Pomysł fabuły jest według mnie całkiem ciekawy – mamy tutaj bohatera, który niczego na świecie nie pragnie bardziej, niż śmierci. Łatwe? Niekoniecznie, Rhezus jest nieśmiertelny. Zawdzięcza to klątwie bogów. Rhezus może doświadczać bólu, jak każdy człowiek, można go teoretycznie nawet zabić, ale zaraz “odżywa”, rany goją się, a on stopniowo wraca do formy. Żyje już w takiej postaci ponad 300 lat i teraz szuka już tylko możliwej śmierci – jakiegoś przeciwnika bardziej potężnego od niego samego, który może go zabić ostatecznie.
W poszukiwaniach śmierci towarzyszy mu przepiękna klacz, w której ciele kryje się przydzielony mu (dla opieki?) demon – Agresja. Jest to złośliwa, przenikliwa bestia, która próbuje od czasu do czasu wybić mu z głowy różnorakie pomysły, a generalnie udziela porad oraz zajmuje się chronieniem głowy Rhezusa. Paradoks? Nie do końca, bo chroni go w taki sposób od niepotrzebnych cierpień, nie zabrania mu odnalezienia śmierci ostatecznej. Między Agresją, a Rhezusem panuje bardzo specyficzna więź, można pomyśleć, że wręcz łączy ich uczucie.
W poszukiwaniu śmierci Rhezus trafia w różne miejsca – do wioski, w której panuje epidemia, do lochów, w których zamknięto nawiedzonego chłopca, do wynalazcy nowej trucizny… Niestety nic nie wychodzi z jego prób, oprócz wpadania w kolejne tarapaty oraz pozostawiania stosów trupów. Jednakże powoli wszystkie ścieżki w jego życiu zaczynają prowadzić do charyzmatycznej i obłąkanej Pytii, wielbionej przez miliony, ochranianej przez dziesiątki demonów, boskiej pośredniczki. Co z tego wyniknie?
Mamy tutaj kilka tajemnic, które nie zostają wyjaśnione – tajemnica klątwy Rhezusa, jego rodu, Agresji, Pytii, wiele otwartych wątków, czekających na drugą księgę.
Mimo wielu bardzo realistycznych opisów walk, śmierci i tortur, książka mi się podobała. Wciągnęły mnie losy Rhezusa, Agresji, Ericha, Pytii. Nie jest to typowa fantasy, a przynajmniej mam takie (moje amatorskie) wrażenie. Świat jest bezlitosny, pełen draństwa, nie ma zbyt wielu dobrych ludzi (a ci, którzy są tacy, nie są najczęściej zbyt silni), krew leje się strumieniami. Chociaż, jednak – mimo wrażenia poszukiwania tylko i wyłącznie śmierci – odbywa się też walka o wartości, o uczucia wyższe.
Język jest raczej prosty. Czasami wręcz niektóre dialogi bywały lekko toporne. Ale to chyba jedyny, malutki zresztą zarzut. Konstrukcja książki też jest zaskakująca – pierwsze kilka rozdziałów wygląda bardziej na samodzielne opowiadania o losach Rhezusa i Agresji, ale potem płynnie przechodzą w typową powieść. Niezły debiut autorki, czytałam z zainteresowaniem i zaraz po zakończeniu sięgnęłam po drugą księgę :)
[Recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu -
www.ksiazkowo.wordpress.com]