Nowy Przywódca recenzja

Nowy przywódca

Autor: @ederlezi ·4 minuty
2013-09-19
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Kilka miesięcy temu miałam okazję czytać pierwszy tom cyklu. Nie spodobał mi się on zbytnio. Miałam zastrzeżenia, co do kreacji świata przedstawionego, stopień ludzi z przedmiotami i innymi ludźmi. Napawało mnie to odrazą. Mimo wszystko postanowiłam dać serii jeszcze jedną szansę i sięgnęłam po kolejną część. I ze zdumieniem muszę przyznać, że tym razem się nie zawiodłam, a wręcz przeciwnie. Autorka oszczędza nam już opisów straszliwych deformacji, które choć czasem się trafiają, są jakby łatwiejsze do przebrnięcia. Może to też kwestia tego, że przyzwyczaiłam się już do nich i aż tak mnie nie szokują. Krótko mówiąc nie wzbudzały one już u mnie takiej sensacji jak poprzednio. Dzięki temu mogłam przede wszystkim skupić się na fabule, która obfitowała w ogromną ilość wydarzeń.

Zacznijmy od tego, że Patridge i Lyda oddzielili się od Pressi, Bradwella i El Capitana i zostali pod opieką Matek. Willux nie ustawał jednak w próbach sprowadzenia swego syna z powrotem do Kopuły. Wysłał pająki – bomby, które wczepiały się w ciała ludzi i tworzyły z nich zakładników. Bomby mają zaprogramowane różne czasy wybuchów i praktycznie co kilka minut ktoś przez nie ginie. Aby zapobiec dalszym tragediom Patridge będzie zmuszony podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. Pressia i reszta szukają tajemniczej formuły, dzięki której będzie można odwrócić skutki wtopień bez efektów ubocznych takich zabiegów. Poszukiwania prowadzą ich za ocean. Pressia zdaje sobie sprawę ze swojej miłości do Bradwella, ale boi się, że gdy pozwoli sobie okazać uczucia, straci go. Czy będzie w stanie się otworzyć?

Nie dało się tej książki odłożyć. A gdy już musiałam koniecznie zrobić sobie przerwę, to cały czas myślałam, co też się tam dalej wydarzy. Jestem ogromnie zdumiona, że drugi tom aż tak mnie wciągnął i na poważnie rozważam przeczytanie jeszcze raz pierwszego – z nowym spojrzeniem i nastawieniem. Na pewno kiedyś wrócę jeszcze do całej serii, gdy już ukarze się ostatnia część.

Spodobało mi się rozbudowanie wątków miłosnych. Mi, która zawsze gardziłam wszelkimi romansami! To nieprawdopodobne, jak z wiekiem gust się zmienia, muszę wam wyznać, że zauważyłam w sobie pokłady romantyzmu, o które wcześniej nigdy bym siebie nie podejrzewała. No ale dosyć już o mnie, bo coś się ta recenzja niezamierzenie w pamiętniczek zaczyna przemieniać – o zgrozo!!! Wracamy do książki. Nie będę wam zdradzać, kto z kim, kiedy i po co zacznie kręcić, bo wam spsuję niespodziankę i podnietę przy czytaniu, jaką ja sama miałam. Powiem tylko, że zadzieje się, oj zadzieje...

Niech już ukarze się ten kolejny tom... Od paru dni nie myślę o niczym innym tylko o tym by jak najszybciej dostać go w swoje łapki. Ale na to przyjdzie mi jak zwykle trochę poczekać. Niestety! Osobiście jestem zwolenniczką czytania serii parę lat po ich premierze, jak już wszystkie części są wydane. Nie znoszę oczekiwania. Jak na przykład rok dzieli poszczególne części, to zazwyczaj zapominam, co było w poprzedniej, muszę sobie przypominać, nie wiem, o co chodzi... Zdecydowanie lepiej by było mieć już całość podaną na tacy :) . Ale coś tak myślę, że to pragnienie podziela większość moli książkowych. Ech. Znów odjechałam od tematu. Co się dzisiaj ze mną dzieje?

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie znalazła w powieści jakiegoś dyskusyjnego fragmentu. Tym razem są to operacje, jakie El Capitan przeprowadzał na ludziach, w których ciała wszczepiły się bomby, oraz usuwanie z mózgu podsłuchów i kamer wbudowanych w oczy. Czy to nie przesada? Może człowiek bez jakiegokolwiek przeszkolenia medycznego usunął by od biedy jakieś słabo wszczepione bomby, ale operacja na otwartym mózgu wydaje się być już lekką przesadą. No chyba, że się nie znam i rzeczywiście jest to dziecinna igraszka, a sześcioletnie studia medyczne tak naprawdę do niczego nie są potrzebne, bo każdy może być znachorem... No tak, przy takich fragmentach w mojej głowie pojawia się zazwyczaj sarkastyczne pytanie „i co jeszcze?”. Czasami pomysły autorów potrafią naprawdę zadziwić czytelnika. Zawsze się zastanawiałam, czy oni sami nie zdają sobie sprawy z tego typu głupot, czy mają ludzi za naiwniaków, którzy wszystko łykną?
Chyba nie będzie mi dane poznać odpowiedzi na to pytanie...

No, poza tym drobnym mankamentem powieść prezentowała się świetnie, zajęła mi miło czas, wywołała wiele emocji (w zasadzie co chwila to się ekscytowałam, to bałam, to wzruszałam, więc można powiedzieć, że nie było ani chwili uczuciowego wytchnienia). Jeśli ktoś jeszcze nie sięgnął po cykl „Świat po wybuchu” to gorąco polecam a tych, którzy tak jak ja byli nieco zniesmaczeni pierwszym tomem, zachęcam do sięgnięcia po kolejny, bo różnica między innymi jest naprawdę spora, tak że czasami nachodziło mnie aż wrażenie, że pisały je dwie odmienne osoby. Tak jak już wspominałam, czekam z utęsknieniem na trzeci tom i kolejne godziny emocjonalnej burzy. A spadającą gwiazdę proszę o to by to wyczekiwanie nie trwało zbyt długo :).

Moja ocena:

Data przeczytania: 2013-09-19
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Nowy Przywódca
Nowy Przywódca
Julianna Baggott
9/10
Cykl: Świat po wybuchu, tom 2

Świat po Wybuchu. Bezpieczni są tylko Czyści, żyjący spokojnie pod Kopułą. Na zewnątrz pozostali zmutowani. Partridge, syn Willuksa, dowódcy Czystych, ucieka spod kopuły, by na zewnątrz odnaleźć matk...

Komentarze
Nowy Przywódca
Nowy Przywódca
Julianna Baggott
9/10
Cykl: Świat po wybuchu, tom 2
Świat po Wybuchu. Bezpieczni są tylko Czyści, żyjący spokojnie pod Kopułą. Na zewnątrz pozostali zmutowani. Partridge, syn Willuksa, dowódcy Czystych, ucieka spod kopuły, by na zewnątrz odnaleźć matk...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

"Droga do Różan" miała swoją premierę w marcu zeszłego roku. Jakoś szczególnie nie przykuła wtedy mojej uwagi. Okładka sugerowała ckliwy i banalny romans. Jakże wielkie było moje zdziwienie gdy książk...

@aleksnadra @aleksnadra

Ból, strach, niebezpieczeństwo, prawda. To właśnie ona jest zatajana w Kopule. Ludzie pod pozornym płaszczykiem bezpieczeństwa żyją w niej i mają się dobrze. Ale czy na pewno? Czy wszystko jest taki...

@Black_Vampire @Black_Vampire

Pozostałe recenzje @ederlezi

Czarla. Poszukiwacze
CzarLa

edenastoletnia Eva. Dziewięć całe swoje życie mieszkała w bunkrze pod ziemią razem z wychowującym ją robotem o imieniu Mat. Nigdy nie widziała innego człowieka ani nie wy...

Recenzja książki Czarla. Poszukiwacze
Błękitny zamek
Błękitny zamek

Valancy Stirling to dwudziestodziewięcioletnia stara panna, niezbyt urodziwa, nie mająca praktycznie żadnych perspektyw na małżeństwo. Od jakiegoś czasu niepokoją ją atak...

Recenzja książki Błękitny zamek

Nowe recenzje

Wszyscy jesteśmy martwi.
Wszyscy jesteśmy martwi - finał
@Malwi:

„Wszyscy jesteśmy martwi” to ostatnia, czwarta część serii „Krwawe Święta” autorstwa Sary Önnebo. Akcja nabiera tempa, ...

Recenzja książki Wszyscy jesteśmy martwi.
Klub Dzikiej Róży
Dzika róża
@patrycja.lu...:

"Klub Dzikiej Róży" zaprasza w progi podupadłego pensjonatu w czasach powojennych, w którym policja odkrywa zwłoki. Mie...

Recenzja książki Klub Dzikiej Róży
1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Tetbeszka
@patrycja.lu...:

"1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy" to debiut Aleksandry Maciejowskiej, w którym przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz...

Recenzja książki 1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl