Ból, strach, niebezpieczeństwo, prawda. To właśnie ona jest zatajana w Kopule. Ludzie pod pozornym płaszczykiem bezpieczeństwa żyją w niej i mają się dobrze. Ale czy na pewno? Czy wszystko jest takie, na jakie wygląda? Po Wybuchu tylko Czyści mieszkający w Kopule są bezpieczni. Poza nią świat jest pełen zmutowanych ludzi, Pyłów, Gruponów, Matek czy Bestii. Ludzie każdego dnia walczą o przeżycie. Wśród nich jest także Czysty - syn Willuksa, przywódcy, rządzącym w Kopule - który uciekł z niej, aby odnaleźć matkę. Patridge poznał prawdę, widząc wszystko na własne oczy, a prawda bywa bolesna szczególnie ta dotycząca życia poza kopułą i ta związana z nim. Ale jego ojciec nie podda się tak łatwo, zrobi dosłownie wszystko, aby odzyskać syna i zmusić go do powrotu. Czy podoła swojemu zadaniu? I czy Pressia odnajdzie miejsce, do którego nie prowadzą żadne mapy? Czym jest tajemnicza skrzynka ze wskazówkami? Czy uratują świat?
Muszę przyznać, że druga część trylogii „Świat po Wybuchu” podobała mi się bardziej od pierwszej to chyba właśnie po jej przeczytaniu pokochałam to wszystko, co zaprezentowała Baggott. Chciałam napisać, że to właśnie od tego momentu pokochałam trylogię, ale trzeci tom dopiero przede mną, a to on zadecyduje o ocenie całości, jednak patrząc na tę część jestem pewna, że Julianna mnie nie zawiedzie. Autorka niejednokrotnie mnie zaskoczyła swoimi pomysłami związanymi z fabułą. Wszystko, co robili bohaterowie miało swój ciąg dalszy w przyszłości, nic nie było jednorazowe i zapomniane, mogłabym w tym momencie podać przykład, który najbardziej mi się spodobał, ale niestety nie zrobię tego mając na względzie to, że jest on spoilerem, a ich bardzo nie lubię.
Barwni bohaterowie to również jeden z plusów tej książki. Wszyscy mają coś ciekawego do powiedzenia, mają swoją interesującą historię, którą chce się poznać za wszelką cenę. Jednak i w tej części najbardziej przekonał mnie do siebie El Capitan z Helmundem. Nie wiem, ale po prostu uwielbiam tę dwójkę i to oni mnie najbardziej interesują. Może z w powody zmiany, jaka zaszła w Capie, a także Helmunda, który zaskakiwał swojego brata w równym stopniu, co mnie. Polubiłam także Lydę. Co ja będę wymieniać, polubiłam tak naprawdę wszystkich głównych bohaterów, a to zapewne także dzięki narracji, dzięki której mogłam ich lepiej poznać, bowiem jest ona prowadzona z perspektywy Press, Patridge’a, El Capitana i Lydii. I jeszcze Fingan, intrygująca czarna skrzynka. Nie tyle ją polubiłam, co naprawdę mnie ona zaintrygowała i do teraz nie mogę pojąć, jak została skonstruowana.
I to zakończenie! Ja nie wiem, czemu autorzy lubią mi to robić i kończą swoje powieści w najmniej oczekiwanym momencie. W momencie, w którym mam nadzieję otrzymać wyjaśnienie, choć jednej sprawy! A tutaj nie, muszę czekać do następnego tomu, nie wiedząc czy wytrzymam, a z pewnością nie wytrzymam. Ja chcę mieć go już, teraz, w tym momencie! Nie mogę tak długo czekać, po prostu nie mogę! Ja muszę dowiedzieć się, co będzie dalej i jak zakończy się ta historia, a raczej historie, historie wszystkich bohaterów.
Prawa filmowe do ekranizacji pierwszego tomu trylogii wykupiła wytwórnia Fox 2000 – producent znanego „Zmierzchu”. Jestem niezmiernie ciekawa tej ekranizacji i czekam na nią z niecierpliwością. Mam nadzieję na dobre kino, bo książka jest świetnym materiałem na film, jednak obawiam się tego, czego zawsze się obawiam przy takich produkcjach. Tego, że fabuła zostanie ogołocona z najlepszych i najważniejszych momentów, a uczucia bohaterów zostaną spłaszczone, no i oczywiście o obsadę, chociaż… ostatnio tylko narzekam na obsady ekranizacji moich ulubionych książek, bowiem w ogóle nie są, choć w najmniejszym stopniu podobni wizualnie do opisów bohaterów w ekranizowanym tytule.
Po tej mojej całej gadaninie chyba nikt nie ma wątpliwości, że polecam „Nowego przywódcę”, który jak już wspominałam bardziej przypadł mi do gustu od poprzedniego tomu. Pomimo tego, trzeba sięgnąć po niego, bo bez tego ani rusz. Niejednokrotnie podczas czytania waliło mi serce, tak, że wreszcie dowiadywałam się o jego istnieniu, bojąc się, że zaraz zobaczę je w całej okazałości przed sobą. Po drugiej części sądzę, że wyobraźnia autorki nie zna granic i już się boję, co zaserwuje swoim czytelnikom w kontynuacji, w której niby ma się tylko wszystko wyjaśnić, ale patrząc na jej umiejętności zapewne zrobi to w taki sposób, że przez dłuższy czas nie będzie można o tym zapomnieć.