Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Jestem sceptycznie nastawiona do nieznanych mi polskich autorów fantasy. Dlaczego? Ponieważ już kilka razy natrafiam na często dziwne, źle napisane książki. Gdy wybrałam "Warkoczyk" Justyny Wydry z Klubu Recenzenta łudziłam się, że ta książka przełamię tą kiepską passę. Niestety, ale tak się nie stało.
Początek był interesujący. Nie ważne, że dosyć standardowo. Gdyż banda łupieżców napada na wioskę hodowców bydła owiec. Przywódca szajki Art Fesersan dokonuje grabieży, oraz porywa piękną, młodą Tesę.
Ewidentnie cała banda Strażników, ich życie, wioska jest wzorowane na wikingach. Żyją, myślą i działają jak grupa prymitywów. Autorka wielokrotnie podkreśla, że Art różni się od nich. Owszem, jest brutalny, gwałtowny i chętny do przelewania krwi. Lecz jest inteligenty i sprytny. Ale czy na pewno?
Niestety, ale nie. Kiedy są sceny, gdy autorka ma szansę pokazać, że bohater naprawdę posiada te cechy, które tak często podkreśla nic takiego się nie dzieje. Czytając miałam wrażenie, że właśnie jest na odwrót. Art, Syn Rybaka to tak naprawdę mało inteligenty brutal i nic po za tym. W żadnej scenie nie wykazał się sprytem, czy inteligencją.
Tesa, córka owczarza, Owczarka. Straciła wszystko. Przygotowywała się na zamążpójście, a skończyło się wyrżnięciem każdego kto wtedy był przy niej, grabieżą majątku, oraz gwałtem i porwaniem. Sytuacja tragiczna, okrutna i beznadziejna. Tesa początkowo rozumie swoje beznadzieje położenie i stara się dostosować by po prostu przeżyć. Ale zaraz to idzie w jakąś dziwną, pokręconą bezsensowną drogą. Tesa zaczyna żywić ciepłe uczucia do swojego oprawcy. Autorka sama nie wie co bohaterka ma czuć i myśleć. Raz jest przerażona, boi się, później zaczyna jakby fantazjować o Fesersanie. W pewnym momencie Tesa przeżywa chyba ciężką depresję. Za kilka stron jej przechodzi. Pomieszanie z poplątaniem.
Gdyby pani Justyna Wydra próbowała chociaż zastosować syndrom sztokholmski. Coś w tym stylu. Bo później autorka normalizuje tą ich "relację" na zasadzie, okey, początek był trudny, ale teraz jest lepiej. Zachodzą zmiany w charakterach postaci, zupełnie nie uzasadniony, nie wyjaśniony dlaczego. Tesa z córki bogatego hodowcy, staje się kobietą, która dba o dom swojego oprawcy, później w wojowniczkę...
Są dziwne opisy, które są często chaotyczne. Nic nie wnoszą do fabuły. Bo i tak czytając byłam zmieszana. Co się dzieje, a raczej co się nie dzieje. Narracja też czasem kulała.
Bardzo słabo skonstruowani bohaterzy. Art, Syn Rybaka jako inteligenty, silny, wojowniczy, sprytny - taki zupełnie nie jest. Tesa, tej charakteru nie umiem dokładnie opisać, bo go nie ma. Zmienia się cały czas, bez jakiegokolwiek wytłumaczenia.
W oczy kuły też powtórzenia, typu: owaczarka, Syna Rybaka. Naprawdę na każdej stronie pada słowo OWCZARKA. Jakby autorka przypominała nam non stop kim była Tesa. Później nawet dostaje taki tytuł Tesa Owczarka. Czytając spytałam na głos: "Naprawdę?"
Nic tak na prawdę nie trzyma się kupy. Widać, że był jakiś zamysł. Ale nie został on przekuty w coś więcej. Na przykład w dobrze napisaną książkę.