November 9 recenzja

“November 9” - opowieść napisana niczym z "Wattpada", czyli moim zdaniem amatorsko. Może taka jest idea pisania książek skierowanych do młodszych czytelników. Żeby była przejrzysta, zrozumiała i miała ciekawą “new adult” fabułę. Jednakże nie przemówiło to do mnie ani trochę. Nie mówię, że sama książka mi się nie podobała, ponieważ przeczytałam to do końca z ogromnym zaciekawieniem, ale nie jest to coś co bym mogła polecać czytelnikom, którzy preferują czytanie czegoś bardziej nie wiem, "elokwentnego" (?).

Jeżeli mam ocenić język autorki użyty w tejże książce, to tak jak już wspominałam jest w oczywisty sposób prosty. Tzn. dialogi są napisane w taki sposób, żeby młodzież nie miała problemu ze zrozumieniem o co chodzi w danej części. Nie zmienia to faktu, że ta książka nie spełniła moich standardów. Preferuję raczej szeroko pojęte bogactwo językowe aniżeli takie "nowoczesne". Ale każdy jest inny, więc obiektywnie oceniając, książka idealnie wpasowuje się do gatunku romansu.

Fabuła - bo o niej jestem w stanie powiedzieć więcej superlatywnych cech niż o całości. Była oryginalna i niekonwencjonalna, czyli takie jakie lubię. Chodziło o niespodziewane spotkanie dwóch młodych osób, które zawierają nietypowy pakt. W trakcie lektury, dowiadujemy się, że te spotkanie wcale nie było takie przypadkowe, ale to już zostawię wam do samodzielnego przeczytania. Bohaterowie, Fallon i Ben, to młodzież świeżo wchodząca w dorosłe życie, poznaje się w restauracji w trakcie kłótni głównej bohaterki ze swoim, egoistycznym jak sądziła, ojcem. Czytając to nie mogłam się od niej oderwać, mimo tego, że nie była do końca tym co bym chciała aktualnie czytać. Wciągająca i momentami wzruszająca historia napisana przez znaną i lubianą autorkę - Colleen Hoover. Osobiście książka nie spełniła moich oczekiwań, ale myślę, że młodym czytelnikom na pewno przypadnie do gustu.

Na koniec jeszcze cytat, który najbardziej mnie poruszył:

"Cztery lata zajęło mi zakochanie się w nim. Wystarczyły cztery strony, bym się odkochała."