Zachwycona nie jestem. Przyznam się bez bicia i szczerze, cały środek przekartkowałam. I jak sobie pomyślę, że mam jeszcze tyle bardziej opasłych tomów męczyć, w czasie, gdy mogłabym przeczytać 10 innych książek, to nie wiem czy warto....Choć warsztat pisarski autor ma dobry...
Już wyjaśnię swoje zdanie wobec tej książki.
Z jednej strony przeczytałam wszystkie krytyczne słowa o tej książce, z którymi się zgadzam i daję brawo za odwagę sprzeciwienia się owczemu pędowi.... A z drugiej dostrzegłam finezję autora i jego przesłanie. Potem przypomniałam sobie te wszystkie peany na cześć tej książki i chce mi się powiedzieć, że to ociera się o snobizm....
Wydaje mi się, że autor chciał się znaleźć w podręcznikach do literatury i pewnie się w nich znajdzie, ale moim skromnym zdaniem jako kuriozum, a nie człowiek, który odmienił postać współczesnej literatury. Intencje były dobre, ale chyba nie tędy droga. Tak uważam.Moim zdaniem pan Knausgard był an zajęciach z poetyki, gdy mówiono o tym, że fabuła ma w sobie białe miejsca, niedopowiedzenia (zapomniałam jak to się nazywało), ale chodziło o to, że nie da się napisać wszystkiego po kolei, że zawsze coś narrator ominie. No to pan Knausgard postanowił, że nie ominie. I tak snuł swoją opowieść. Zapisałam sobie nawet cytat jak to Karl Ove bierze prysznic w domu po ojcu. Po kolei każda czynność.
Czy na pewno taka jest rola literatury? Powtórzę wielkimi literami: CZY NA PEWNO TAKA JEST ROLA LITERATURY?
Ma autor prawo do takich wniosków, ma też prawo opisywać swoje życie, choć pokazywanie swojej rodziny jest wątpliwe etycznie, ale to dorosły człowiek, który sam musi spłacić pozwy o zniesławienie, ale czy po to, żeby udowodnić, że świat jest podły, a ludzie to świnie, naprawdę trzeba katować czytelnika 1000 stron?
Podsumowując, owszem, zabieg zapisania wszystkiego może i jest ciekawy, a na pewno sprawia, że wszyscy będą o książce pisać, tytuł zaczerpnięty z Hitlera też wzbudza kontrowersje. Plus - tutaj uderzę się w piersi blogerki - nasze blogerskie pikanie zdjęć ze stosików, co napędza spiralę handlu. I w rezultacie mamy wydmuszkę literacką, albo kuriozum literackie. Takie rzeczy już były. Futuryści już wywracali poezję. Powywracali, a ona i tak wróciła na normalne tory, bo w efekcie liczy się przekaz, treść, a ją można spokojnie streścić do jednego tomu. Nie wiem czy mam ochotę się wciągać. Bo owszem, człowiek może się w tę serię wciągnąć, tak jak intrygujące jest życie innych ludzi okraszone ich błędami. Nie będę ukrywać, że w tym pierwszym tomie najciekawszy był opis sprzątania tego bajzlu, ale odczuwam, że bawię się kosztem ludzi i ich życia. Pewnie rodzina Ovego nie wiedziała co on tam wypisuje. Nie zdziwiłabym się też, gdyby to wszystko była nieprawda. Tak czy siak, tak się nie robi. Karl Ove Knausgård chciał udowodnić, że literatura bierze się z życia, ale to nie do końca tak. Literatura to piękno, to siła ludzkiego umysłu, to przetwarzanie rzeczywistości w inne światy, aby z tych fikcyjnych światów czerpać paliwo do prawdziwego życia. I 6 tomiszczy, o których mówią wszyscy tego nie zmieni....
To karkołomne i ciekawe kuriozum, które znajdzie się w podręcznikach.