Transhumanizm to jedna z tajemnic człowieka, czyli jego zdolność do organizowania się w grupy – większe lub mniejsze – celem dokonania ataku na życie innych przedstawicieli swego gatunku”. Tak podaje internetowy słownik PWN. Przyznam, że w ogóle to do mnie nie trafia. Czym jest transhumanizm lepiej tłumaczy sama Autorka książki, Jennifer Huberman. A pisze ona co następuje: „Transhumaniści wierzą, że technologia wyposaży nas w zdolności intelektualne, fizyczne i psychologiczne, które znacznie przewyższają to, co znają współcześni ludzie. Jak dowodzą, przekształci to nasz gatunek i nasze społeczeństwo w bardzo znaczący sposób, ostatecznie zapoczątkowując „postludzką” przyszłość. (…) Niektóre z inicjatyw realizowanych obecnie przez transhumanistów to: radykalne wydłużenie życia, kolonizacja kosmosu, osiągnięcie nieśmiertelności poprzez technologię klonowania umysłu, opracowanie robotów, które będą wykazywać pełen zakres ludzkich zdolności poznawczych, oraz wykorzystanie technologii do osiągnięcia wiecznej szczęśliwości, jak również rozwijania nowych form ulepszania ciała”. Trochę przydługie, ale ja nie byłem w stanie oddać tego, o co chodzi w tym ruchu. Brak mi dogłębnej wiedzy i zdolności, aby opisać coś tak skomplikowanego.
Muszę przyznać, że postulaty głoszone przez zwolenników transhumanizmu czy, używając ich języka, stworzenia post-człowieka, nie do końca do mnie przemawiają. O ile próby przekroczenia naszych biologicznych ograniczeń, mógłbym przyjąć, o tyle stworzenie istot pozbawionych ciała, stworzonych z zapisu danych komputerowych czy kwantowych, trochę mnie przeraża. Pamiętam również, że będąc dzieckiem oglądałem jedną z serii Spidermana, w której dostał się on do innego świata, gdzie ludzie zepchnięci zostali w nisze cywilizacyjne, a władzę nad światem przejęły hybrydy ludzi i zwierząt. Bardzo wryło mi się to w pamięć, z jednego prozaicznego powodu – „ewolucja” tych stworzeń/istot, nie pozbawiła je wad, które miały zostać wykluczone z ludzkiej społeczności, wręcz przeciwnie – tylko je spotęgowała. I odnoszę nieprzeparte wrażenie, że taka przyszłość jest tylko kwestią czasu…
Nie wyobrażam sobie również ludzi żyjących wiecznie. W moim odczuciu, fakt, iż jesteśmy zawieszeni w czasie, tutaj i teraz, i to w ograniczonej perspektywie, pozwala nam cieszyć się tym, co mamy (no, oczywiście, nie wszyscy, bo są też burczymuchy, które narzekają na wszystko, co ich spotyka).
Jeśli będziemy żyć wiecznie, bez problemów, to co nas będzie podniecało, co nas będzie napędzało? Czy nie skończy się tak jak w przypadku postaci z science-fiction, którzy niczym magowie żyjący przez tysiąclecia, pragną już tylko śmierci albo zagłady wszystkiego? A co się stanie z popędem seksualnym, z emocjami takimi jak gniew, smutek czy radość? Czy w takim świecie będzie dla nich miejsce? Kto będzie wydawał pozwolenia na wieczność, i czy stan ten będzie dany wszystkim, czy tylko wybranym, najbogatszym jednostkom? A co wtedy stanie się z równością wobec prawa, wobec praw natury? Kto napisze nowe prawa, nowe normy, tak, aby cywilizacja „postludzka” była takim Szangrila, Edenem? Już teraz ogranicza nas zawartość portfela i to, co przystoi bogatym, nie jest w zasięgu biedniejszych ludzi.
Jak najbardziej rozumiem próby kolonizacji wszechświata. Ale mam wrażenie, że tutaj chodzi bardziej o zyskanie jeszcze większych środków materialnych do zbudowania potęgi, a nie dla uzyskania nowego środowiska do życia. I wreszcie co w przypadku, jeśli kolonizując inne światy, staniemy się przyczyną zagłady innych gatunków i habitatów? Czy aby historia z Avatara nie będzie realniejszym scenariuszem, niż pokojowa współegzystencja? Już teraz zaśmiecamy Marsa, Księżyc i przestrzeń okołoziemską. Kto napisze prawa, które będą odpowiednio chroniły pozaziemskie stworzenia, gdy nawet nie potrafimy ochronić naszej ziemskiej flory i fauny?
Póki co, cały ruch transhumanistyczny stymuluje, w moim odczuciu, więcej pytań niż odpowiedzi. Moim zdaniem, nic w tym ruchu nie jest tak klarowne, jak zdają się twierdzić jego zwolennicy. I przede wszystkim, wszystko skupia się na urzeczywistnieniu kolejnego wyścigu po władzę, pieniądze i potęgę. Choć Autorka zebrała w swej książce naprawdę pokaźną wiedzę na temat tego zagadnienia, nie czuję się przekonany do tego, co zdaje się sugerować. Moim zdaniem to kolejna piękna idea, sen o utopii, który ma niewiele wspólnego z tym, co stanie się naprawdę. Ludzkość, taka jaką jest, jest ułomna, niezdolna do wielu poświęceń wykraczających poza nasz własny gatunek. Ale mimo naszych błędów, jesteśmy kreatywni, pełni pasji, czasem potrafimy pokonać własne biologiczne uwarunkowania, aby chronić tych, którzy sami chronić się nie potrafią (np. ochrona wymierających gatunków).
Możemy przesuwać granice technologiczne nauki, czy nawet własnej biologii, ale nasz stan „ducha” jest nie do opanowania. Nie da się podporządkować hormonów, bo jeśli to się stanie, powstaną wierne kopie tych samych ludzi. A to przecież ustanowi ogromną barierę dla innowacyjności, dla przedsiębiorczości, dla rozwoju. Moim zdaniem, we współczesnych założeniach transhumanistów jest więcej nieprzemyślanych postulatów i wyobrażeń, niż realnego myślenia. Jeśli ktoś taki jak, ja, niewykształcony, biedny i ograniczony pod wieloma względami człowiek, dostrzega tak wiele wad, błędnych konstrukcji myślowych czy ideowych, to dlaczego nie widzą tego ci inteligentniejsi, bardziej oświeceni naukowcy? Być może ruch ten zyskuje na popularności, i nie widzę w tym nic złego, ale brakuje konstruktywnej krytyki, opartej na historii, antropologii kulturowej, socjologii. Jestem przekonany, że wszystkie idee głoszone przez transhumanistów są do zrealizowania, ale pod warunkiem, że zostaną poddane weryfikacji, dokonanej przez naukowców, a nie przez dziennikarzy, czy pisarzy, jak to ma miejsce w tym ruchu.
Niemniej książka stanowi cenne źródło wiedzy, nie tylko o ruchu, ale również o współczesnych kierunkach, które w najbliższym czasie kształtować będą losy naszego gatunku, naszej planety i być może, całego wszechświata. Warto po nią sięgnąć, ale nie po to, by bać się, że scenariusze z Terminatora staną się realną rzeczywistością – choć i tego nie można wykluczyć. Sądzę, że lektura ta stanowić powinna punkt wyjścia do przemyśleń nad ścieżką, którą kroczyć będzie człowiek w najbliższej przyszłości.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.