„Wierzę, że co człowiekowi pisane, to go nie minie.”*
Jako młoda kobieta, świeżo po ukończeniu studiów wierzysz, że świat stoi przed tobą otworem, znalezienie pracy będzie dziecinie proste, a reszta to tylko kwestia czasu. Niestety w życiu nic nie jest takie proste i szybko dopada cię szara rzeczywistość, więc gdy tylko los lub coś innego podsuwa ci szansę szybko z niej korzystasz, pamiętaj jednak, że zbyt spontaniczne działanie może dać niekoniecznie takie efekty jakich oczekujesz…
Hanka Lewicka (prawdę mówiąc Ania, ale od zawsze chciała by mówić na nią Hania) to dwudziestoczteroletnia kobieta po studiach, ukończyła dwa fakultety i wierzy, że wszystko przed nią. Start w nowy etap życia zaczyna dość mocnym akcentem, bo przeprowadzką do Warszawy gdzie odziedziczyła dom po zmarłej ciotce. Wierzy, że szybko zdobędzie prace, a na początek wystarczą jej oszczędności, jednak gdy kolejne aplikacje o prace pozostają bez odpowiedzi, a pieniądze znikają w zastraszającym tempie, kobietę dopada rzeczywistość i samotność. Na szczęście towarzystwa dotrzymują jej dwa koty. Wiadomo jednak, że to nie wystarczy dlatego kiedy dostaje propozycje rozmowy w sprawie pracy, udaje się na miejsce spotkania. Nie wie jednak co ją czeka, kiedy dowiaduje się o jaką posadę się stara jest w szoku, ale szybko przechodzi nad tą informacją do porządku dziennego i… O tym co to za praca i czy ją przyjęła przekonać musicie się sami.
To już druga pozycja w literackim dorobku Michaliny Kłosińskiej - Moedy, ale pierwsza jaką miałam okazję przeczytać. Akcja promocyjna tej powieści była dość duża, a inni recenzenci na długo przed jej premierą wyrażali się o niej bardzo pochlebnie. Również blurb zapewniał, że będzie to bardzo ciekawa pozycja. .Oczywistym więc jest, że przyszli czytelnicy stawiają jej poprzeczkę bardzo wysoko. Tylko czy nie za bardzo?
Z całą pewnością autorce nie można odmówić kreatywności oraz dbałości o to by całość powieści miała ręce i nogi. Historia jest przemyślana i dopracowana jeśli chodzi o kolejność wydarzeń i spójność między nimi. Michalina Kłosińska - Moeda posiada również poczucie humoru, którego nie brak w omawianym tytule. Jest to tak jakby urywek z kilkumiesięcznego życia głównej bohaterki, w którym dochodzi do znaczących zmian. Mimo sympatycznego odbioru nie mogłam nie zauważyć tego, ze niektóre wątki były poruszone pobieżnie i jakby porzucone bez zakończenia. Występuje w niej dużo opisów i było kilka momentów gdzie czułam lekkie znużenie nimi. Fabuła „Kota lubi szanuje” nie zawiera w sobie nic nowego i książka może ginąć wśród setek innych o podobnym temacie, ale nawet mimo tego, jako zwariowana komedia się sprawdza. Niewątpliwym plusem jest wydanie - okładka jest urocza, kotek na niej prześliczny - z miejsca przyciąga uwagę.
Nie sposób było nie polubić Hanki. To dziewczyna pełna energii, z ogromnym poczuciem humoru oraz umiejętnością dostrzegania pozytywów nawet w złych momentach. Od pewnego momentu w jej życiu cały czas coś się dzieje i nie ma mowy choćby o jednym dniu spokoju. Lewicka jest bardzo pomysłowa i cały czesuczy się życia. Ma swoje humorki, jak to kobieta, ale przez większość powieści prze do przodu i nawet gdy upadnie potrafi wynieść z tego lekcje na przyszłość. Dużą sympatią darze również dwa kociaki głównej bohaterki, które też miały swoje małe role i „rozmawiały” z Hanią. Sceny z nimi mnie zarazem bawiły i rozczulały. Co do reszty postaci zbyt wiele o nich powiedzieć nie mogę, ale jak na tak cienką publikacje są… w porządku.
Ostatecznie książka ta mi się podobała, ale po tylu ochach i achach liczyłam na coś innego, mówiąc szczerze, czuję niedosyt. Niemniej nie żałuję czasu na nią poświęconego ponieważ mimo wszystko spędziłam go przyjemnie. Pośmiałam się i odprężyłam, a jak sama autorka wspomina o to jej chodzi. Perypetie bohaterów absorbują, może nie jakoś szczególnie, ale nawet to, że zakończenie jest do przewidzenia ciekawi jak do niego dojdzie. Plusem jest lekka forma przekazu, to pozycja na jedno leniwe popołudnie lub wieczór. Michalina Kłosińska - Moeda pisze lekko i zabawnie, co czasem jest bardzo potrzebne.
„Kota lubi szanuje” to książeczka taka trochę o życiu, ale i zarazem bajka, która marzy się większości kobiet. Napisana lekko, z przymrużeniem oka. Z tej publikacji mógłby powstać świetny film. Podejrzewam, że inaczej bym na nią patrzyła gdyby nie to, że odrobinę zawiodła moje oczekiwania, dlatego polecam podejść do niej jako do lekkiej, niezobowiązującej lektury, może was zaskoczy.
*str. 142
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/03/nowe-miasto-nowi-ludzie-nowe-zycie.html