Pacjentka recenzja

Podobno najbardziej wyczekiwany thriller psychologiczny 2019 roku. Akcja powieści toczy się w szpitalu psychiatrycznym, w którym zostaje umieszczona Alicia Berenson. Zabiła swojego męża, a następnie zamilkła. Nie tłumaczy się z zabójstwa, nie wymyśla przebiegu wydarzeń, tylko uparcie milczy. Jaka historia kryje się w niewypowiedzianych przez nią słowach? Jaki był motyw tej strasznej tragedii? Tego próbuje dowiedzieć się nowy psychoterapeuta Alicii, Theo Faber.

Bardzo kibicowałam Theo w odkryciu prawdy. Chciałam, aby to on sprawił, że Alicia się odezwie i opowie o wydarzeniach tamtej nocy. Wzbudził jakąś taką moją sympatię - zniszczony emocjonalnie człowiek pragnący pomóc innym, aby jednocześnie pomóc sobie. Myślę, że każdy z nas chociaż trochę będzie utożsamiał się z tym bohaterem, zwłaszcza introwertycy.

Budowa treści wygląda następująco - przeplatają się ze sobą wątki przeszłości, teraźniejszości oraz pamiętnika Alicii. I wszystko byłoby fajne, gdyby nie to, że przeszłość i teraźniejszość nie są od siebie odgrodzone. Nie jest to nijak zaznaczone, że w danym rozdziale jest poruszony wątek sprzed rozpoczęcia terapii. Prawie całą książkę przeczytałam myśląc, że wszystko dzieje się właśnie teraz tu, w teraźniejszości. Może był to celowy zabieg autora i wielu osobom się spodobał taki plot twist, ale mi niekoniecznie.

Koniec przyniósł niemałe zaskoczenie, kompletnie się go nie spodziewałam. Poczułam się zdradzona i oszukana odkrywając prawdę hahha. Jednakże było to spowodowane właśnie tym, iż nie został zakomunikowany brak spójności czasu. Sprawia on, że podrzucane po drodze poszlaki nie składają nam się w jedną całość i utrudniają samodzielne dojście do prawdy.

Opisana historia rozwija się powoli, ale w żadnym stopniu nie nudzi. Psychologiczne dygresje sprawiają, że chce się więcej i więcej. Milczenie głównej bohaterki było świetnym zabiegiem twórczym autora i pociągnęło całą tę historię. Jest to debiut Alexa Michaelidesa, w moim odczuciu bardzo udany. Czekam na więcej!