Moja fascynacja Irlandią zaczęła się od Bidwella i jego serii o Michale i Pat oraz ich dzieciach, w której to Pat była Irlandką, Michał Anglikiem, a akcja działa się w Irlandii w XIX wieku, gdy Irlandia walczyła o swą niepodległość.
Książki czytałam bardzo dawno temu, ale pamięć o Zielonej Wyspie przetrwała podsycana w swoim czasie płytą zespołu 2+1 "Irlandzki tancerz", toteż z przyjemnością sięgnęłam po otrzymaną w ubiegłym roku w prezencie imieninowym od córki książkę Nicole R.Dicson.
"Irlandzki sweter" jak sama autorka twierdzi w rozmowie zamieszczonej na końcu książki ma troje bohaterów: Rebeccę Moray, Seana Morahana oraz Wyspę, na której toczy się jej akcja. Wyspa może być utożsamiana z jedną z Wysp Aran należących do Irlandii, gdzie mieszkańcy utrzymują się z obsługi ruchu turystycznego, rękodzieła - w tym właśnie wyrobu swetrów, rybołówstwa, rolnictwa. Na tę Wyspę, której mieszkańcem od urodzenia jest sędziwego już wieku Sean Morahan, przybywa młoda Amerykanka Rebecca Moray z sześcioletnią córką, Rowan, by zebrać materiał do książki o fenomenie irlandzkich swetrów. Wyspa, z której pochodzi jej serdeczna przyjaciółka Sharon, jawi się jej jako oaza spokoju, a ona od sześciu lat go nie zaznaje.
Traumatyczne przeżycia jakie były udziałem jej i jej dopiero co urodzonej córeczki sprawiły, że wciąż zmieniała posady i miejsca zamieszkania. Tu spotyka się z ogromną serdecznością, gdyż jak się okazuje wszyscy dzięki opowiadaniom Sharon doskonale ją znają i nareszcie może poczuć się jak w domu. Tylko Sean Morahan, mieszkający samotnie i od 40 lat żyjący w izolacji od reszty społeczności Wyspy, nie okazuje jej zainteresowania a nawet już na pierwszym spotkaniu okazuje jawną niechęć nowo przybyłym co doprowadza do konfliktu między nim a małą, ale rezolutną Rowan. Z czasem między starym Seanem a Rowan nawiąże się nić sympatii, a ta przerodzi się w przyjaźń obojga, której przeciwna jest Rebecca, gdyż ona patrzy na Seana tylko przez pryzmat zasłyszanych o nim opowieści i odbiera go jako człowieka agresywnego i nieprzewidywalnego co sprawia, że jest pełna obaw o bezpieczeństwo córki. To jej nastawienie zmienia się dopiero pod wpływem dramatycznych przeżyć, jakie staną się udziałem Rowan i ich obydwojga.
"Irlandzki sweter" to książka wielowątkowa, w której istotną rolę odgrywa przeszłość obydwojga bohaterów, a wątki dotyczące dramatycznych przeżyć Rebecci związanych z ojcem Rowan przeplatają się z wątkami opowiadającymi o tym co wydarzyło się w rodzinie Seana. Dla obydwojga przeszłość jest obsesją powracającą wciąż i wciąż, z którą nie mogą sobie poradzić a próbują temu zaradzić na swój sposób; Rebecca wciąż uciekając od przeszłości a Sean wciąż nią żyjąc.
Akcja książki toczy się jednak w teraźniejszości a w niej Rebeccę i Rowan spotyka wiele oznak sympatii ze strony mieszkańców wyspy, one same biorąc aktywny udział w życiu wyspiarzy znajdują tu przyjaciół, a Rebecca spotyka nawet miłość w postaci Fiona, który nie tylko jest rudy, ale na dodatek gra na skrzypcach. W książce znajdziecie odpowiedź na podkreślony przeze mnie fakt wyglądu i posiadanych umiejętności przez Fiona.
Rebecca przyjeżdżając na Wyspę tylko na dwa miesiące, które miała pracowicie spędzić na zbieraniu materiałów w postaci zdjęć swetrów zwanych tu gansejami i nagrywaniu opowieści o nich, nie spodziewała się, że tym razem będzie to jej ostatnia ucieczka od przeszłości, a przed nią i Rowan wreszcie otworzy się jasna i spokojna przyszłość.
" Irlandzki sweter" to pełna ciepła i czułości, mimo surowych wyspiarskich warunków w jakich akcja powieści jest osadzona, nastrojowa opowieść o tym jak trudno pozbyć się strachów z przeszłości, jak trudno sobie wybaczyć i o tym jak wiele może zdziałać sympatia i życzliwość otoczenia w przywróceniu spokoju duszy. Książka napisana jest prostym, ale obrazowym i łatwo przyswajalnym językiem co sprawia, że czyta się ją szybko i z przyjemnością. Zachwycamy się razem z Rebeccą pięknem irlandzkiego krajobrazu i wsłuchujemy się w muzykę jaka wybrzmiewa z kart książki. Ponadto powieść zawiera w fabule fascynujący wątek nadprzyrodzony w postaci powracającego do Seana zmarłego syna Joe, obdarzonego szczególną wrażliwością pozwalająca na odczytywanie nadchodzących zmian w przyrodzie.
A poza tym spotykamy w niej całą galerię sympatycznych postaci stworzonych przez pisarkę, ludzi żyjących wolnym rytmem w zgodzie ze sobą i z naturą od, której są uzależnieni i nikomu nic nie narzucających a zawsze chętnie pomagającym innym.
Na koniec przytoczę "Błogosławieństwo Seana Morahana", które pobudza do refleksji i zadumy.
"Niech droga sama Ci wyjdzie na spotkanie,
niech wiatr zawsze wieje Ci w plecy.
Obyś potrafił odrzucić to, kim jesteś teraz,
aby stać się innym człowiekiem."
"Irlandzki sweter" to książka o bardzo pozytywnym wydźwięku, nie obciążająca zbytnio umysłu, ale jednak refleksyjna. Idealna na lato.