Stanisław Szczęsny Potocki, będąc jeszcze bardzo młodym człowiekiem i nie śniąc nawet o tym, co wydarzy się za jakiś czas w ukraińskiej miejscowości o złowrogiej nazwie
Targowica, zakochał się w pannie ślicznej, lecz pochodzącej z rodziny, dla której progi
magnackich rezydencji Potockich były o wiele za wysokie. Miłość ta rozwinęła się w romans niemalże narodowy, bo takim uczynił go słynny utwór poetycki Antoniego Malczewskiego pt. „Maria”. Nie minęło wiele czasu i Gertruda Komorowska, bo tak zwało się dziewczę, zaszła w ciążę. Szczęsny, zachowując resztki godności, poślubił ukochaną, czym niewyobrażalnie naraził się rodzicom. Wkrótce potem na dwór Komorowskich napadli nieznani złoczyńcy wywlekając Gertrudę w samej koszuli nocnej na mróz – następnego dnia ciało dziewczyny znalazło się pod lodem zamarzniętej rzeki. Szczęsny chciał podobno popełnić samobójstwo, ale jednocześnie nie przestawał błagać ojca, prawdopodobnego sprawcy śmierci Gertrudy, o przebaczenie mezaliansu.
Wiele takich fascynujących, czasem smutnych, innym razem zabawnych lub wzruszających opowieści, w które obfituje nasza historia opisuje Agnieszka Lisak w swojej
książce „Miłość staropolska”. Pozycja ta jest kopalnią wiedzy na temat życia prywatnego
naszych przodków. Dzięki autorce postaci, które znane są nam ze stron podręczników, stają się żywe, prawdziwe, mamy okazję zaprzyjaźnić się z nimi. Królowie nie są już tylko portretami z matejkowskiego pocztu, ponieważ autorka zdradza nam ich tajemnice i opowiada o tych, których kochali. Dzięki tej książce poznamy lepiej podwójną moralność Polaków żyjących w czasach od Mieszka I do Stanisława Augusta Poniatowskiego – jedną wystawioną na pokaz, na potrzeby historyków i ku zdziwieniu prawnuków, drugą, ukrywaną skrzętnie przed każdym, kto potrafił pióro w ręce utrzymać i mógłby nieopatrznym słowem zdradzić tajemnice alkowy.
Znakomity styl sprawia, że od książki nie można się oderwać. Jest prosty, bez zbędnych
ozdobników, a przy tym tryskający erudycją i ukazujący wielkie oczytanie autorki, która
posiada przy tym talent gawędziarski najwyższej miary. Dodać jednak trzeba, że pozycja ta
nadaje się raczej dla czytelników, którzy mają większą niż ogólna wiedzę o historii Polski –
dynamika opowieści sprawia, że bez przygotowania można poczuć się zagubionym wśród
intryg rozgrywających się na przestrzeni tak wielu lat, prezentowanych na wyrywki, bez
porządku i zachowania jednoznacznej chronologii. Razić może także kilkakrotne powtarzanie tych samych anegdot w różnych miejscach książki, nie jest to jednak zarzut, który mógłby zniechęcić do przeczytania tak ciekawej pozycji.
Zasiadając wygodnie w fotelu z książką w ręce w jednej chwili przenosiłam się w czasy
staropolskie, wędrowałam po królewskich dworach, magnackich pałacach, po mieszczańskich kamienicach, ziemiańskich dworkach i wiejskich chatach, poznając moralność, uczuciowość i zmysłowość ich mieszkańców. Czasy nie sprzyjały miłości – dlatego autorka najwięcej miejsca poświęca nieudanym małżeństwom zawieranym z rozsądku, tragicznym losom niekochanych królowych, cudzołożnikom, kochankom, nierządnicom. Wszystko to jednak opisane jest w sposób delikatny i taktowny, poparte źródłami i wyważone.
Dzięki „Miłości staropolskiej” możemy poznać bliżej fascynujące postaci kobiece
często pomijane na lekcjach historii – Marię Ludwikę Gonzagę, Krystynę Rokiczankę, Barbarę Giżankę, Zofię Wittową i wiele, wiele innych. Z wypiekami na twarzy czytałam o Kazimierzu Wielkim, który nagle zszedł z portretu i przestał być brodatym budowniczym naszego kraju, a stał się człowiekiem z krwi i kości, bohaterem skandali, kochankiem nieszczęsnej Klary Zach, którą uwiódł na węgierskim dworze swojej siostry Elżbiety, a potem zostawił na pohańbienie, królem, który wcześniej niż Henryk VIII starał się u papieża o unieważnienie małżeństwa po to, by poślubić kochankę.
Wydaje się wam, że historia Emmy i pana Knightley’a jest wytworem brytyjskiej wyobraźni Jane Austen? Poczytajcie wspomnienia niejakiej Wirydianny Fiszerowej, która ratowała od staropanieństwa swoją siostrę Antosię. Nie wiecie, co wspólnego ma „Opowieść zimowa” Szekspira z Ziemowitem III Mazowieckim? Spróbujcie odnaleźć romans pasterski Roberta Green’a, który dramaturg angielski najprawdopodobniej czytał. Możecie też po prostu zajrzeć do książki Agnieszki Lisak, która wyjawi wam wszystko ze szczegółami.
Do sięgnięcia po tę pozycję dodatkowo może zachęcić jej piękne wydanie – opowieści
przeplatane są wkładkami z ilustracjami wprowadzającymi nas w epokę wizualnie, a format
książki i czcionka sprawiają, że czyta się ja bardzo przyjemnie.
http://zielonowglowie,blogspot.pl