Przyznaję bez bicia, że im bardziej czytam czy słucham Hrabala, tym bardziej go kocham. Ma on swój niepowtarzalny styl, opisuje życie zwykłych ludzi z czechowowską miłością i humorem. Zawsze się mocno uśmieję i wzruszę przy jego lekturze.
W tej książce opowiada o dzieciństwie, rodzinie i miasteczku, w którym się wychował, nieco ubarwiając i idealizując wspomnienia. I tak, pisze o tatusiu, który był kierownikiem w browarze, i który co sobotę rozkładał i składał swój motocykl. I prosił znajomych żeby mu pomogli w tej żmudnej robocie, a potem ci znajomi, gdy zobaczyli tatusia w sobotę, to przed nim uciekali, bo wystarczyło im raz być pomocnikiem. O mamusi, nieco szalonej kobiecie (w tej książce mało występuje). I o dziadziusiu, który był najmilszym człowiekiem pod słońcem, ale od czasu do czasu wpadał w taki szał, że podstawiano mu starą szafę żeby mógł ją rozwalić w drebiezgi. Wreszcie o stryju Pepinie, który przyjechał do tatusia na dwa tygodnie i został na zawsze, i który pracował w browarze jako zwykły robotnik. I który przepuszczał w dwa dni swoją wypłatę szalejąc w gospodzie, a potem podkradał żarcie świniom żeby nie umrzeć z głodu. Niezły był z niego wariatuńcio...
Tak naprawdę głównym tematem powieści jest wielka, ale trudna, pełna wybojów, miłość dwóch braci: rozsądnego Franciszka (ojca autora) i zwariowanego Pepina. Historia owej miłości jest śmieszna i wzruszająca zarazem, jak i cała książka.
Sam tytuł o czasie, który się zatrzymał, jest nieco mylący, bo czas tam się mocno zmieniał, najpierw była okupacja niemiecka, a potem przyszli komuniści, i wygonili tatusia z browaru, i wszystko było inaczej.
Pisze w posłowiu tłumacz Piotr Godlewski, że Hrabal opisał swoje miasto rodzinne – Nymburk, leżące pod Pragą. I że tatuś pisarza rzeczywiście był kierownikiem w browarze, a stryjaszek Pepin naprawdę przyjechał na dwa tygodnie i został na całe życie pracując u brata jako robotnik. Zatem książka jest hołdem złożonym najbliższej rodzinie. Trudno o piękniejszy...
Słuchałem audiobooka w doskonałym wykonaniu Andrzeja Piszczatowskiego.