Wymęczyłyśmy się z tą książką wzajemnie. Ka zmęczyłam ją, a ona zmęczyła mnie, choć wcale nie czytałam jej specjalnie długo. i cóż, nie tylko przebywanie z tą książką nie było dla mnie łatwe, ale również ocena sprawia mi trudności. Dwie gwiazdki oznaczają "it was ok", dwie gwiazdki może całkiem pasują, ale halo, ok? Ok to może być kolejny raz rosół na obiad, coś, do czego podchodzi się bez emocji, ok była ta cała masa romansów, które przeczytałam x lat temu i nie pamiętam nawet okładek. Moja walka natomiast wzbudziła we mnie bardzo wiele emocji, głównie bezbrzeżną irytację, bo autor, a jednocześnie narrator i główny bohater tej książki jest (w mojej opinii oczywiście) pretensjonalnym bucem.
Przyznaję, że spodziewałam się czegoś genialnego i rzeczywiście zaczęło się genialnie, pierwsze kilkanaście stron czytałam z zachwytem, ale kiedy Knausgård zaczął przedstawiać siebie i swoją rodzinę, zachwyt przerodził się w rozczarowanie pomieszane z irytacją i odrobiną zażenowania. nie twierdzę, że Knausgård źle pisze, wręcz przeciwnie, jego styl pisania jest zgrabny, płynny i ma w sobie coś z wielkiej literatury, ale treść to dla mnie w głównej mierze egocentryczny bełkot. czytając, miałam wrażenie, że autor wcale nie ma nic do powiedzenia, nie potrzebuje przekazać niczego sensownego i wartościowego, więc najmniejszą rzecz rozwleka na kilka stron, usilnie próbując nadać temu charakter czegoś ambitnego i artystycznego.
Knausgård niech więc sobie dalej walczy (w zasadzie...