? Trzeba wymyślić coś dobrego). Ciekawe jest jednak to, że Maya Motayne wprowadziła do powieści bohatera, którego co prawda poznałam już w poprzedniej książce, ale wówczas było go zdecydowanie mało.
Luke - mój nowy ulubiony bohater drugoplanowy. Jego kreacja okazała się bardzo dobra, a jego cechy i zachowanie - przyciągające mnie absolutnie. Może zabrzmię teraz jak totalna fangirl, ale czy mogę mieć takiego Luke’a w prawdziwym życiu, proszę? Bohater ten jest głównie znany z tego, że jest najlepszym przyjacielem Alfiego. Warto jednak wiedzieć, że skrywa on w sobie wiele ciekawych cech, a także humor i cięty język, który tak lubię u bohaterów książkowych. Jestem całkowicie na tak, jeśli chodzi o tę postać i zdecydowanie potrzebuję go więcej w moim życiu.
Maya Motayne po raz kolejny zaskoczyła mnie swoim bardzo dobrym piórem oraz umiejętnościami opisywania wydarzeń w sposób przejrzysty, nieprzesadzony i bardzo obrazowy. Sceny potyczek słownych, bitew czy tego typu rzeczy są ogromną zaletą tej powieści i absolutnie się z tego cieszę. Wspomniałam wcześniej o świecie przedstawionym, ale powtórzę - jestem zakochana. Może zostanie to odebrane jako coś całkowicie nieobiektywnego i być może nie powinnam tak pisać, ale cóż. Nie będę kłamać.
Oculta to zdecydowanie jedna z lepszych kontynuacji, jakie przyszło mi czytać. Fakt, że jest to fantastyka młodzieżowa, jeszcze bardziej potęguje to odczucie – brak klątwy drugiego tomu to coś, co uwielbiam. Zakończenie książki wprawiło mnie w niemały szok i mam ogromną nadzieję, że tom trzeci pojawi się w niedługim czasie - MUSZĘ dowiedzieć się, co dalej. Nie mogę żyć w niewiedzy.
Jeżeli szukacie dobrej i wciągającej od pierwszej strony historii fantastycznej, to z ręką na sercu mogę polecić Wam Nocturnę i Ocultę. Być może będziecie mieć wrażenie, że skądś już to znacie, ale zignorujcie to. Jest tyle tego typu książek na rynku wydawniczym, ale te dwie zdecydowanie się wyróżniają. No i jak wspominałam, czekam na część trzecią i już zacieram ręce.