Dawno już planowałem sięgnąć po książkę Rolleczek, słyszałem bowiem o niej bardzo różne opinie. Treścią książki są wspomnienia autorki z pobytu w sierocińcu dla dziewcząt prowadzonym przez siostry zakonne przed wojną. Autorka miała wtedy 13 lat, została oddana na jakiś czas do sierocińca, bo w domu bieda aż piszczała.
Forma tych wspomnień jest nieco surowa, nie mamy do czynienia z wielką literaturą, raczej z pamiętnikiem nastolatki, natomiast warstwa faktograficzna jest bardzo ciekawa. Dziewczęta żyły w fatalnych warunkach: głód, brud, wszy, ciężka praca. Na dodatek rządziły nimi surowe, niedostępne, okrutne siostry zakonne. Poza tym wychowanki były zmuszane do ciągłych modlitw, to był prawdziwy dopust boży, zamiast czasu radosnego, medytacyjnego, kojarzący się z przymusem i cierpieniem. Jakoś nie dziwi, że nie było w sierocińcu żadnych zabawek, te dzieci miały tylko pracować i modlić się zatem: „Przeciążona modlitwami i dyscypliną klasztorną, młodość dziewcząt szukała ujścia w nieposkromionych wrzaskach, harcach i bójkach.”(s.54)
Są tam sceny wstrząsające, oto autorka zmuszona przez sadystyczną siostrę Modestę do pracy ponad siły, nie daje rady i jedyne wyjście znajduje w samookaleczeniu, uszkadza sobie oczy i wtedy może trochę odpocząć.
Można argumentować, że w przedwojennej Polsce często było i głodno i chłodno, a chłopskie dzieci od małego musiały harować, zaś sieroty u zakonnic miały chociaż wikt i opierunek (chociaż często głodowały). Wszystko to prawda, ale w sierocińcu były jeszcze połajanki, kuksańce, brak dobrego słowa i wspomniane już niekończące się modlitwy, które z czasem zostały znienawidzone przez wychowanki.
Świetnie Rolleczek portretuje siostry zakonne, bardzo daleki jest ich obraz od dobrych, miłosiernych, ciepłych osób. Mają wciąż boga na ustach a wielką złość w sercu, często biją podopieczne. A katolicyzm opisany przez Rolleczek jest mocno naskórkowy, rytualny i na pokaz, nie ma tam za grosz przeżycia duchowego czy głębszej refleksji, to dosyć powszechne i dzisiaj...
Ciekawa jest struktura społeczna sierocińca, mamy ścisłą hierarchię: na dole sieroty pozbawione wszelkich praw. Wyżej od nich stoją zakonnice od czarnej roboty, nazywane w książce 'konwerskami'. Nad konwerskami, górują lepsze zakonnice, zwane 'chórowymi', te są od modlenia się i zarządzania; chórowe pomiatają konwerskami. A gdy do sierocińca przyjeżdża ksiądz, aby odprawić mszę, to siostry płaszczą się przed nim, serwując superwystawne śniadanie, a wychowanki w tym czasie głodują. To czysty feudalizm, zresztą do dziś w tej mierze niewiele się w polskim kościele zmieniło.
Co ciekawe, książka była mocno propagowana przez komunistów w latach 50. i 60., uchodziła wtedy za propagandę antykościelną, teraz można ją odbierać jako świadectwo prawdy, bo pojawiło się wiele innych pozycji potwierdzających okropną rzeczywistość sierocińców prowadzonych przez zakonnice, wymieńmy chociażby 'Czy bóg wybaczy siostrze Bernadettcie' Kopińskiej, czy 'Diabelskie nasienie' Reilly.
W sumie to dosyć ważne świadectwo czasów niestety jeszcze nie całkowicie minionych.