„Perseidy” są jednocześnie prequelem i sequelem „Równonocy” Jakkolwiek bez sensu by to nie brzmiało, tak właśnie jest.
Justyna dowiaduje się, że na miejscu zbrodni zidentyfikowano DNA, z którego wynika, że jej zmarła wiele lat temu siostra Milena, jednak żyje. Z kawałków wspomnień kobieta próbuje ułożyć układankę przeszłości, jednak znalezienie zagubionych elementów nie jest łatwe. Stopniowo Justyna odkrywa, co wydarzyło się w Śnieżycowym Jarze w noc spadających gwiazd w lipcu 1999 roku i jak tragiczne konsekwencje to miało.
„Zła przeszłość to taka, która pali pod skórą. Z biegiem czasu nauczyłam się, że nie zbywa się jej milczeniem”.
To bardzo poruszająca historia o sile siostrzanej miłości, która nie umiera i nie słabnie mimo okoliczności, o przeszłości, która jest gorzka jak piołun, zatruwa umysł i mąci spokój, a jednocześnie nie sposób zostawić jej w tyle, o budzącej się na nowo nadziei, że może jeszcze nie wszystko stracone, o nienawiści i zazdrości, które mącą zmysły, o zaniechaniu i zaniedbaniu, zrozumieniu i wybaczeniu. Podążając za Justyną, oglądając flashbacki historii Mileny, stajemy się niemal cieniem tych kobiet, wtapiamy się w ich opowieść, stajemy się jej milczącą częścią i odsłaniając motywacje wszystkich bohaterów, w napięciu oczekujemy na kolejny rozbłysk zdarzeń.
„Perseidy muszą przebyć daleką drogę, wiele lat, żeby w końcu dać światło”.
Powieść jest przesycona ogromnym smutkiem, poruszająca najdalsze zakamarki duszy, pełna mocnych wrażeń, traumatycznych przeżyć i dramatów. To thriller psychologiczny w dosłownym znaczeniu. Znajdziemy tu bogatą analizę psychologiczną bohaterów, szczegółowe studium ich uczuć, emocji i zachowań, a wszystko to zapisane estetycznym, wyważonym i pełnym czułości i harmonii językiem, który również jest bardzo charakterystyczny dla twórczości autorki. Ewa jest czarodziejką słów, kryjących w sobie niedopowiedzenie i drugie dno. Jak nikt inny potrafi przypisywać znaczenia najmniejszym gestom, błahym odczuciom, nieważnym drobiazgom, banalnym zdaniom, i zmuszać do czytania między wierszami. Do wnikania we wszystko bardziej. Do odczuwania mocniej.
W książkach przede wszystkim poszukuję emocji. Tak naprawdę właśnie dla nich czytam. Powieści Ewy zawsze są gwarantem, że razem ze świetną historią otrzymam je w pakiecie. Te, które towarzyszyły mi podczas czytania „Perseidów” są nieporównywalne z niczym. Jestem oczarowana i poruszona tą historią. Ona zapiera dech, chwyta za serce, pozostawia z niedosytem i słodko-gorzkim zakończeniem. Po każdej powieści Ewy próbuję strząsnąć z siebie to coś dziwnego, co przylepia się do mnie po lekturze jej książek, uwolnić się od historii, ale to mi się nie udaje, bo nie sposób wyrwać się spod tego ciężkiego kokonu wyrazistych przeżyć.
Prawdziwa maestria.