Wspaniała. Porywająca. Cudna. Pociągająca, wręcz Seksowna. Nie są to tylko puste epitety. Książka Elizy Drogosz pod tytułem "Ocean Chaosu" to jedna z najniezwyklejszych książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Z czystym sercem mogę przyznać jej tytuł"Najlepszej książki roku 2020". Dawno tak świetnie się nie bawiłem. Dawno tak bardzo nie wciągnęła mnie opowieść i to polskojęzycznego Autora, czy raczej Autorki.
"Ocean Chaosu" to ostatnia część serii "Władca piasków", opowiadającej o Briancie de Ramenie, w którym przebudził się starożytny bóg pustyni, Set, najpotężniejszy z bogów. Choć powieść kreśli losy dorastających nastolatków, którzy stają się bogami starożytnego Egiptu, skierowana jest do każdego czytelnika, bez podziału na kategorie wiekowe.
"Ocean Chaosu" czyta się szybko, z entuzjazmem, wręcz ma się potrzebę, aby żyć tylko nią. Muszę się przyznać, że przez trzy tygodnie, od kiedy otrzymałem ją do zrecenzowania, przeczytałem ją dwukrotnie. Chyba nigdy to mi się nie przydarzyło.
Jak dla mnie najbardziej interesujący okazał się rozdział dwunasty pod tytułem "Egzekucja". Autorka przedstawia w niej walkę boga Ra z wszechmocnym demonem-wężem Apophisem, uosobieniem sił chaosu, zniszczenia i pustki. Mówię wam, to było coś niesamowitego. Rozterki Seta, który porwał Ra, aby umożliwić jego egzekucję są niesamowicie realne. Dawno nie czułem aż takiej dawki emocji. Walka zrozpaczonego Ra, który stając do boju z niepohamowaną i w zasadzie niezwyciężoną bestią, traci swą ukochaną, porywa. Jednak kwintesencją było to, gdy w Secie przebudził się Briant. Gdy w ostatniej chwili, tuż przed tym, jak Apophis miał pożreć Ra, Set wkracza na arenę, mimo barier ochronnych Atuma i ratuje konającego Ra. Majstersztyk. Cudo. Tego nie da się opisać słowami, to trzeba przeżyć.
Przyznam się, że w trakcie czytania tego rozdziału tak bardzo wczułem się w fabułę, że cały się spociłem. Zupełnie tak, jakbym sam brał w tym udział. Czegoś takiego nie da się doświadczyć przy zwyczajnej książce. A ta z pewnością jest niezwykła. Wybaczcie, że piszę tyle pochwał, ale nie mam do czego się przyczepić. Naprawdę!
Ale do rzeczy. Powieść toczy się wokół walki dobra ze złem. Niby oklepany temat, ale... nie tutaj. Po jednej stronie stają Atum – Juan Mandara i Set – Briant de Ramen, którzy próbują przebudzić pradawnego demona Apophisa, aby ten zniszczył cały świat. Atum pragnie zniszczenia tylko po to, aby po apokalipsie stworzyć nowy świat, już bez ludzi. Popierają ich inni egipscy bogowie, nieświadomi, do czego tak naprawdę dążą ci dwaj bogowie. Atum z Setem wpadają na pomysł, aby zająć pozostałych bogów walką z ludźmi. Tak więc starożytni wszechmogący napadają na państwa świata, próbując sobie je podporządkować. Co więcej, wypuszczają na ludzkość wszystkie istniejące demony. Zbliża się koniec świata. Na szczęście, nie dajemy się i wkrótce wszczynamy bunt...
Po drugiej stronie stoją zbuntowani – Ra – Rayan Van Baar, Izyda – Élodie de Ramen, Neftyda – Astrid Carlsson, Horus – Rémi de Ramen, Ozyrys – Den de Ramen, oraz Sonia Milewska, dawna Wybrana Seta i Izydy. Usiłują oni powstrzymać Seta i Atuma przed osiągnięciem swego szaleńczego planu. Wbrew pozorom najsilniejszą osobowością w tej grupie jest Sonia, która nadal kocha Brianta, którym zawładnął Set. Piękna Polka stara się przebudzić w bogu pustyni duszę swego ukochanego. I nawet gdy inni tracą już nadzieję, ona wierzy w to, co podpowiada jej serce. To wspaniałe, że tak młodzi ludzie mają w sobie tyle tej boskiej iskierki, tyle nie zawsze rozsądnej nadziei. Szkoda, że o czymś takim czyta się raczej w książkach, niż widzi w realnym świecie. Ech.
Słowem - źli bogowie niszczą świat, ci dobrzy, mimo rozterek i wpadania w pułapki zastawiane przez Seta, próbują ocalić tyle, ile się da. Walka jest naprawdę emocjonująca, a trup ściele się gęsto, z jednej i drugiej strony. Bo i bogów można zabić...
Drodzy czytelnicy, aż korci mnie, by opowiedzieć wam cała fabułę. Niestety nie mogę. Podsumowując, tę książkę powinien przeczytać każdy kto lubuje się w fantastyce poplątanej z miłością i nastoletnim buntem. "Ocean Chaosu" obudziła we mnie coś, czego jeszcze nie potrafię uchwycić czy nazwać. Ale dała mi na pewno nadzieję, jeszcze większą chęć do życia, do stawiania czoła przeciwnościom, nawet jeśli sprawa, o którą się walczy, jest z góry przegrana. Dlatego dziękuję Autorce za tę pozycję. I motto z okładki "Dopóki w twoim sercu jest nadzieja, nic nie może cię złamać" pozostanie w moim sercu już na zawsze. Dziękuję za najlepszą przygodę od wielu lat.
"Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl"