„Bez pożegnania” stanowi pierwszy tom sagi autorstwa polskiej pisarki Barbary Rybałtowskiej, która na kanwie swoich własnych przeżyć napisała wspaniałą, ciepłą i optymistyczną powieść o nieludzkich czasach II wojny światowej.
Opowieść zaczyna się szybko i bez zbędnych słów. Mówiąc szczerze byłam zaskoczona tym, jak łatwo wpadłam w świat powieści i zaczęłam żyć życiem jej bohaterów. Zosia spędza lato ze swoją dwuletnią córeczką u rodziny męża. Czas mija im przyjemnie na wspólnych pracach i rozrywkach. Zofia tęskni za mężem, którego sprawy zawodowe zatrzymały w Warszawie. Czas sielanki co jakiś czas zmącony zostaje przez informacje o zbliżającej się wojnie. Jednak nikt nie przywiązuje to tego większej uwagi, bo trudno uwierzyć w faktyczny wybuch konfliktu zbrojnego. Życie płynie własnym, spokojnym rytmem i pozwala na beztroskie snucie planów na najbliższą przyszłość. Wszystko ulega zmianie 1 września 1939 r. Wybuch wojny zmusza rodzinę do zmierzenia się z nową rzeczywistością. Piotr wraz ze swoim pułkiem broni stolicy. Na chwilę wraca w rodzinne strony i razem z żona próbują stworzyć normalny dom malej Kasi. Pewnej nocy do mieszkania Markowskich wpadają Rosjanie i wyprowadzają Piotra. Mężczyzna zostaje wywieziony gdzieś do obozu w głąb Rosji. Niedługo później ten sam los spotyka Zosię i Kasię. Chwilę przed wyjazdem kobieta dostaje list, z którego dowiaduje się o tragicznej śmierci męża. Załamana i zrezygnowana bierze się w garść tylko dzięki córeczce, nazywanej pieszczotliwie Mgiełką. Od tej pory czytelnik staje się świadkiem przerażających losów matki i córki, które skazane są na tułaczkę po dzikiej i przeraźliwie zimnej Rosji. Z każdej strony czają się potwory w ludzkich skórach, choroby, na które nie ma lekarstw, śmierć we własnej osobie. Jednak Kobieta zrobi wszystko, aby wraz z dzieckiem wrócić do domu, do Polski.
Postać Zosi budzi sympatię, podziw i uznanie. Młoda, inteligentna kobieta, którą można by nawet nazwać paniusią, zdaje najtrudniejszy egzamin w życiu. Radzi sobie doskonale mimo krytycznej sytuacji. Zapewne ma na to wpływ fakt, że w dzieciństwie straciła matkę i to na jej głowę spadła opieka nad domem. Dzięki temu nauczyła się zaradności, nie wiedząc jak bardzo przyda jej się to w przyszłości. Zosia walczy jak lwica żeby zapewnić godne warunki do życia dla swojej córeczki. Heroicznie walczy o pożywienie i ciepłe buciki dla Kasi. To właśnie mała jest głównym katalizatorem jej działań. Wszystko co Zosia robi, robi dla dobra dziecka. Nie traci przy tym nadziei, hartu ducha i dobrego serca. Z sympatią i serdecznością traktuje ludzi, którzy ja otaczają i znajdują się w tak samo trudnej sytuacji. Narodowość nie ma dla niej większego znaczenia, Człowiek, to człowiek. Dzieli się tym co posiada, mimo ma sama ma niewiele. Potrafi cieszyć się nawet najdrobniejszymi sukcesami, jak choćby zajączkiem, którego własnoręcznie szyje dla córki, czy też nowym kapeluszem z piórkiem.
Sama Mgiełka również jest interesująca. Mała dziewczynka pozbawiona zostaje beztroski dzieciństwa i szybko uczy się jak zadbać o siebie i pomagać matce. Niespełna pięcioletnia Kasia wie jak kombinować i słodkimi minkami wepchnąć się w kolejkę, żeby zdobyć świeży chleb. Przy tym wszystkim cały czas pozostaje niewinnym dzieckiem, które w głębi serca marzy o ładnych zabawkach i towarzystwie rówieśników. Historia jej przyjaźni z kurą jest prawdziwie wzruszająca.
Pierwszoosobowa narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym, co przez cały czas buduje napięcie oraz dodatkowo ułatwia identyfikację z główną bohaterką. Można odnieść ważnienie, że Zosia chroni czytelników przed koszmarem, którego doświadcza. Niby stajemy się bezpośrednimi świadkami wszystkiego, jednak ton w jakim snuta jest opowieść sprawia, że groza wojny jest gdzieś daleko i bezpośrednio nas nie dotyka. W tym momencie możemy poczuć tę historię z perspektywy Mgiełki, dla której matka stanowi swego rodzaju tarczę przed złem tego świata.
Już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejny tom tej niezwykłej sagi i poznam dalsze losy Zosi i Kasi. Polecam wszystkim, którzy chcą się przekonać, że o koszmarze wojny można opowiadać w piękny i wzruszający sposób.