Ostatnio udało mnie się zaobserwować u wielu czytelników ogromny popyt na literaturę w języku hiszpańskim i portugalskim. W tej dziedzinie jestem nowicjuszem. Rzadko kiedy czytam o latynoskich krajach, bo zupełnie mnie do nich nie ciągnie. Nie podoba mi się ani tamtejsza kultura, ani język. Postanowiłam dać jednak szanse tamtejszej prozie. Na pierwsze danie zaserwowałam sobie książkę o tajemniczym i interesującym tytule - „Kto zabił Inmaculadę de Silva?”. Do teraz nie mam pojęcia czy wybór był trafny.
Etelvina jak większość nastolatek ma już plany dotyczące swojej kariery, która w marzeniu każdej dziewczyny będzie dostarczać niebagatelną ilość pieniędzy oraz satysfakcje. Siedemnastoletnia Etel nie kierowała się jednak zarobkiem, ale pragnieniem zostawienia po sobie jakiegoś śladu. Zamierzała zostać pisarką, dosyć znaną, aby jej powieści były kupowane nawet po śmierci autorki. Fabułą debiutu Etelviny ma być niewyjaśniona śmierć krewnej Inmaculady oraz Antona del Canote, kochanka zamordowanej. Jak tu jednak skupić się na pracy kiedy jest się zakochanym? Do tego ta miłość nie jest zrozumiała na pierwszy rzut oka. Etel, coraz bardziej zagłębiając się w losy zamordowanych, widzi podobieństwa do jej romansu z Juancho, a nawet dostaje odpowiedzi na nurtujące ją pytania dotyczące swoich własnych uczuć.
„Każdy jest dzieckiem swoich dokonań”*
Przyznam szczerze, że pierwszy raz słyszę o Marinie Mayoral. Co dziwne jest ona autorką wielu powieści, a mimo to nigdy owe nazwisko nie obiło mi się o uszy. W sumie mnie to cieszyło, ponieważ mogłam podejść do literatury hiszpańskiej, bez żadnych wcześniejszych uprzedzeń, spojrzeć zupełnie obiektywnie na lekturę. Od skończenia jej nie umiem wyrobić sobie na jej temat zdania. Podobał mi się pomysł. Pomieszanie życia Etel, jej rozterek sercowych z historią Inmaculady, zwanej potocznie Adą. Do gustu przypadło mi także zakończenie. Przepełnione tajemnicą i romantyzmem, zresztą jak cały wątek dotyczący śmierci kochanków. Jako przedstawicielka płci pięknej uwielbiam wszystkie łzawe historyjki o niespełnionej miłości. „Kto zabił Inmaculadę de Silva?” była dla mnie nie lada gratką. Ada to piękna dziewczyna, która zakochuję się w niewłaściwej osobie, a mianowicie we wrogu panującej wówczas polityki. Uczucie rodem z „Romea i Julii” z góry było skazane na straty. Kolejnym podobieństwem do dramatu Szekspira było zakończenie, w obydwóch przypadkach tragiczne.
Co do samego stylu pani Mayoral. Nie podobał mi się on zupełnie. Był on dla mnie nijaki, bez wyrazu. Muszę przyznać, iż często gubiłam się w opisywanych wydarzeniach, szczególnie na początku. Pisarka lubi skakać z tematu na temat nie wyczerpując go do końca. Nie polubiłam także bohaterów. Nie umiem tego racjonalnie opisać, ale działali mi na nerwy. Dla niektórych może to być zaleta, iż są poprawnie wykreowani, skoro wzbudzają emocję. Moim zdaniem jeżeli postacie mające być odebrane pozytywnie wywołują zupełnie odmienne od zamierzeń uczucia są wadą oraz obelgą dla pisarza.
Muszę jednak pochwalić panią Mayoral, że nie szczędziła tutaj we wprowadzenie nas do tamtejszej polityki, historii i zwyczajów. Widać, że ma o tym pojęcie( w końcu wychowała się w Hiszpanii) i umie opowiedzieć o tym na kartkach papieru. Przyznam, iż o polityce bladego pojęcia nie mam, a jakakolwiek próba wyjaśnienia mi panujących tam reguł jest bezowocna. W tym przypadku z łatwością pojęłam cały przygotowany materiał.
Przez całą powieść zastanawiałam się, czy ma coś ona w sobie realnego. Jak okazało się na końcu jest to książka biograficzna! Bardzo ciekawy i oryginalny pomysł. Do tego dołączenie drzewa genealogicznego na końcowych stronicach, również trafna koncepcja na zakończenie.
Ta właśnie opisałabym moje pierwsze spotkanie z literaturą hiszpańską. Przyjemne, aczkolwiek bez fajerwerków. Pomimo tego, iż dzieła pani Mariny Mayoral mają przepiękne okładki po kolejne nie sięgnę.
________
* "Kto zabił Inmaculadę de Silva?" Marina Mayoral, strona 35