Już jakiś czas temu pochłonął mnie świat paranormal romance i coraz ciężej było mi czytać książki innego gatunku, także samo powracanie do codzienności bolało. Zastanawiałam się, czy trafię na pozycję, która trafi do mnie niepowtarzalny sposób. W mojej ręce trafiła lektura „Obudzić szczęście” Susan Wiggs. Tytuł wydawał się być antidotum na wszystkie problemy. Pozostawało nurtujące pytanie: co z treścią? A co może zrobić czytelnik, aby dowiedzieć się czegoś o bohaterach i ich otoczeniu? Otworzyć książkę, rzecz jasna. Tak też zrobiłam.
Sarah Moon jest ponad dwudziestoletnią kobietą po studiach, z idealnym mężem, pracą, pieniędzmi, pięknymi ubraniami, staraniami się o dziecko i… Dodałabym „szczęściem”, gdybym mogła to zrobić, nie kłamiąc w żywe oczy. Bohaterka widzi, jak jej mąż coraz bardziej się od niej oddala. W końcu dochodzi do tego, że nie ma go przy sztucznym zapłodnieniu żony w klinice. To bolało Sarah, lecz nie okazała tego. Później tego samego dnia dziewczyna dowiaduje się, a raczej ma okazję zobaczyć, że Jack Dyle ją zdradza. Mimo to stara się działać racjonalnie, jest opanowana. Postanawia opuścić Jacka i wyjeżdża w rodzinne strony, z dala od Chicago i znienawidzonej burzliwej pogody. Powracają wspomnienia, a wraz z nimi ludzie z dzieciństwa. Czy szkolna gwiazda futbolu, Will, zmienił się choć odrobinę? Co porabiają dawne znajome? Jak ona dogada się z ojcem? I co zrobi Sarah, kiedy odkryje, że jest w ciąży z byłym? Życie płata różne figle, ale to ewidentnie jest rzucanie kłód pod nogi. Może nie do końca, gdyż dzieci są dla Sarah darem z niebios. Czy poprzestanie na samotnym macierzyństwie ze złamanym sercem?
Sarah Moon jest postacią, którą z miejsca polubiłam. Optymistka, odrobinę marzycielka, ale głównie realistka twardo stąpająca po ziemi. Nie widzi świata w czarno-białych kolorach, potrafi dostrzec dobre strony złego. Zachowuje się dojrzale, odpowiednio do swojego wieku, a silne uczucia wciąż nie są jej obce. Wierzy w miłość i przyjaźń. Ma pokaźną wyobraźnię, o czym świadczy jej zawód, w którym tworzy komiksy. A na dodatek trafia prosto do serca czytelnika, nakazując śledzić swoje losy z zapartym tchem. Jack Dyle to hipokryta, podły człowiek, który może w głębi serca kryje jakieś ludzkie odruchy, z pewnością nie zabłysł w tej powieści. Nie dla mnie. Owszem, po części go rozumiałam, jednak nie mogę pojąć jego tłumaczeń. Wystarczyło porozmawiać. Cóż, czasem przerasta to siły niektórych. Aurora momentami mnie denerwowała, choć jest niewiele młodsza. Trudno mi faktycznie postawić się na jej miejscu. Will jest moim ulubionym bohaterem. Narracja prowadzona w trzeciej osobie skupia się na pierwszoplanowych postaciach, co ułatwia poznanie każdej z nich. Will Bonner swoją wewnętrzną zmianą i nowym charakterem zjednał mnie sobie. Zdecydowany, wiedzący, czego chce, wychowujący samotnie nastolatkę, pracujący. Biorąc pod uwagę jego przeszłość z czasów liceum, zyskałam nadzieję na lepszą przyszłość wielu moich kolegów.
Użyję dość topornego słownictwa, ale Susan Wiggs odwaliła kawał dobrej roboty. Jak Nicholas Sparks jest dla mnie mistrzem romansu, tak jestem skłonna obwołać panią Wiggs mistrzynią powieści obyczajowej. Zyskuje sobie zaufanie odbiorcy poprzez problemy mogące spotkać każdego. Nie faworyzuje, ukazuje prawdziwe oblicze naszej egzystencji, która bywa zarówno ponura jak i przepełniona szczęściem. Jeśli szukasz czegoś, co da Ci siłę, przywróci nadzieję… „Obudzić szczęście” Susan Wiggs spełni Twoje oczekiwania, a nawet je przewyższy. Obudź się, masz życie do przeżycia.