„Czarnego hetmana” Barbary Sadurskiej miałem przyjemność przeczytać dzięki akcji Czytaj PL. To kolejna książka, a w zasadzie jedno rozbudowane opowiadanie, która dotyczy literackiego oblicza Krakowa.
Na początku poznajemy mężczyznę, który w byłej stolicy Polski jest na kilka dni, przejazdem. Ma serbskie korzenie. Jego matka uciekła z kraju, kiedy rozpadała się Jugosławia. Wojna ściśle jest w książce Sadurskiej związana z grą w szachy.
Ze strony na stronę historia staje się coraz ciekawsza. Historia mężczyzny jest zasnuta mgłą tajemnicy. Autorka powoli ją przed czytelnikiem przegania, jednak nie całkowicie. Dostajemy nowe informacje, ale nie są one w stu procentach zaspokajające głód ciekawości. Dla mnie najbardziej zastanawiające było to, że główny bohatera o rodzinie opowiadał w czasie przeszłym. Pytanie „Co się stało?” nasuwa się samo.
Akcja skupia się na głównym bohaterze, dla którego ważna jest historia. Pamięć podsuwa mu migawki z przeszłości (chyba moje ulubione fragmenty). Historia ściśle związana jest z teraźniejszością. Te dwa czasy się przeplatają, mają ze sobą wiele wspólnego.
Karolina Feldberg na blurbie opisała tę książkę tak: „(…) wszystko, co prawdopodobne, pozostaje w pewien sposób nierozstrzygnięte”. To zdanie niezwykle dobrze podsumowuje prozę Sadurskiej. Oprócz czasów, przenikają się także przestrzenie. Co rusz otwierają się nowe, w które bohaterowie wprowadzają czytelnika. Nie wiemy, czy prawdopodobne wydarzenia naprawdę miały miejsce. Chyba bardziej wierzymy w to, że nie, że bardziej prawdopodobne są te nieprawdopodobne, jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało.
Moimi najbardziej ulubionymi częściami tego opowiadania były te pod nazwą „Pionek”. Jest to prehistoryczna historia, pozornie w żaden sposób nie związana z główną osią fabularną. Główny bohater jest Wiedzącym. Żyje blisko natury, która jest piękna, ale też groźna.
Najmniej przypadły mi do gustu fragmenty nazwane „Czarny hetman”. W nich opisana jest historia starszego mężczyzny, dziadka. To postać, której nie da się polubić. Na pierwszy rzut oka widać, że jest śliska. Wzbudza spory niepokój. Co odtrącało dodatkowo, to narracja w 2. osobie l. poj. Okropnie męcząca. W tej części też chyba najbardziej da się odczuć, że rzeczywiście historia łączy się z teraźniejszością. Pewnie ze względu na wiek bohatera.
Napiszę szczerze, nie zrozumiałem tego tekstu. Z jednej strony początek mnie wciągnął, ale dalej Sadurska zdecydowała się na takie rozwiązania fabularne, które mi się nie spodobały. Nie rozumiem układu opowiadania. Można było je podzielić na cztery krótsze i wydać zbiorek, w którym utwory byłyby ze sobą powiązane. Razem tworzyłby spójną całość. Tymczasem irytowały mnie przeskoki pomiędzy perspektywami. Da się to uzasadnić, ale nie jestem fanem tego wyboru.
Jeśli macie pod ręką „Czarnego hetmana”, to sięgnijcie. Być może Wam się spodoba. Mnie opowiadanie Sadurskiej nie zachwyciło. Mogło być dobrze, a jest średnio.