William Bruce Cameron należy do grona moich ulubionych pisarzy. Jak się łatwo domyślić wszystko zaczęło się od przepięknej i wzruszającej historii o Baileyu i jego wcieleniach w powieści "Był sobie pies". Od tego czasu z niecierpliwością oczekuję każdej kolejnej książki autora. W tym roku podarował on swoim czytelnikom kolejną już świąteczną opowieść, w której milusińskie czworonogi odgrywają swoje wazne role. Odkryjcie zatem opowieść "O psie, który uratował święta"...
Julianna i Hunter Gossowie są rodzicami nastoletniej Elloisy i dwójki trzyletnich bliźniaków - Ewana i Garreta. Od śmierci żony Barbary mieszka z nimi również dziadek Sander i jego wierny przyjaciel - owczarek Winstead. Życie rodziny toczy się zupełnie zwyczajnie, a mimo to jej członkowie nie są szczęśliwi. Od narodzin chłopców Julianna rezygnuje z pracy zawodowej i zajmuje się domem i dziećmi, Hunter natomiast coraz więcej czasu spędza w pracy. Ello przeżywa nastoletni bunt i czuje się niedoceniana przez rodziców, a Sander po przeprowadzce do syna znajduje się na granicy depresji. Wszystko nagle się zmienia, gdy Julianna trafia do szpitala w ciężkim stanie, a mężczyźni muszą zadbać o dom. Sander budzi się z odrętwienia, Ello stara się pomagać jak tylko może, a Hunter poza godzinami spędzonymi w szpitalu robi wszystko, by nie stracić posady. Jedynym jasnym promykiem w tej smutnej sytuacji jest mała wszędobylska suczka Ruby, która, jak każdy szczeniak, wprowadza sporo zabawy i zamieszania.
Czy z nieszczęścia może narodzić się radość i szczęście przeczytacie w książce, która na pewno dostarczy mnóstwa emocji i sprawi, że na skupionej twarzy smutek będzie przeplatał się z uśmiechem.
W. Bruce Cameron przyzwyczaił nas do tego, że jego książki są proste, ale na pewno nie zwyczajne, jego bohaterowie to zwykli ludzie o niezwykłych sercach, obdarzeni empatią i miłością do zwierząt, a w szczególności do psów, a emocje towarzyszące lekturze wykraczają poza wszelkie granice. Podobnie jest i tym razem...
"O psie, który uratował święta" to niezwykle ciepła historia zmuszająca do przemyśleń, którą czyta się jednym tchem, dla której nie żal zarwać nocy i do której można wracać po wielokroć. Autor bardzo wiarygodnie odmalował stosunki panujące w rodzinie, relacje na płaszczyźnie rodzice - dzieci i dziadkowie - wnuki. Starał się zwrócić uwagę na potrzebę zmian, które są potrzebne i mogą doprowadzić do czegoś nowego, dobrego, a czasem sprawiają kompletną niespodziankę. Ciekawe dialogi, interesujące wydarzenia, humorystyczne sytuacje będące przeciwwagą dla gorzkich fragmentów oraz dosyć wartka akcja - to wszystko sprawia, że mamy tu do czynienia z naprawdę dobrą powieścią obyczajową. Szkoda tylko, że historia jest taka krótka. Myślę, że rozbudowanie wątku małej Ruby wpłynęłoby na korzyść i wydłużyło opowieść.
W. Bruce Cameron jest genialnym opowiadaczem. W niektórych książkach oddaje głos człowiekowi, a w innych wprowadza psiego narratora. Tym razem udało mu się z sukcesem połączyć obie te formy. I choć psie rozterki i smuteczki dochodzą do głosu zdecydowanie rzadziej, to właśnie taki układ bardzo urozmaica i dopełnia opowieść. Historia jest niezwykle obrazowa i sugestywna. Mogłaby stać się scenariuszem kolejnego filmu familijnego z udziałem przesympatycznych czworonogów.
Mam nadzieję, że autor uczyni czytelnikom tę radość i za jakiś czas zostaniemy ponownie zaproszeni w gościnne progi rodziny Gossów, aby poznać ich dalsze perypetie. A tymczasem tegoroczne Boże Narodzenie może być naprawdę niezwykłe za sprawą opowieści "O psie, który uratował święta". Wystarczy, że zajrzyjcie na stronę nowości księgarni Tania Książka, a już za kilka chwil ta historia może być Wasza. Polecam serdecznie.