„Quoyle również nie miał zamiaru wracać. Jeśli życie jest łukiem światła, które zaczyna się i kończy w ciemności, to pierwsza część jego łuku świeciła mdłym blaskiem. Dopiero tutaj znalazł soczewkę, która pogłębiła i wzmocniła wszystko, na co patrzył. Myślał o swoim głupkowatym życiu w Mockingburgu, gdzie godził się na wszystko co go spotykało. Nic dziwnego, że miłość przebiła mu serce i płuca, wywołując wewnętrzny krwotok”.
Każdy z nas jest po trochu Quoylem. Nie zawsze, nie codziennie i nie w pełni, ale tak - są takie dni, okresy kiedy jestem jak on. Bohater „Kronik portowych” jest niepewnym siebie sierotą, ma kiepską pracę a żona, którą kocha i którą nieustannie usprawiedliwia jest zwyczajną szantrapą.Kiedy nadchodzi dzień, że jego życie gmatwa się coraz bardziej, nadchodzi też szansa na zmianę. To co wydaje się tragedią, w rzeczywistości uwalnia Quoyla od dotychczasowego marnego życia. Wraz z córkami i ciotką wyrusza do krainy swoich przodków, do Nowej Fundlandii, choć nie umie pływać i wydaje mu się, że właściwie nic dobrze nie umie. Zasłaniając dłonią podbródek myśli, że zasłoni wszystkie swoje kompleksy, swoją osobę. Nowa Fundlandia, jak przystało na wyspę, o której potocznie mówi się, że „leży pośrodku Atlantyku” powitała ich pięknymi acz surowymi widokami „Na horyzoncie góry lodowe niczym białe więzienia. Olbrzymia błękitna tkanina morza, pofałdowana i pognieciona (…) Fale rozbijające się o przylądki. Wodne eksplozje”. Quoyle, mimo że jest taki życiowo pogruchotany i w pewnym sensie nieporadny, budzi moją wielką sympatię. Początkowo mam wrażenie, że zmieniło się miejsce, ale człowiek pozostał ten sam. Obserwuję go kiedy podejmuje pracę w lokalnej gazecie, jak zdobywa nowych przyjaciół, jak otwiera się na nowe. W miarę upływu czasu zachodzi w nim zmiana. Czy człowiek, który całe życie był szturchany przez los poradzi sobie w nowym, srogim klimacie? Czy pozwoli sobie na otwarcie serca i bycie szczęśliwym? I przede wszystkim czy zrozumie, że nie jest skończonym nieudacznikiem? Genialna lektura, która udowadnia, że życiowe sztormy przynoszą czasem nowe szanse. Coś się kończy, ale też coś zaczyna. Czasem los decyduje za nas, ale trzeba stawić temu czoło a potem zrozumieć przeszłość.